Łukasz Szpyrka, Interia: Ile zarabia listonosz? Piotr Moniuszko: - W ogłoszeniach o pracę jest dużo miejsc wolnych. Jeśli ktoś chce być listonoszem, to musi wiedzieć, że na początek dostanie pensję na poziomie 2500 zł brutto i premię uzależnioną od jego wyników pracy, z maksymalnym pułapem 280 zł. Na rękę wychodzi więc ok. 2 tys. zł. Może w związku z wyborami, które mają się odbyć w formie korespondencyjnej, listonosze dostaną większe premie? - Za to ryzyko? Listonosze już dzisiaj ryzykują bardzo dużo. Brakuje im środków ochrony osobistej, rękawiczek, środków do dezynfekcji rąk. A zarażanie działa w dwie strony. Większość pracowników poczty nie chce za takie wybory żadnych pieniędzy. Bo boją się o swoje życie, swoich rodzin i klientów. Nikt nie chce żyć w świadomości, że zaraził klienta, który być może przez niego zmarł. To duże ryzyko. Ryzyko, które nie jest warte żadnych pieniędzy. Nie wykluczam, że jakaś garstka szaleńców by się znalazła, która powiedziałaby, że np. za 2 tys. zł, może to zrobić. Zdecydowana większość mówi: Nie. Ryzyko spada, kiedy moglibyśmy być pewni, że doręczamy pakiety bezkontaktowo. Tej pewności jednak nie ma. Wybory korespondencyjne są zatem możliwe do realizacji? - Zależy od terminu. 10 maja na pewno odpada. 17 maja jest bardziej realny, ale też może być bardzo trudno. Dlaczego? - Wszystko zależy od rozporządzeń do tej nowej ustawy. Jeśli będą one jasne, przejrzyste, to być może się uda. Ważne są jeszcze terminy, bo jeśli listonosze będą mieli siedem dni na dostarczenie pakietów, to będzie to możliwe, ale co z bieżącą działalnością poczty? Jest szereg innych kłopotów, niezwiązanych z wyborami. Oczywiście cały czas mówimy o doręczaniu pakietów do skrzynek. To znaczy? - Poczta na czas dystrybucji pakietów wyborczych zostanie całkowicie zwolniona ze świadczenia jakichkolwiek usług. Jeżeli zajmie to tydzień, to żadnych spraw w tym czasie nikt na poczcie nie załatwi - nie odbierze paczki, nie nada listu. A jeśli jeszcze frekwencja listonoszy spadnie, to kto będzie roznosił pakiety? Pracowników poczty może i tak być zbyt mało. Dlaczego frekwencja miałaby spaść? - Już w tej chwili 30-40 proc. listonoszy nie ma w pracy. Są albo na zwolnieniach lekarskich, albo mają dzieci i korzystają z opieki nad dzieckiem. Coraz więcej osób jest obejmowanych kwarantanną, a dotyczy to także pracowników poczty. Ilu mamy w Polsce listonoszy? - W przedziale 25-30 tys. Dziś pracuje już tylko 15 tys. listonoszy. Nie wiemy, co się wydarzy przez najbliższy miesiąc. Może być tak, że zostanie ich 7 tys. Matematyka jest prosta - jeden listonosz musiałby dostarczyć ok. 4 tys. pakietów wyborczych. Nie wiem, czy to realne. Listonosze będą też dostarczać pakiety w dniu wyborów? - Jeśli dobrze rozumiem ustawę, to w dniu wyborów pan, jako wyborca, ma zanieść pakiet do skrzynki nadawczej. Rozumiem, że będzie ona specjalnie oznaczona, z napisem "wybory" lub podobnym. Te czerwone skrzynki na ulicach staną się urnami, a poczta do godz. 23 ma dostarczyć wszystkie pakiety komisjom wyborczym. Kto to będzie robił? - Pracownicy logistyki, czyli kierowcy. Służba doręczeń, czyli listonosze, w niedziele nie pracuje. Listonosz ma doręczyć pakiet do skrzynki odbiorczej, a co się będzie działo dalej, to już nie ma na to wpływu. Czyli i tak trzeba wyjść z domu? - Oczywiście. Do czerwonej skrzynki stojącej na ulicy trzeba wrzucić list, czyli swój głos. Zastanawiam się, czy te skrzynki będą pod jakąś ochroną i kto to będzie robił? Może się przecież zdarzyć, że ktoś tam podejdzie, obleje benzyną, wrzuci zapałkę i ucieknie. Skrzynka będzie niepilnowaną urną. Ma pan inne wątpliwości? - Niedawno wnioskowaliśmy do zarządu spółki i ministra Sasina, żeby na czas trwania pandemii ograniczyć kontakt naszych pracowników z klientami. Oczekiwaliśmy zawieszenia części świadczonych usług - zawieszenia przyjmowania przesyłek ze zwrotnym potwierdzeniem odbioru, przyjmowania przesyłek za pobraniem, a także potwierdzenie przez klienta otrzymanie przesyłki. Te trzy kroki ograniczyłyby kontakt listonosza z klientem, a co za tym idzie, ryzyko zachorowania. Na ten krok się nie zdecydowano, poczta pracuje jak zawsze, a coraz więcej listonoszy jest w kwarantannie. Nie byłoby też kolejek pod urzędami pocztowymi, bo teraz jest tak, że listonosze z obawy o swoje zdrowie wrzucają awizo do skrzynki, a przesyłkę trzeba odebrać na poczcie. Gdyby poczta ograniczyła usługi i uprościła proces doręczania, to kilometrowe kolejki pod urzędami pocztowymi by zniknęły, a ludzie czuliby się bezpieczniej. Pracownicy poczty nie czują się bezpieczni? - Absolutnie! Dopiero niedawno w placówkach pocztowych zaczęto wstawiać szyby, żeby ograniczyć kontakt z klientem, a i tak w wielu z nich jest z tym problem. Zresztą, jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to dochodzą do mnie sygnały, że listonosze obawiają się jednego zapisu w ustawie związanej z głosowaniem korespondencyjnym. "Kto niszczy, uszkadza, ukrywa, przerabia, podrabia lub kradnie kartę do głosowania - podlega karze pozbawienia wolności do lat 3". Ten zapis dotyczy wszystkich, również listonoszy. Można sobie wyobrazić, że listonosz przynosi pakiet do wyborcy. Ten jest złośliwy, np. nadrywa kopertę, celowo uszkodzi pakiet, zrobi zdjęcie, złoży skargę na listonosza. Zgodnie z zapisem w ustawie, to również listonosz może pójść za to do więzienia. Bo nie udowodni, że doręczył pakiet w porządku. Może listonosze powinni nosić kamery, takie jak ma policja? Listonosze mają inne obawy? - Zastanawiają się, co zrobić w sytuacji, gdy w mieszkaniu klapka od skrzynki odbiorczej jest urwana, nie można jej zamknąć. Są przecież skrzynki w różnym stanie. Listonosz ma tam zostawić pakiet wyborczy? Czy ma może wejść do mieszkania? A co zrobić, gdy ktoś mieszka na wsi w domu jednorodzinnym i do dziś nie postawił skrzynki na listy? Gdzie zostawić taki pakiet? A jak to wyglądało do tej pory? - Listy zwykłe wkładał w płot albo pod drzwi, a w przypadku przesyłki poleconej zostawiał w tych miejscach awizo. Tylko czy może zrobić tak samo z pakietem wyborczym? Gdyby wybory korespondencyjne odbyły się dużo później, można się na nie lepiej przygotować? - Trudno powiedzieć. Mam dużo wątpliwości, nie tyle technicznych, ile jako obywatel. Proszę sobie wyobrazić sześcioosobową rodzinę. Jedna osoba w tej rodzinie odbiera wszystkie listy, wpisuje numery PESEL i zamiast jednego oddaje sześć głosów. Poza tym jak ma się tajność wyborów do tego, że piszę oświadczenie, że to właśnie ja głosowałem? Komisja wyborcza będzie miała wiedzę, jakie mam poglądy polityczne i na kogo głosuję. To może być później wykorzystywane przeciw obywatelom. Wątpliwości jest zbyt dużo. Rozmawiał: Łukasz Szpyrka