W ubiegły czwartek ks. Piotr Z. został ukarany przez policję mandatem za nieobyczajne zachowanie na plaży. Miał dotykać się w intymnych miejscach. Jedna z kobiet, która była świadkiem tej sytuacji, sfotografowała księdza i zdjęcie opublikowała w sieci. Sprawę w mediach społecznościowych nagłośniła Dominika Jackowski, szczecińska niezależna radna należąca do klubu KO. Ujawniła szczegółowe miejsce pracy duchownego oraz dane umożliwiające jego identyfikację. Lokalna działaczka - powołując się na relacje plażowiczów - twierdziła, że duchowny zachowywał się nieobyczajnie w pobliżu dzieci. Tej wersji nie potwierdzają funkcjonariusze. Śledczy badają sprawę W sobotę ksiądz Piotr Z. zginął po uderzeniu przez pociąg. Sprawę śmierci duchownego od poniedziałku badają śledczy. Jak ujawnił Piotr Wieczorkiewicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, postępowanie jest prowadzone w kierunku spowodowania wypadku komunikacyjnego ze skutkiem śmiertelnym. W dalszej kolejności prokuratorzy sprawdzą czy nie rozszerzyć śledztwa o kolejny wątek, jakim ma być doprowadzenie do samobójstwa. Chociaż 57-letni ksiądz zginął w sobotę, a wpis z Facebooka radnej zniknął, lokalna polityk nie odcina się od sprawy. Jak tłumaczyła, post został usunięty po zgłoszeniach użytkowników. "Kierując się wyłącznie dobrem dzieci, uczniów Gumieniec udostępniłam post matki wraz w wcześniej udostępnionymi danymi sprawcy. Zaznaczam, że policja potwierdziła ukaranie sprawcy mandatem, a zwierzchnik księdza zapowiedział współpracę w śledztwie. Z przyczyn mi nieznanych policja poinformowała że na miejscu nie było dzieci" - napisała Jackowski w poniedziałkowym oświadczeniu. Jak zapewniła Interię radna, media uzyskają jeszcze odpowiedzi na pytania nurtujące dziennikarzy oraz opinię publiczną. - Po pierwsze, nie wiadomo czy ksiądz rzucił się pod pociąg - przekazała nam Jackowski. Dodała, że nie pisała nigdzie o czynie pedofilskim. W rozmowie z Interią poprosiła o cierpliwość. Stwierdziła też, że sprawa wyjaśni się "w ciągu kilku dni". "Zaburzony charakter" Policja nie potwierdziła, że duchowny miał dopuszczać się czynów nieobyczajnych na oczach dzieci. Jak mówią Interii specjaliści, zachowanie mundurowych podczas interwencji ma kluczowe znaczenie dla sprawy. - Z pewnością nie ma tu mowy o normie. Skoro policja zakwalifikowała to zachowanie do Kodeksu wykroczeń, a nie Kodeksu karnego, ma to znaczenie. Gdyby sprawca robił to celowo przy dzieciach, mówilibyśmy o zupełnie innej kwalifikacji czynu - mówi Interii Błażej Kmieciak, rzecznik Państwowej Komisji ds. Pedofilii. Rozmówca Interii nie ma najmniejszych wątpliwości: zachowanie kapłana miało "zaburzony charakter". - Taka nieobyczajność w miejscu publicznym, gdzie są dzieciaki i ze świadomością, świadczy o poważnym nieuporządkowaniu czy niedojrzałości takiej osoby - usłyszeliśmy od Kmieciaka. Co z upublicznieniem wizerunku księdza? - Jest złe z perspektywy czysto etycznej. Jeden z komentatorów zauważył, że łatwiej zrozumieć matkę dziecka, która jako pierwsza upubliczniła zdjęcie tego księdza: targały nią silne emocje, gdyż, jak twierdzi, jej dziecko było na tej plaży - mówi nasz rozmówca. - Nawet, jeśli mamy do czynienia ze sprawcą przestępstwa, ten człowiek ma prawo do obrony. Przy czym, trzeba oczywiście jasno potępić czyn przestępczy - mówi. Ohydny czyn, ale są przepisy Zbigniew Ćwiąkalski, były prokurator generalny i minister sprawiedliwości uważa, że podczas publikacji wizerunku Piotra Z. w sieci doszło do naruszenia obowiązujących przepisów. - To mniej więcej podobna sytuacja, choć inny typ wykroczenia, jak w przypadku, gdy ktoś przekracza prędkość na drodze, bądź parkuje w niedozwolonym miejscu - powiedział Interii Ćwiąkalski. - Również zostaje ukarany mandatem, ale nikt nie ujawnia jego wizerunku - podkreśla. Jak usłyszeliśmy od byłego ministra, "ujawnianie wizerunku potencjalnego sprawcy nie zależy od kalibru przewinienia". - Przecież nawet zdjęcia zabójców publikuje się z opaską na oczach. Nie było tu przestępstwa, tylko wykroczenie, nieobyczajny wybryk - uważa Ćwiąkalski. - Nie ma dowolności, niezależnie od tego czy ktoś został skazany prawomocnym wyrokiem za przestępstwo, czy popełnił wykroczenie. Czyn był ohydny, ale przepisy są jednoznaczne - zaznacza. Jakub Szczepański