Posłuchaj całej rozmowy z gościem Kontrwywiadu Kamila Durczoka w RMF FM: Kamil Durczok: Czy poseł Suski cofnął panu zakaz wypowiedzi w mediach? Antoni Mężydło: Nie, nie cofnął, ale ja tego nie respektuję. Czy to dobrze czy źle, że premier ma zdymisjonować, czy może już zdymisjonował wiceminister rolnictwa, panią Okularczyk? Zdaje się, że zdymisjonuje. Trudno powiedzieć, czy to dobrze czy źle. Chyba już przyjął dymisję. Rano słyszałem wywiad, wydaje się, że ta sprawa jest już przesądzona. Zresztą pani minister Okularczyk od niedawna jest w PiS-ie i nie pracowała dłuższy czas nad naszym programem rolnym, nad którym pracowaliśmy przez trzy lata - ja akurat byłem w tym zespole, który pracował i pani minister często nie rozumiała niektórych spraw, które są związane właśnie z PiS-owskim podejściem do wsi. Ale to dymisja za nielojalność czy za opowiadanie bzdetów, by użyć języka pani minister? Dokładnie nie wiadomo. Myślę, że nie tylko opowiadanie bzdetów, ale ogólnie postawa pani minister o tym zadecydowała, że jednak musiała się pożegnać z tym resortem, bo nie realizowała naszego programu. Zresztą widać to było już na konferencjach, które mieliśmy bezpośrednio przed wyborami - niektóre jej wypowiedzi wzbudzały kontrowersje, choć myśleliśmy o tym, że taki fachowiec potrafi się dostosować do naszego programu. Widocznie nie było nam po drodze. Pan mówi o programie, a dziś Krystyna Naszkowska pisze w "Gazecie Wyborczej", że PiS nie ma żadnego programu, jeśli chodzi o rolnictwo, a minister Jurgiel nic w tej sprawie nie robi. Oj, nie. Pracowaliśmy bardzo długo i wiadomo, że problemy polskiej wsi są bardzo zaniedbane i dziś właściwie wspólna polityka UE i dobry program dla polskiego rolnictwa to jest jakaś jedyna szansa. Dziś minister Jurgiel, który jest szeroko krytykowany w mediach, bardzo dba o sprawy związane z rolnictwem i pozyskuje tyle pieniędzy, ile może. Naprawdę robi bardzo wiele, by pozyskać dużo pieniędzy dla polskiej wsi. Myślę, że najbardziej odczują to mieszkańcy wsi, rolnicy; odczują to, że naprawdę będzie łatwiej, mimo trudnej sytuacji międzynarodowej, jaka się nakłada na sytuację w rolnictwie. Jak przyjrzeć się pańskiej sytuacji i dymisji minister Okularczyk to może pan powiedzieć, że nie ma żadnych zapędów cenzorskich w klubie PiS? Tak jednoznacznie nie można powiedzieć, że nie ma. Pewnie jakieś tam są. A jak są, to kto je ma? Odczułem je na swojej skórze, ale ja po prostu tego nie respektuję. Myślę, że ta sprawa - dyscyplinowania mnie - nie była uzgodniona z panem prezesem Kaczyńskim. Nie wierzę w to, by prezes Kaczyński chciał realizować taki scenariusz, któremu kiedyś przeciwstawił się w swoim życiu bardzo mocno i do dziś jest konsekwentny w tym wszystkim. Panie pośle, za poniedziałkowym zamieszaniem w Sejmie mogły stać kręgi zbliżone do służb bezpieczeństwa - powiedział wczoraj Roman Giertych i zwrócił się do koordynatora do spraw służb specjalnych o wyjaśnienie wszystkich okoliczności sprawy. Co pan na to? Myślę, że to kompletna bzdura. Myślę, że postawa Romana Giertycha i Andrzeja Leppera, czyli tych członków rady stabilizacyjnej zdecydowała o tym, że prezydent Kaczyński myślał o rozwiązaniu parlamentu. Z przebiegu tych wydarzeń widać było, że była to poważna propozycja, bo to orędzie było jakby trochę przerwane. Początek był taki zapowiadający mocną decyzję, a później decyzja o tym, że nie rozwiązuje, bo ta sytuacja została zażegnana przez prezesa Kaczyńskiego. I tutaj trzeba powiedzieć, że nie służby specjalne, chyba że Roman Giertych sam zalicza się do tych służb. Tę myśl Giertycha - jak pisze dzisiaj "Gazeta Wyborcza", rozwinął sekretarz Ligi Wojciech Wierzejski. Powiedział tak: W PiS-ie jest partia strachu przed otwarciem teczek. Do PAP zadzwonił polityk PiS-u - kiedyś w ZCHN-ie blisko marszałka Chrzanowskiego i z tego środowiska aż do samego orędzia dochodziły sygnały, że będą wybory. Wiem, że kilku parlamentarzystów PiS-u jeszcze o 21 piło wódkę z radości, że Sejm będzie rozwiązany. Czy pan wie, kto dzwonił najpierw? Nie wiem, kto dzwonił. Co prawda kupiłem gazetę, ale jeszcze jej nie czytałem, bo był straszny tłok w autobusie. Nie wiedział pan, kto dzwonił, ale wiedział pan, kto pił wódkę o 21? Nie wiem panie redaktorze, ale ja akurat też jestem zwolennikiem rozwiązania, bo nie jestem zwolennikiem tej koalicji z Samoobroną. Jestem więc zwolennikiem rozwiązania, ale moja teczka przynosi mi chlubę i to widać również w książce Cęckiewicza, który napisał oczami bezpieki. Bardzo dużo jest tam mojego życiorysu. Pańska karta z czasów PRL jest faktycznie bardzo czysta, jasna i wyraźna. Chciałbym jednak wrócić do koalicji. Właśnie czy mamy koalicję PiS, LPR i Samoobrony czy może tę specyficzną umowę nazwałby pan jakoś inaczej? Myślę, że to jest jakaś próba koalicji parlamentarnej, która ma w pewien sposób stabilizować, ale widać wyraźnie, że ona nie stabilizuje sytuacji w Sejmie i myślę, że te zachowania Romana Giertycha teraz szczególnie już po podpisaniu tego aneksu świadczą o tym, że moja diagnoza była słuszna i uważałem, że trzeba dać dobry impuls. Dobrym impulsem byłaby również stabilizacja do tego, aby mógł powstać kiedyś jakiś stabilny układ w Sejmie. Natomiast dzisiaj nie wierzę w to, że taki układ będzie. Czyli żałuje pan, że nie będzie przedterminowych wyborów? Częściowo tak, chociaż akurat decyzja prezydenta była zgodna z wolą społeczeństwa, bo społeczeństwo w ponad 50 procentach opowiadało się za nierozwiązywaniem Sejmu. To prawda. To pokazały wyniki. Dziękuję bardzo za rozmowę.