Konrad Piasecki: O dziwo jeszcze w PiS-ie? Paweł Poncyljusz: - Dlaczego o dziwo? Woli pan zostać wyrzucony niż sam odejść? - Jak mam coś woleć, to wolę, żeby komitet polityczny cofnął decyzję o usunięciu Joanny Kluzik-Rostkowskiej i Elżbiety Jakubiak, i przywrócił obie posłanki. Choć obaj wiemy, że to niemożliwe, prawda? - Wczorajszy list trochę zmienił tę sytuację. Prezes pisze: "Zachowanie wykluczonych posłanek w pełni zweryfikowało słuszność podjętych decyzji". - Moim zdaniem to jest błąd, ale to też pokazuje, że całe zamieszanie wokół posłanek jest skierowane do wewnątrz partii, a nie na zewnątrz świata. To znaczy, że tak naprawdę już nie ma znaczenia nic poza tym, żeby utrzymać tzw. spójność w partii i że to jest dyscyplinowanie takim knutem i batem członków Prawa i Sprawiedliwości, co nic nie daje. Nie ma dobrego pracownika czy członka partii z niewolników. Ale jeśli się dyscyplinuje knutem i batem, to nie po to, żeby jutro przywrócić obie panie do PiS, prawda? - Po tym liście trochę ta sytuacja się zmienia. Widać, że Jarosław Kaczyński brnie w tę decyzję i uważa, że ją podjął jak najlepszą, chociaż moim zdaniem jest ona oparta na fałszywych przesłankach, przynajmniej tych, które podaje w liście. I cały świat widzi dzisiaj, że dni Poncyljusza w PiS-ie są policzone a Poncyljusz tego nie widzi? - Nie zajmujmy się Poncyljuszem. Powiedziałbym w ten sposób - jeżeli traci się najbliższych przyjaciół w PiS-ie, tzn. obie posłanki zostają wyrzucone, to moje patrzenie na PiS się bardzo komplikuje. Do tej pory miałem bratnie dusze, z którymi na co dzień pracowałem w PiS. Te bratnie dusze zostały wyrzucone z PiS. Proszę wytłumaczyć, jaka jest wyższość czekania na to aż się zostanie wyrzuconym niż odejścia samemu? - Na razie próbuję przekonać władze do tego, żeby przywrócić posłanki. Ale to jest ultimatum? Mówi pan: "Albo Kluzik i Jakubiak wracają, albo ja odchodzę razem z nimi"? - To nie jest ultimatum. Moja siła jest o wiele mniejsza niż Jarosława Kaczyńskiego w PiS. Zostawmy to na chwilę jeszcze, myślę, że to się powinno wyjaśnić do końca tego tygodnia. Ale to jest ultimatum, czy to nie jest ultimatum? - To nie jest w ogóle w kategoriach ultimatum. Ultimatum ma jednak taką cechę, że jest czymś twardym i zasadniczym, ja jestem tutaj pokorny wobec władz. W partii bez Kluzik i Jakubiak pan pozostanie? - Będzie mi bardzo trudno wyobrazić sobie coś takiego. Ale nie wyklucza pan takiej możliwości? - Nie można wykluczać niczego, szczególnie w polityce. Szczególnie w takiej partii, w której mieliśmy już różne zwroty. Mieliśmy kampanię prezydencką, gdzie wydawało mi się, że mamy naprawdę fajnego kandydata, który pomimo dotknięcia losowymi wypadkami, tragedią smoleńską, potrafił być po prostu takim ojcem narodu. I mamy też przypadek, kiedy praktycznie z tygodnia na tydzień ten nastrój się zmienia diametralnie. Wszystko w polityce jest możliwe. Pamięta pan takie powiedzenie Churchilla: "Mieli do wybory wojnę albo hańbę, wybrali hańbę, a wojnę będą mieli i tak". Nie jest tak, że ono doskonale pasuje dzisiaj do pana? Jeśli pan dzisiaj nie rzuci legitymacją, to i tak będzie pan miał wojnę i tak pan zostanie wyrzucony, a dzisiaj byłoby to honorowe. - Wolałbym, żebyśmy się aż tak dużo mną nie zajmowali. Po pierwsze problemów w Polsce jest wiele, mamy trzy lata rządów Donalda Tuska. Ale Prawo i Sprawiedliwość i Jarosław Kaczyński bardzo skutecznie przykuwają uwagę i mediów, i społeczeństwa, i opinii publicznej. - To akurat mnie martwi, bo uważam, że można dzisiaj być opozycją, z której Polacy są dumni i wiele razy słychać z wielu stron, że potrzebna jest odpowiedzialna opozycja, ale taka, która potrafi czasami powstrzymać się od takiej totalnej krytyki i przejść do szczegółów, i zastanowienia się czy można coś zrobić lepiej. Załóżmy scenariusz realistyczny. Panie nie wracają, pan odchodzi razem z nimi. Kto z wami? - Ja nie wiem. Ołdakowski, Bielan, Kamiński? To spotkanie obfotografowane przez "Super Express" to było spotkanie założycielskie? - O takich scenariuszach czytam w gazetach, ale ja dzisiaj nie wiem. Nie no, nie czyta pan w gazetach, tylko spotyka się z tymi ludźmi. Gazety was fotografują. Rozumiem, że nie po to, żeby wypić tylko kawę. - Spotykam się z ludźmi, z którymi pracuję od wielu lat. Na pewno Joanna Kluzik-Rostkowska, Elżbieta Jakubiak... Pana pracującego z Bielanem, to ja nie widziałem zanadto. - To trzeba było popatrzeć jak wyglądała kampania prezydencka, bo wbrew pozorom i Michał Kamiński i Adam Bielan pracowali bardzo ciężko i intensywnie w kampanii prezydenckiej. To też powoduje prawdopodobnie takie ostre reakcje ze strony środowiska wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości. Panie pośle, jesteście w stanie stworzyć 15-osobowy klub poza PiS-em? - Ja nie wiem, co jesteśmy w stanie. My dzisiaj musimy po pierwsze pozbierać się, czy jesteśmy jedną grupą i czy jesteśmy po jednej stronie. Po drugie, jeśli Joanna Kluzik-Rostkowska i Elżbieta Jakubiak powiedziały, że chcą zostać w polityce, to mają dwie drogi, jeżeli już nie ma PiS-u. Albo iść do którejś z partii dzisiejszych, istniejących w parlamencie, albo założyć swoją. A jest miejsce na tę swoją? Jest miejsce między PiS-em a Platformą w polskiej polityce? - Różne są oceny tej sytuacji. A pańska ocena jest jaka? - Moim zdaniem jest miejsce. Jest miejsce. I to byłaby partia jakiego typu? Liberalnego? - Myślę, że dzisiaj coraz więcej ludzi w dużych miastach nie ma poczucia, że mają partię, na którą mogą z pełnym przekonaniem głosować. To znaczy, irytuje ich Platforma Obywatelska, która ustroiła się w piórka partii liberalnej, podnosi podatki, prywatyzuje kupując jedną spółkę państwową przez drugą spółkę państwową, partii, która tak naprawdę nie przeprowadziła żadnych reform, chociaż cała lista tych reform była recytowana w 2007 roku w kampanii wyborczej. A z drugiej strony jest Prawo i Sprawiedliwość, które bardziej zrobiło przechył na sferę małych miasteczek, wsi, a w dużych miastach tak naprawdę coraz mniej ludzi chce głosować na Prawo i Sprawiedliwość. Ja się boję... Panie pośle, jest miejsce na partię, która będzie naciskała na Platformę ze strony liberalnej? - Moim zdaniem jest i dzisiaj jest takie oczekiwanie ze strony obywateli. I chciałby pan być w takiej partii? - Chciałbym być w Prawie i Sprawiedliwości z Joanną Kluzik-Rostkowską i Elżbietą Jakubiak, ale jeśli tak się nie stanie, to widać, że coś trzeba będzie z tym zrobić. Bo Polska jest najważniejsza. - Bo Polska jest najważniejsza. A to prawda, że tak ma się nazywać nowe ugrupowanie? - A ja nie wiem. A dobra nazwa? - No, moim zdaniem to bardzo dobre hasło z czasów kampanii wyborczej Jarosława Kaczyńskiego. Szkoda, że o tym się zapomina momentami i uprawia się szachy a la Harry Potter, o czym dzisiaj mówię w jednym z wywiadów.