Profesor Monika Płatek: To nie jest troska o życie i zdrowie
Dzisiaj po burzliwej debacie Sejm odrzucił obywatelski projekt ustawy, w którym przewidziano bezwzględny zakaz przerywania ciąży. - Terminacja ciąży powinna się zdarzać jak najrzadziej. Ważne jednak, żeby była bezpieczna i przeprowadzana w warunkach, które nie zagrażają życiu kobiety. To dlatego powinna być legalna. Próba udawania, że chroni się życie penalizując i kryminalizując aborcję, jest skończoną hipokryzją i zakłamaniem - mówi w rozmowie z Interią profesor UW Monika Płatek, prawniczka.
Projekt, nad którym debatował dziś Sejm, zgłosiła Fundacja Pro - prawo do życia. Za jego odrzuceniem opowiedziało się 206 posłów, przeciw było 178, a 10 wstrzymało się od głosu. Była to już piąta próba zmiany przepisów regulujących dopuszczalność aborcji w tej kadencji. Po raz trzeci próbowano je zaostrzyć.
Zgodnie z postulatami zawartymi w projekcie ustawy, aborcja miałaby zostać całkowicie zabroniona, bez żadnych wyjątków. Autorzy proponowali także wprowadzenie przepisu, zgodnie z którym nie popełni przestępstwa lekarz ratujący kobietę w ciąży, jeśli w wyniku jego działań leczniczych życie straci dziecko. Z ustawy miałby zostać także wykreślony artykuł, który dotyczy zapewnienia swobodnego dostępu do informacji i badań prenatalnych. Według autorów projektu przepis ten był wykorzystywany przy tzw. aborcji eugenicznej. W projekcie zapisano, że za przerywanie ciąży za zgodą kobiety - tak jak obecnie - grozić ma kara pozbawienia wolności do lat trzech; taka sama kara grozić ma za pomoc kobiecie ciężarnej w przerwaniu ciąży lub nakłanianie jej do tego.
"Kobieta jest całkowicie ubezwłasnowolniona"
- Jeżeli komuś naprawdę zależy na tym, aby zadbać o zdrowie kobiet i płodów, to podstawą jest, aby nie regulować tego prawem karnym - mówi w rozmowie z Interią prof. Płatek. - Trzeba jednocześnie zdać sobie sprawę z tego, że ten, kto decyduje o płodności człowieka, decyduje także o jego życiu. Nie mamy tutaj do czynienia z troską o zdrowie i życie, mamy do czynienia z próbą dyktatu i pokazania kto tu rządzi - dodaje.
Według Moniki Płatek wśród rządzących brakuje zgodności w działaniu, bo "walczy się tylko o zarodek, zapominając o kobiecie".
- Kobieta jest całkowicie ubezwłasnowolniona, jeśli chodzi o badania prenatalne, wiedzę i prawo do decydowania o tym, jak ma przebiegać ciąża i poród - mówi profesor UW. - Tego typu przepisy karne dotyczące terminacji ciąży dają mrożący krew w żyłach efekt, jeżeli chodzi o lekarzy i jakiekolwiek decyzje dotyczące kobiety i stanu zdrowia płodu. Na płodach można dokonywać daleko posuniętych operacji ratujących zdrowie przyszłego człowieka - przypomina Płatek, zaznaczając, że w Polsce rzadko się to robi.
- Dojrzali ludzie to tacy, którzy mają wiedzę i możliwości. Po pierwsze, aby zapobiegać niechcianym ciążom, a po drugie, aby decydować o tym, kiedy, z kim, jak wiele i czy w ogóle chcą mieć potomstwo, również w sytuacji, kiedy zdrowie im na to nie pozwala - zauważa profesor Płatek. - Nie można pozwolić na to, aby kobietę, jej życie i jej zdrowie traktować jako przedmiot polityki i ideologii i na dodatek powoływać się na religię. To nieprzyzwoite - dodaje.
- Chciałabym, aby in vitro traktowano, jak formę leczenia niepłodności. Bo tym to jest - mówi prawniczka przypominając, że znane są przypadki, kiedy kobieta rodziła troje dzieci z in vitro, a czwarte przychodziło na świat dzięki metodom naturalnym.
W trakcie dyskusji o całkowitym zakazie aborcji, pojawiały się argumenty, że w Polsce rodzi się za mało dzieci, a wprowadzenie zakazu pomoże w podniesieniu dzietności. -
- Rzeczywiście, dzieci rodzi się mało. Nie będą się one jednak rodziły w warunkach zniewolenia. W takich, w których nie dba się o zdrowie i nie ma możliwości decydowania o sobie. Jest cała masa kobiet, które boją się iść do lekarza i sprawdzić, w jakim stanie jest płód, bo boją się, że nie dostaną skierowania na odpowiednią diagnostykę. Zdarza się, że ze strachu podejmują decyzję o terminacji ciąży - mówi profesor.
Prof. Płatek zaznacza, że "prawa prokreacyjne mówią o tym, że ludzie powinni mieć prawo do decydowania o swojej płodności". - Ludzie, a nie politycy - kwituje.
1324 zabiegi "rozczłonkowania płodu"
- W momencie kiedy pani Kaja Godek mówi, że ma z NFZ informację o tym, że w 1324 przypadków na żywca krojono płody, to ja poproszę o to, aby te informacje mi pokazać. Chcę, żeby NFZ to ujawnił. Nie ma takich procedur, jak "krojenie płodów na żywca" - mówi profesor Płatek.
Interia skontaktowała się z mazowieckim oddziałem NFZ. Udało nam się uzyskać dane z lat 2009-2014. - Według tych danych Narodowy Fundusz Zdrowia rozliczył indukcję poronienia u 1579 kobiet - wyjaśnia w rozmowie z Interią Andrzej Troszyński z NFZ. Rzecznik oddziału, jednocześnie odcina się od pojęcia "rozczłonkowania płodu".
Ze statystyk NFZ wynika dodatkowo, że większość pacjentek, u których miała miejsce indukcja poronienia, zostało przyjętych do szpitala w trybie nagłym, a do placówki przywiozła je karetka.
"Zakazywaniem aborcji nie poprawimy losu osób z zespołem Downa"
Przypomnijmy. Kaja Godek kilka lat temu urodziła syna, Wojtka. Chłopiec ma zespół Downa. Od tamtej pory kobieta walczy o całkowity zakaz aborcji w Polsce. - Ja panią Godek bardzo szanuje, ale ona używa niewłaściwych środków do osiągnięcia bardzo szczytnego celu - mówi profesor Płatek.
- Pracowałam z osobami z zespołem Downa. Zakazywaniem aborcji nie poprawimy ich losu. W ten sposób nie da się zadbać o godność i prawo do udziału tych osób w życiu społecznym. Da się zadbać przez stwarzanie infrastruktury, świadomości i budowanie kultury, która pozwala osobom z zespołem Downa być członkami społeczeństwa - dodaje prawniczka.