Za głosowało 535 posłów, 127 było przeciw, a 35 wstrzymało się od głosu. Układ o stowarzyszeniu wprowadza zarówno współpracę polityczną, jak i dotyczącą wolnego handlu. O ile jednak część polityczna wejdzie w życie już 1 listopada, o tyle część handlowa - zgodnie z umową zawartą 12 września między UE, Ukrainą i Rosją - dopiero 31 grudnia 2015 roku. Mieszana satysfakcja - Udało się zrobić to, co było wielką katastrofą w Wilnie. To, co wyzwoliło masowy protest i wreszcie to, za co później ginęli ludzie. W tym sensie dziś odczuwam satysfakcję - powiedział tuż po głosowaniu Jacek Saryusz-Wolski, odpowiedzialny za przygotowanie sprawozdania europoseł PO. - Z pewnością jednak pozostało wiele zagrożeń. M.in. jest pytanie, czy Ukraina będzie mieć wystarczającą determinację we wdrażaniu przewidzianych w umowie reform, zwłaszcza w sytuacji gdy część handlowa została odroczona. Byłem zaskoczony tą decyzją KE i uważam, że to krok w złym kierunku. Może to, po pierwsze, demotywować Ukrainę, a po drugie, zachęcać Rosję do kolejnych presji - zauważył europoseł PO i dodał, że polityka ustępstw nie ma przyszłości w relacjach z Moskwą. - Kreml działa według zasady, że jak dasz palec, to weźmie dłoń, daj dłoń, to weźmie rękę itd. Taka taktyka nie zaspokaja apetytu Kremla, a wręcz przeciwnie, tylko go podsyca - podkreślił. Historyczny moment Bardziej optymistycznie o dzisiejszej ratyfikacji mówił Jerzy Buzek, także europoseł PO i były przewodniczący PE. - To historyczny moment dla ścisłej współpracy UE i Ukrainy. Pamiętajmy, że to co się dziś dzieje, to efekt tego, że Ukraina zdecydowała się, wbrew Rosji, na marsz na zachód. Głosowanie to wyrażenie naszej aprobaty dla takiego kierunku działań Ukrainy i jednocześnie dezaprobaty wobec wszystkiego, co robi Rosja - powiedział Buzek. - To także wielkie zobowiązanie po obu stronach. Zwłaszcza po stronie Kijowa, który musi - przede wszystkim - rozpocząć skuteczną walkę z korupcją i przeprowadzić głębokie reformy w kierunku pełnej demokracji i wolnego rynku. To wystarczająco dużo, by Ukraińcy mieli co robić przez następne 2-3 lata - zauważył europoseł PO. Pytany o odroczoną część handlową umowy polityk uznał, że jest "to na chwilę obecną najlepsze rozwiązanie". - Wydaje się, że była na to zgoda zarówno ze strony UE, jak i Ukrainy. Widocznie obie strony uzgodniły, że w jakiś sposób ułatwia im to następne 15 miesięcy. Nie próbowałbym mieszać w to Rosji. Moskwa nie jest uczestnikiem tego porozumienia - podkreślił Buzek. Klamka zapadła - Cieszę się, że ratyfikację przyjęto dużą większością głosów wbrew PPR, czyli tzw. Partii Przyjaciół Rosji - mówił z kolei Ryszard Czarnecki, europoseł PiS i wiceprzewodniczący PE. Pytany, czy odroczenie części handlowej umowy to właśnie wynik działania "PPR", tłumaczył: - PPR chce bronić Rosji, natomiast w tej większości, która chce, by Ukraina była bliżej UE są ludzie, którzy po prostu boją się Kremla i starają się oddalić w czasie moment konfrontacji. - Dziś jednak klamka zapadła. Możemy jeszcze dyskutować, jak długo będziemy te drzwi Ukrainie otwierać, ale decyzja strategiczna już jest. Rosja może jeszcze małżeństwo Kijowa z Brukselą odwlekać, ale pewnym jest, że nic już tego narzeczeństwa nie zerwie - powiedział Czarnecki. Jednocześnie przyznał jednak, że opóźnienie części handlowej to "przejaw słabości UE wobec Rosji". "Piąta kolumna" w UE - To duży ukłon w stronę Rosji i pokazanie, że jej życzenia nie tylko mogą, ale są wysłuchiwane - wtórował mu Marek Jurek, który do PE dostał się z list PiS. - Pozbawiliśmy wprawdzie Rosję definitywnie nadziei na przywiązanie do siebie Ukrainy, jednak pamiętajmy, że to tylko stowarzyszenie. W dodatku realizowane częściowo, bo przez 15 miesięcy pod dyktando Moskwy - stwierdził. - Dziś wygląda na to, że Zachód gra na uspokojenie Rosji, a nie zmuszenie jej do rezygnacji z ekspansji. Nikt już dziś nie upomina się o Krym, o Abchazji i Osetii Płd. nie wspominając - zauważył. Zdaniem Jurka także w instytucjach unijnych obecna jest tzw. "piąta kolumna": - Około 20 proc. PE głosowało przeciw umowie. To są realni sprzymierzeńcy Rosji. Jak się okazuje wpływy Kremla były silne nie tylko rok temu na Ukrainie, ale dają o sobie znać także tu i teraz. To wpływ na tyle istotny, by doprowadzić do tego, że stowarzyszenie jest tylko częściowe.