Małgorzatę Olasińską-Chart udało mi się złapać na lotnisku we Frankfurcie. Razem z prezes Polskiej Misji Medycznej - Ewą Piekarską - była w drodze do Turcji, by zakupić tam leki dla dzieci z Aleppo i na miejscu przekazać je syryjskim lekarzom. Zdaniem Olasińskiej-Chart pomoc, jaką zaoferował Sopot, jest bardzo ważnym gestem solidarności. - Polska powinna wykonać taki gest. Jest on symboliczny, ale niezwykle istotny - zarówno dla nas, bo potrafimy pokazać, że współczujemy i że pamiętamy, jak nam pomagano. Możemy to w tym momencie oddać. Mamy fantastyczną służbę medyczną i jesteśmy krajem stabilnym i bezpiecznym - zaznacza. - Z drugiej strony jest to bardzo ważne dla Syryjczyków, którzy widzą, że świat o nich nie zapomniał. Idzie informacja, że Polska pamięta, że chcemy pomóc, że to Polska wyciąga rękę. To jest dla dwóch stron bardzo ważne - okazujemy w ten sposób człowieczeństwo, humanitaryzm - dodaje. I - jak podkreśla - Polska Misja Medyczna wspiera wszystkie akcje samorządów - także Sopotu. - Z Sopotem jesteśmy partnerami w akcji zaproszenia dzieci na operację i rehabilitację do tego miasta - tłumaczy. Kraków też chce pomóc syryjskim dzieciom Nie tylko Sopot chce udzielić pomocy syryjskim dzieciom. Podobny pomysł trafił do prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego. Z prośbą o zaproszenie pięciorga dzieci po amputacjach na rehabilitację wystąpiła w grudniu Polska Misja Medyczna. Jak poinformowała nas Małgorzata Olasińska-Chart, Jacek Majchrowski wstępnie wsparł tę inicjatywę i zarekomendował konsultacje w sprawie sfinansowania leczenia dzieci. Z pytaniem, na jakim etapie jest obecnie ta sprawa, zwróciłam się do Prezydenta Miasta Krakowa. - Niezależnie od chęci Krakowa, jesteśmy w tej chwili dopiero na etapie rozeznawania szczegółów formalnych, ponieważ bez zaangażowania się administracji rządowej przyjęcie dzieci jest niemożliwe. Choćby z tego powodu, że chodzi o nieletnich, bez paszportów, bez wiz, które muszą być pod opieką osoby, która będzie je prawnie reprezentować i na przykład wydawać zgodę na przeprowadzenie zabiegów, itd. Tutaj kompetencje samorządu nie wystarczą - zaznaczyła rzecznik Monika Chylaszek. - W tej chwili mamy odpowiedzi z dwóch szpitali, że mogłyby się podjąć leczenia dzieci. Czekamy na stanowisko wojewody w tej sprawie, a także na konkretne informacje od Polskiej Misji Medycznej dotyczące dzieci, które miałyby z takiej pomocy skorzystać - dodała. Rany, infekcje, amputacje Jakiego rodzaju pomocy medycznej potrzebują najczęściej Syryjczycy? - Są to rany, które wymagają głównie operacji chirurgicznych, rany spowodowane ostrzałem, uszkodzenia spowodowane w wyniku przebywania w budynkach, które waliły się ludziom na głowy, gdy przebywali w piwnicach, długotrwałe i wielomiesięczne infekcje i zakażenia, które wymagają kuracji antybiotykowych. To są główne problemy medyczne - tłumaczy Olasińska-Chart. - Do tego dochodzi skrajne niedożywienie, wyziębienie organizmu, które nie pomaga w zwalczaniu infekcji, dlatego też często te zakażone rany prowadzą do amputacji, bo organizm nie jest w stanie zwalczyć zakażenia. Zabrakło środków medycznych, odkażających i lekarze, żeby ratować życie, muszą usuwać kończyny - dodaje. "To ważne dla nas jako ludzi, po prostu ludzi" Janina Ochojska w rozmowie z dziennikarzem Faktów Dariuszem Jaroniem (polecamy Janina Ochojska: Po prostu robię swoje) powiedziała: "Obawiamy się, że obcy przyjdą do naszego kraju, ale coraz bardziej ludzie mają świadomość tego, że pomagając im na miejscu, sprawią, że ludzie będą mogli zostać w miejscu swojego pochodzenia". - Każda pomoc jest bardzo ważna. Zarówno ta, która jest na miejscu, a którą prowadzimy np. my, jak i okazanie takiego symbolicznego gestu solidarności, empatii, współczucia w stronę syryjskich dzieci - ocenia Olasińska-Chart. - Janka Ochojska sama przyznaje, że w 1984 roku, jako młoda kobieta, została zaproszona do Francji na operację kręgosłupa, która uratowała jej normalne życie. Dzięki tej operacji, na którą fundusze zbierała francuska fundacja, Janka stanęła na nogi. A potem tak to oddała światu! Sama jest przykładem solidarnej, wyciągniętej ręki - mówi przedstawicielka PMM. Tego typu symboliczne gesty są "kroplą w morzu potrzeb". - Ale jakie to jest ważne dla nas jako ludzi, po prostu ludzi. Jak ważne jest to dla Syryjczyków! Przecież nigdy nie wiemy, komu uratujemy życie. Jestem przekonana, że ludzie, którzy doświadczyli takiej bezinteresownej pomocy ze strony innych państw i narodów, z pewnością oddadzą to w przyszłości - podsumowuje.