Do polskiej polityki wchodzi nowe pokolenie, urodzone po 1989 roku. To ludzie, którzy Dziennik Telewizyjny znają z YouTube’a, nie wiedzą, czy fotele w "dużym Fiacie" są wygodne, a pomarańcze i banany traktują jak naturalny wybór na drugie śniadanie. To pokolenie, które nie jest obciążone życiem w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Gdy na początku czerwca większość polityków wspominała pierwszą pielgrzymkę papieża Jana Pawła II do Polski, pokolenie ’89 urodziło się w świecie, w którym "nasz papież" zawsze był. Gdy w 1991 roku przyjechał do Polski po raz czwarty, przewodniczył Światowym Dniom Młodzieży w Częstochowie. W tym samym roku premierę miały Polonez Caro i Fiat Cinquecento, ukazał się pierwszy numer "Super Expressu", a Sejm powołał Jana Olszewskiego na urząd premiera. W tym samym roku urodził się Michał Woś, pierwszy minister urodzony po 1989 roku. Data jego nominacji jest symboliczna. Przyjął ją 4 czerwca, czyli dokładnie 30 lat po pierwszych wolnych wyborach do Sejmu i Senatu. Kiedy tego dnia rodzice nowego ministra oddawali głosy, prawdopodobnie nawet nie mieli go w planach. Pokolenie ’89 nie ma prawa pamiętać, jak żyło się w czasach PRL. Nie ma prawa pamiętać, jak wyglądała tamta polityka. Ci ludzie wiedzy o poprzednim systemie nie czerpią z doświadczenia, a przekazów innych. Patrzą na te czasy z dystansem, często chłodną głową. Być może, choć to tylko hipoteza, pokolenie ’89 wniesie nową jakość do polskiej polityki. Jakość wolną od wzajemnych oskarżeń i nieustannego obarczania, "kto stał po której ze stron". To pokolenie, które nie można nic zarzucić. Zdarzą się pewnie tacy, którzy zaczną grzebać w dokumentach rodziców, by znaleźć "dziadka z Wehrmahtu". Tylko czy za kilka lat ktoś w to uwierzy? Michał Woś, jako pierwszy minister urodzony po 1989 roku daje przykład i staje się symbolem sztafety pokoleń. Natura jest nieubłagana i do stopniowej wymiany polskich elit dojść musi. Zwraca na to uwagę posłanka Kinga Gajewska z PO, rocznik 1990. - Każde nowe rozdanie wiąże się z nowymi nominacjami, a wśród nich są coraz młodsi. Jestem pewna, że w polskiej polityce ludzi urodzonych po 1989 roku będzie więcej, bo choćby biologia na to wskazuje - mówi Interii Gajewska. O podobnym zjawisku mówi też Łukasz Rzepecki z Kukiz’15, najmłodszy poseł w Sejmie, rocznik 1992. - Ciężko się przebić. Ja miałem dużo szczęścia, że na swojej drodze spotkałem takich polityków jak Krzysztof Łapiński, Marcin Mastalerek, Błażej Spychalski. Dzisiejsza młodzież może jest zmęczona tą klasą polityczną i nie chce się angażować. Ale siłą rzeczy procent polityków urodzonych po 1989 roku będzie wzrastał - podtrzymuje Rzepecki. Wymiana pokoleń w polskiej polityce będzie miała miejsce prędzej niż później. Należy się spodziewać, że już teraz, po październikowych wyborach parlamentarnych, w Sejmie pojawi się więcej ludzi z pokolenia ’89. To ludzie, którzy wchodzą do polityki, by mówić "nazywam się Jan Kowalski" a nie "byłem w PZPR" lub "byłem internowany". Wobec tego powinno być im łatwiej. Gajewska: - Każde pokolenie ma swoje trudności. Kiedyś było to obciążenie PRL, dziś też zarzuca nam się np. brak doświadczenia, czy nieodpowiednie wykształcenie. Nie powiedziałabym, że jest nam łatwiej. Innego zdania jest Rzepecki: - Wydaje się, że powinno nam być łatwiej. Z jednej strony nie mamy tego negatywnego bagażu, a z drugiej nie doświadczyliśmy osobiście tego, co dziś podziwiamy. A podziwiamy tych, którzy dokonali przemian, jak np. Jan Olszewski - zaznacza. Nominacja Wosia poszerza symbolikę 4 czerwca o nowe pojęcie. Dziś to też data, od której pokolenie ’89 na poważnie wkracza do polskiej polityki. Łukasz Szpyrka