Kiedy planujemy zakup samochodu, telewizora czy nawet telefonu, potrafimy spędzić wiele godzin na czytaniu fachowych artykułów i opinii użytkowników. Oglądamy testy wideo i porównujemy modele. A kiedy już zostajemy szczęśliwymi posiadaczami, zgłębiamy tajniki utrzymania i konserwacji, aby nowy nabytek służył nam jak najdłużej. A z takim chomikiem czy rybkami? Najpopularniejszy scenariusz wygląda zupełnie inaczej! Idziemy do najbliższego sklepu zoologicznego, sprzedawca nam doradza i przekazuje garść podstawowych informacji. Jeśli mamy szczęście i trafimy na uczciwego fachowca, dobierze nam odpowiednie zwierzę i opowie o jego potrzebach. Gorzej, jeśli będzie to osoba nastawiona wyłącznie na sprzedaż. Nie tak rzadko nabieramy się na marketingowe chwyty i stereotypy zaczerpnięte ze środków masowego przekazu, a cierpi na tym nasze zwierzę, dla którego chcemy przecież jak najlepiej. Czego zatem powinni unikać początkujący (i nie tylko) właścicieli małych zwierząt? Nie kupuj zwierząt w sklepie zoologicznym Wielu ta rada wyda się pozbawiona sensu, bo przecież po to istnieją sklepy zoologiczne. Wystarczy przekroczyć ich próg, by zobaczyć urocze zwierzaki, które aż się proszą, by zabrać je do domu. Mało kto zadaje sobie pytanie: skąd się one biorą w sklepach zoologicznych? Niestety, w wielu przypadkach trafiają tam z pseudohodowli czy farm gryzoni, gdzie troska o dobrostan zwierząt jest na ostatnim miejscu. Zwierzęta są kojarzone bez żadnego planu, często jest to chów wsobny (kojarzone są spokrewnione ze sobą osobniki). Warunki, w jakich wiele z nich jest przetrzymywane, powodują, że włos jeży się na głowie: małe klatki, nieposprzątane odchody i brak opieki weterynaryjnej. Samiczki rodzą młode dopóki nie padną z wycieńczenia. Wszystko to sprawia, że zwierzę zakupione z takiego źródła może być zarobaczone i chore. Nawet jeśli warunki w sklepie wydają się być dobre, to i tak kupując w nim zwierzęta, dajesz zarobić tym, którzy je torturowali. Dodatkowo, ryzykujesz, że zakupiona samiczka jest już w ciąży. To nie taki rzadki przypadek, ponieważ w sklepach samce i samice często są trzymane razem. Istnieje wiele miejsc, gdzie można zaadoptować zwierzaki, a także zarejestrowane hodowle, prowadzone przez pasjonatów, który znają potrzeby swoich podopiecznych i zapewniają im dobre warunki. Oczywiście i tu trzeba zasięgnąć języka, bo hodowla hodowli nierówna. Zapomnij o szklanej kuli dla rybek! Rybka w szklanej kuli to klasyczna ozdoba wielu domów. Równie często widzimy ją na filmach i w kreskówkach. Szklaną kulę bez problemu kupimy w większości sklepów zoologicznych - najczęściej dla bojownika, ale nie tylko. Niestety, mało który sprzedawca odradzi klientowi taki wybór. A szkoda, bo kształt i wielkość kuli sprawiają, że mieszkanie w takim lokum to dla ryb prawdziwa tortura. Ryba w kuli jest narażona na permanentny stres. Wpływa na to kilka czynników. Kula działa niczym soczewka, zniekształcając obraz - a rybka obserwując świat z jej wnętrza oraz załamujące się światło, nie tylko czuje się niekomfortowo, ale często też traci wzrok. Brak kątów i kryjówek, w których zwierzę mogłoby się schować, kiedy jest zestresowane lub po prostu chce odpocząć, tylko pogarsza sytuację. Niewielka przestrzeń do pływania, zwłaszcza w linii prostej, zmusza mieszkańców kuli do pływania w kółko, co prowadzi do zaburzeń błędnika. Takie rybki przeniesione do zwykłego akwarium już nie odzyskają zdrowia, tylko do końca życia będą się "miotały". Wiele ryb spędza całe dnie w smutnym zawieszeniu i bezruchu. Niektóre ryby, jak na przykład welonki, w tak małym zbiorniku wodnym karłowacieją. Co gorsze, przestaje rosnąć jedynie ich ciało, a nie narządy wewnętrzne. W końcu są one tak ściśnięte, że ryba umiera powoli i w męczarniach. Kształt takiego akwarium utrudnia prawidłową wymianę gazową, a co za tym idzie woda dosłownie kiśnie, a ryba jest podduszana. W małych kulach od 5 do 30 l, czyli kupowanych najczęściej, trudno jest zamontować urządzenie uzdatniające wodę oraz grzałkę. Posiadają one niewielkie dno, na którym nie mogą się zasiedlić pożyteczne bakterie. O zasadzeniu roślin, nie wspominając.