Gdyby liczba personelu medycznego była wyznacznikiem bogactwa, bylibyśmy najuboższym krajem w Unii. Jak raportowała Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, w Polsce na tysiąc mieszkańców przypada 2,2 lekarzy. To najmniejszy współczynnik wśród wszystkich państw Wspólnoty. Sytuację pogarsza ciągła emigracja absolwentów kierunków lekarskich, jak wynika z szacunków - rocznie za granicę wyjeżdża prawie 10 proc. z nich. W sumie w Polsce mamy obecnie ponad 166 tys. lekarzy i dentystów wykonujących zawód (w tym lekarzy ponad 131 tys. - red.). Najwięcej z nich pracuje w najbardziej zaludnionych województwach jak mazowieckie - ponad 28 tys., śląskie - ponad 20 tys. czy w Małopolsce - pond 15 tys. Najgorzej pod względem liczebności kadry medycznej wypadają województwa lubuskie - 3 125, opolskie - 3 015 i warmińsko-mazurskie - 4 392. Do specjalistów ustawiają się długie kolejki, pacjenci czekają na konsultacje lub zabiegi miesiącami, w skrajnych przypadkach - latami. Przed kolejnymi ekipami resortów zdrowia wciąż to najbardziej podstawowe wyzwanie - zapewnić lepszą dostępność do opieki medycznej, a więc m.in. kształcić więcej lekarzy i powstrzymać ich przed wyjazdem za granicę, gdzie oferowane pensje są znacznie wyższe. Uczenie medyczne przyjmą o 20 proc. więcej studentów? Jak to zrobić? W ostatnich tygodniach dyskusję rozbudziła wypowiedź ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Jarosław Gowin zasugerował, że warto rozważyć rozwiązanie, zgodnie z którym lekarze odpracowywaliby studia. "W sytuacji ogromnego drenażu polskiego budżetu wynikającego z emigracji dużej rzeszy lekarzy, warto rozważyć taki projekt, żeby studia (medyczne) były płatne, żeby ich koszt był w 100 proc. pokrywany przez państwowe stypendia, ale te stypendia trzeba byłoby przez pewien okres odpracowywać" - mówił Gowin. Choć Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego nie prowadzi żadnych prac nad podobnym rozwiązaniem, to opinia ministra spowodowała odzew resortu zdrowia. Minister Konstanty Radziwiłł zapowiedział, że receptą na niedobory kadrowe ma być decyzja o zwiększeniu przyjęć na polskojęzyczne studia medyczne. - Ten nabór będzie o blisko 20 proc. wyższy. Trzeba sobie zdawać sprawę, że lekarze z tych studentów urodzą nam się dopiero za kilkanaście lat - w zależności od specjalności, którą wybiorą. To inwestycja w przyszłość, ale pierwszy krok zostanie zrobiony" - zapewnił szef resortu zdrowia. Jak obecnie informuje ministerstwo, Konstanty Radziwiłł planuje wprowadzenie tych zmian już od najbliższego roku akademickiego (2016/2017). - Odpowiednie środki finansowe na ten cel są zabezpieczone w projektowanej na ten rok ustawie budżetowej - informuje nas rzecznik MZ Milena Kruszewska. Marek Balicki: Innej drogi nie ma - To jest strzał w dziesiątkę - ocenia w rozmowie z Interią Marek Balicki, minister zdrowia w gabinetach Leszka Millera i Marka Belki. - Liczbę lekarzy możemy zwiększyć dwiema drogami: albo importować kadrę medyczną, albo wykształcić u siebie w kraju. Innej drogi nie ma. Skoro chcemy - za 10, 15 lat - mieć więcej lekarzy, to już dziś musimy zwiększyć liczbę miejsc na pierwszym roku studiów lekarskich - tłumaczy. Przypomina również, że kiedy poprzednia ekipa likwidowała staże podyplomowe, rektorzy uniwersytetów medycznych przestrzegali, że jest to zły krok i nie zwiększy on liczby lekarzy. - Jednocześnie rektorzy mówili, że mogą przyjąć więcej studentów pod warunkiem, że będą zwiększone budżety uczelni - mówi Balicki. Kwestia finansowa jest tutaj jednym z najistotniejszych czynników. Wyedukowanie jednego lekarza kosztuje około 214 000 zł, a jednego lekarza dentysty - około 217 000 zł. Do tego należy wliczyć jeszcze koszty rocznego obowiązkowego stażu lekarskiego. Jest niezbędny, ponieważ jego ukończenie oraz zdanie lekarskich egzaminów końcowych (LEK/LDEK) umożliwia wystawienie przez izby lekarskie dokumentu "Prawo wykonywania zawodu". Kształcimy kadrę Zachodowi? W debacie na temat systemu kształcenia przyszłych lekarzy pojawił się również zarzut, że zagraniczni studenci odbierają miejsca Polakom. Jak raportuje Ministerstwo Zdrowia, w roku akademickim 2014/2015, na uczelniach medycznych nadzorowanych przez resort studiowało 6 551 studentów obcokrajowców, co stanowiło 9,16 proc. całkowitej liczby studentów tych uczelni. To sporo. Balicki uspokaja. - Nie ma sensu ograniczać miejsc dla studentów z zagranicy, bo oni za swoją naukę zwyczaj płacą sami - wyjaśnia. Stwierdzenie, że kształcimy kadrę Zachodowi nie jest więc nad wyrost. - Ale pamiętajmy, że nasze uczelnie na tym zarabiają - dodaje Balicki. - Prawdziwy problem jest taki, że państwo polskie dotąd nie chciało finansować większej liczby studentów w wystarczającym stopniu - przyznaje. Czy sytuacja wreszcie się zmieni? "Wszystkie działania, które podejmuje ministerstwo, mają na celu usprawnienie całego systemu służby zdrowia, a tym samym zapewnienie lekarzom warunków do pracy, które zachęcą ich do pozostania w kraju" - zapewnia rzecznik MZ. Obietnice padły, zostały cztery lata na rozsądne zmiany. Oczekują ich nie tylko lekarze, ale przede wszystkim pacjenci.