Pod wspólnym listem podpisali się byli prezydenci: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski, były premier Włodzimierz Cimoszewicz, byli ministrowie spraw zagranicznych: Andrzej Olechowski i Radosław Sikorski, a także działacze "Solidarności": Ryszard Bugaj, Bogdan Lis, Władysław Frasyniuk oraz były prezes TK Jerzy Stępień. Otwarty list jak mowa wiecowa W apelu pisano m.in. o tym, że "Polska zmierza do autorytaryzmu", "staje się krajem specjalnej troski", "władza eskaluje konflikty i podziały w społeczeństwie", a "spór w sprawie Trybunału realnie grozi ograniczeniem praw członkowskich w Unii Europejskiej". Zdaniem prof. Rafała Chwedoruka, wystosowany apel przypomina wystąpienie poselskie w Sejmie w czasie gorącej debaty, czy mowę wiecową. Ekspert zwraca uwagę, że manifestacja poglądów w wykonaniu byłych prezydentów i ich stanowisko w sprawie obecnego konfliktu politycznego w Polsce nie jest żadnym zaskoczeniem. - Finały karier politycznych Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego nie były efektowne. Obaj panowie przy próbach powrotu do polityki zderzyli się z brakiem zainteresowania wyborców. Treść tego listu, w stosunku do obecnego konfliktu politycznego, nie wnosi nic nowego. Jest to ten sam zbiór argumentów, ale - co może zaskakiwać - trochę wyolbrzymionych. Mówię m.in. o zapowiedziach karania, apelu do wymiaru sprawiedliwości czy wizji konfliktu Polski ze wspólnotą euroatlantycką - mówi prof. Rafał Chwedoruk. Zauważa, że do tej pory raczej zarzucano PiS-owi nazbyt dogmatyczne traktowanie wspólnoty euroatlantyckiej oraz czasami zbyt daleko idącą retorykę w relacjach z Rosją. - Trudno nagle w prosty sposób przyjąć interpretację, że PiS jest siłą antyeuroatlantycką. To raczej w innych krajach Grupy Wyszehradzkiej mamy do czynienia z bardziej miękkim podejściem do wspólnoty euroatlantyckiej, gdzie woli się unikać konfrontacji dyplomatycznej z Rosją - mówi prof. Chwedoruk. W polityce bez zmian Dr Olgierd Annusewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, również podkreśla, że list byłych prezydentów nie zmienia nic w dzisiejszej sytuacji politycznej. - Osoby, które podpisały się pod tym listem: prezydent Bronisław Komorowski, Aleksander Kwaśniewski, czy Lech Wałęsa nie są w najmniejszym stopniu autorytetami dla stronnictwa politycznego, które dziś decyduje o rzeczywistości politycznej - mówi dr Annusewicz. - Gdyby taki list napisało do Jarosława Kaczyńskiego pięciu wybitnych, zasłużonych dla jego środowiska polityków, to wtedy można by było mówić o tym, że ma miejsce jakaś środowiskowa presja na Prawo i Sprawiedliwość. Ta presja jest jednak pozaśrodowiskowa - dodaje politolog. Wezwanie do mobilizacji Zdaniem dr Olgierda Annusewicza z UW, otwarty list byłych prezydentów może jednak zmobilizować część elektoratu do partycypacji politycznej. - Swego czasu duża grupa osób głosowała najpierw na Lecha Wałęsę, potem na Aleksandra Kwaśniewskiego, potem na Bronisława Komorowskiego. Ci politycy są z różnych politycznych bajek. W tym sensie mogą stanowić autorytet dla jakiejś części społeczeństwa. Być może, w kontekście jutra, jakaś część elektoratu poczuje się zmobilizowana do tego, żeby działać, coś robić, wziąć udział w kolejnych wyborach - mówi dr Annusewicz. Dwa rodzaje problemów Dr Olgierd Annusewicz dodaje, że Prawo i Sprawiedliwość buduje obecnie dwa rodzaje problemów z punktu widzenia sytuacji politycznej. - Pierwszy to kryzys konstytucyjny. Drugi to sposób uprawiana polityki przez Jarosława Kaczyńskiego i rząd PiS, który jest działaniem o charakterze konfrontacyjnym. Jednym z efektów takiego konfrontacyjnego działania w polityce jest zniechęcanie wyborców do partycypacji politycznej, rozumianej w najprostszym ujęciu jako udział w głosowaniu - mówi dr Annusewicz.- Tego typu list, nawołujący do jakiejś formy zrozumienia i mobilizacji, może posłużyć temu, by duch społeczny nie dał się jednak zniechęcić - zauważa politolog. Jak dodaje, rozpowszechnienie dyskusji i samego listu może sprawić, że wyborcy, którzy kiedyś zaufali Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, Bronisławowi Komorowskiemu czy Lechowi Wałęsie, uznają, że to właściwy moment, w którym nie należy się zniechęcać, ale zacząć dążyć do tego, by w najbliższych wyborach sytuacja się odmieniła. Retoryka listu Z kolei prof. Rafał Chwedoruk podkreśla, że retoryka listu, choć nie niesienie żadnych rewolucyjnych treści, to - paradoksalnie - może sprzyjać PiS-owi. - Wielu wyborców Prawa i Sprawiedliwości może utwierdzić się w przekonaniu, że diagnozy stawiane dawniej przez partię w tym momencie znajdują legitymizację. Mowa m.in. o tym, że konflikty polityczne w III RP w wielu aspektach były pozorne, a elity podskórnie ze sobą współpracowały - mówi prof. Chwedoruk. - W tym sensie autorzy listu powinni zastanowić się, czy z punktu widzenia celów, jakie deklarują, nie jest to list, który przyniesie dokładnie odwrotny rezultat - zauważa ekspert. - Pamiętajmy o tym, że ta część społeczeństwa, która nie zalicza się do aktywnej politycznej mniejszości, a która daje istotne przyzwolenie Prawu i Sprawiedliwości na sprawowanie władzy, czeka na zmianę. Jeżeli politycy, uosabiający poprzedni ład, występują razem, to dodatkowo legitymizują PiS jako siłę zmiany - dodaje politolog. Jak zauważa prof. Chwedoruk, jeśli szukać zaskoczenia w otwartym liście, to nie w gronie prezydentów, a raczej w postaci podpisu Ryszarda Bugaja pod otwartym listem. - To był polityk, który imał wyraziście lewicowych poglądów, szczególnie w kwestiach gospodarki. Ze względu na prosocjalną orientację nie należał do głównych krytyków PiS. Podchodził w sposób bardziej pragmatyczny, z jednej strony był wolny od zachwytów, a z drugiej od uprzedzeń. Jest to dla Prawa i Sprawiedliwości być może jedyna, niezbyt miła, niespodzianka w otwartym liście - mówi ekspert. Jak zauważa dr Annusewicz nowością w retoryce listu jest również to, że ostrych sformułowań używają m.in. Aleksander Kwaśniewski czy Bronisław Komorowski, którzy do tej pory byli dość powściągliwi. Otwarty list byłych prezydentów, ministrów i działaczy "Solidarności" przeczytasz TUTAJ.