Polityk pożyczył samochód i poruszał się taksówką po ulicach Oslo. W samochodzie była zainstalowana ukryta kamera, która rejestrowała rozmowy i reakcje pasażerów. Akcja stanowiła element kampanii przed wrześniowymi wyborami. Większość pasażerów od razu zauważała podobieństwo do Stoltenberga, nie mogąc uwierzyć, że znany polityk występuje w roli kierowcy. Klienci, choć w wielu przypadkach skrępowani sytuacją, próbowali rozmawiać na tematy związane z pracą czy edukacją. Taksówka jak konfesjonał "Słuchanie, co ludzie myślą, było dla mnie ważnym doświadczeniem. Jeśli jest takie miejsce, w którym ludzie szczerze wyrażają swoje poglądy, to jest nim na pewno taksówka" - powiedział premier Norwegii. "Kiedy pojawił się pomysł, nie byłem do niego w stu procentach przekonany" - mówi polityk, który - jak się okazało - nie zawsze radził sobie za kierownicą. "Ale uwielbiam rozmawiać z ludźmi. Jeździłem kilka godzin i było mi przykro, gdy akcja dobiegła końca" - wspomina. Żaden z pasażerów nie zapłacił za kurs - informuje VG.no. Norwegia może spać spokojnie. "Nie zostanę taksówkarzem" Pełniący funkcję premiera Norwegii od 2005 r. Stoltenberg w ciągu ostatnich ośmiu lat miał niewiele okazji, by prowadzić samodzielnie samochód. Zapytany przez dziennikarzy VG.no, czy w razie przegranych wyborów zmieni zawód i zostanie taksówkarzem, odpowiedział: "Niestety nie. Po pierwsze: nie przegram wyborów. Myślę, że ten kraj i klienci taksówek będą spokojniejsi, jeśli nie zostanę zawodowym kierowcą" - podsumował. Premier walczy o wyborców Nagranie z taksówki będzie pokazywane w kinach w całej Norwegii, na stronie internetowej partii i w mediach społecznościowych. Ostatnie sondaże pokazują, że Partię Pracy Stoltenberga popiera 27,5 proc. wyborców. Na prowadzeniu jest partia konserwatywna, która cieszy się w Norwegii 31,9 proc. poparciem. EKM