Z posłem Zielińskim rozmawialiśmy o najważniejszych zapowiedziach PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego obiecała wiele. Czy realizacja tych zapowiedzi zrujnuje finanse publiczne? Jarosław Zieliński zapewnia, że nic takiego się nie wydarzy. Michał Michalak, Interia: Kiedy należy się spodziewać realizacji dwóch najważniejszych obietnic - 500 złotych na dziecko i obniżenia wieku emerytalnego? Jarosław Zieliński, Prawo i Sprawiedliwość: - Zgodnie z tym, co przedstawiliśmy w kampanii wyborczej i co mówiła nasza kandydatka na premiera, prezes Beata Szydło, to są jedne z naszych pierwszych zamierzeń. Kiedy zacznie funkcjonować Sejm, kiedy powstanie rząd, należy spodziewać się, że będę to jedne z pierwszych decyzji i jedne z pierwszych projektów ustaw. Znamy już pierwsze założenia planów związanych z opodatkowaniem sklepów wielkopowierzchniowych. Czy jest ryzyko, że po wprowadzeniu tego podatku wzrosną w tych sklepach ceny? - Moim zdaniem nie ma takiego ryzyka. Przede wszystkim dlatego, że zostanie stworzona bardziej sprawiedliwa sytuacja dla konkurencji handlowej. Proszę zauważyć, że dzisiaj mamy sytuację, w której polskie sklepy nie są równo traktowane w stosunku do zagranicznych sklepów wielkopowierzchniowych, które są uprzywilejowane. Mam nadzieję i są ku temu przesłanki ekonomiczne i zdroworozsądkowe, by sądzić, że nie przełoży się to na wzrost cen. Po prostu będzie większa konkurencja na rynku. Być może rozwinie się inna część sektora handlowego, być może polskie przedsiębiorstwa będą miały możliwość dalszego rozwoju. A czy realizacja zapowiedzi i obietnic PiS nie będzie zagrożeniem z punktu widzenia zadłużenia kraju? Jarosław Gowin i Mariusz Błaszczak już zapowiedzieli, że deficyt budżetowy może być większy o kilka miliardów, by te obietnice zrealizować. - Takiego wzrostu długu publicznego jak w czasach rządów PO-PSL nie było wcześniej i nie będzie teraz. Uspokojam opinię publiczną i myślę, że nie ma najmniejszego powodu, by tak sądzić. Co do konstrukcji budżetu, to mamy pewien problem, dlatego że projekt budżetu został przygotowany przez ustępującą koalicję. Być może uda się w pracach parlamentarnych częściowo zmodyfikować projekt ustawy budżetowej. Natomiast pozostaje oczywiście budżet przyszłoroczny i kolejne, one będą już w pełni kształtowane pod rządami nowej większości parlamentarnej. - Jak ukształtuje się relacja między wydatkami a dochodami budżetu państwa - trudno dzisiaj w szczegółach o tym mówić. Będziemy starali się, żeby deficyt nie wzrastał. Chcemy raczej, by wzrastały dochody - to jest nasz kierunek myślenia i cel. Myślę, że w przyszłym roku, nawet jeśli nie wszystkie regulacje uda się wprowadzić, te dochody i tak będą większe. - Ze źródeł, którymi dysponujemy, wynika, że choćby z podwyższonego podatku VAT dochody do budżetu są zmniejszone o dwadzieścia kilka miliardów złotych, jak twierdzą eksperci. Zweryfikujemy to. Te pieniądze powinny wpłynąć. Jeżeli wszyscy płacimy podatek VAT w towarach, to powinien on dawać zwiększone wpływy do budżetu, tymczasem daje zmniejszone. One nie mogą być mniejsze, mamy do czynienia z nieskutecznością działań. Ekonomiczny liberał powiedziałby, że to potwierdzenie tezy, iż zwiększanie obciążeń podatkowych na dłuższą metę zmniejsza wpływy do budżetu. - Tego nie musi mówić liberał, panie redaktorze, tak powie również ktoś, kto do liberalizmu niespecjalnie się przyznaje. Tak to jest. Jak pan pamięta, kiedy byliśmy krótko przy władzy, zmniejszaliśmy podatki, a wpływy do budżetu były większe. Oddzielnym zagadnieniem jest to, o czym pan powiedział, ale jest też drugi czynnik - mają miejsce procesy nieprawidłowe, związane z wyłudzaniem podatku VAT. Czy wycofanie reform takich jak: podniesienie wieku emerytalnego, 6-latki w szkołach, likwidacja gimnazjów popchnie Polskę do przodu czy może spowoduje przywrócenie stanu rzeczy sprzed tych reform, razem z powiązanymi z tym stanem rzeczy problemami? - Jeżeli nowe rozwiązania były gorsze od poprzednich - a tak jest w przypadku wszystkich tych spraw, o których pan powiedział - to nie ma się czego obawiać przy cofaniu tych rozwiązań, przy przywracaniu "status quo ante". Jeśli chodzi o plany PiS, to chciałbym wybiec dość mocno do przodu. Po 2,5 roku zakończy się pierwsza kadencja Donalda Tuska jako przewodniczącego Rady Europejskiej. Jak w tej sytuacji zachowa się rząd PiS? Czy będzie za przedłużeniem tego mandatu czy przeciwko? - Panie redaktorze, trudno dzisiaj o tym przesądzać, nie wiemy jeszcze, czy Donald Tusk w ogóle będzie miał szansę na przedłużenie mandatu, niezależnie od tego, co powiemy w kraju. Co do zasady zawsze cieszymy się, jeżeli Polacy mają szanse obejmować stanowiska w strukturach Unii Europejskiej, licząc na to, że będzie to służyło Polsce. - Zastrzeżeń do tego, jak Donald Tusk wykorzystał ten czas, który już minął, jest sporo. Jako Prawo i Sprawiedliwość sygnalizowaliśmy panu Donaldowi Tuskowi, jakie są oczekiwania, zresztą sam o tym wiedział. Choćby taka sprawa jak wyrównanie dopłat w rolnictwie. Na dzisiaj nieznane są nam działania pana Donalda Tuska w tej sprawie. Ale to jest jeden z elementów. Ma jeszcze czas, może jeszcze swoją aktywność wzmóc. Nie ukrywam, że przynajmniej w mojej ocenie na dzisiaj jego aktywność jest słaba. Niełatwo wskazać jakiekolwiek sukcesy. Na dzisiaj moja ocena jest sceptyczna, ale czas tej kadencji nie minął. Czy będą państwo chcieli zmieniać konstytucję razem z Pawłem Kukizem i przekonywać do tego innych posłów? A jeśli tak, to w którą stronę te zmiany miałyby pójść? Czy na przykład w stronę systemu prezydenckiego, jak proponuje Paweł Kukiz? - Panie redaktorze, nie mamy większości konstytucyjnej, mamy większość zwykłą, niezbędną do uchwalania ustaw. Trudno rozmawiać o zmianach ustrojowych, jeśli nie ma możliwości ich osiągnięcia. Nie wiem, czy nasze spojrzenie na sprawy, które wymagałyby zmiany konstytucji, byłyby zbieżne ze spojrzeniem parlamentarzystów, którzy weszli do Sejmu z list pana Pawła Kukiza. - Pan Paweł Kukiz to jest nowa postać na scenie politycznej. Jego ugrupowanie, jego klub parlamentarny jeszcze swojej tożsamości nie określił. Zobaczymy, jaki kierunek programowy ten klub przyjmie. Skład list kandydatów Pawła Kukiza można określić jako eklektyzm, mówiąc delikatnie. Narodowcy, JOW-owcy, Liroy... - Kandydaci przyszli na te listy z różnych stron. Zobaczymy, co przeważy, ja tego nie wiem. Oczywiście - gdybyśmy uznali, że w danej sprawie skuteczność dobrych zmian, które chcemy osiągnąć, wymaga zmiany konstytucji, będziemy składać propozycje i szukać sojuszników.