Obrona Hołowni częścią większego planu? Mowa nawet o wotum nieufności
- Nowa większość parlamentarna mogłaby doprowadzić do czegoś zupełnie innego. Do wyłonienia nowego gabinetu. Jarosław Kaczyński już wcześniej mówił o rządzie technicznym, aby odsunąć Donalda Tuska od władzy. To głosowanie tak naprawdę będzie testem, czy taka większość jest. Jeżeli by się udało obronić marszałka Hołownię, kolejnym krokiem jest wotum nieufności dla rządu Donalda Tuska. To jest dla mnie oczywiste - mówi Interii poseł PiS Piotr Kaleta.

Marta Kurzyńska, Interia: Czy w Sejmie powinien być wprowadzony całkowity zakaz spożycia alkoholu?
Piotr Kaleta, Prawo i Sprawiedliwość: - Jeżeli to powoduje wstyd i zażenowanie, to tak. Ale z drugiej strony wiem, że przyjeżdżają delegacje międzynarodowe i podczas takich spotkań lampka wina czy kieliszek koniaku się pojawia. Także byłbym z tym bardzo ostrożny.
Ale sam pan wie, że nie chodzi tutaj o wypicie lampki wina. Jest pan zażenowany zachowaniem posłów?
- Jestem już trochę parlamentarzystą i tej przesady zawsze było sporo. Rzeczywiście posłowie powinni zachowywać się lepiej. Od nas, powinno się wymagać więcej. Natomiast czy wprowadzenie zakazu sprzedaży alkoholu w Sejmie załatwi problem. Trzeba by było wprowadzić zakaz spożycia alkoholu.
A jaki sposób zakaz miałby być egzekwowany?
- To trudna sprawa, bo poseł i senator mają immunitet.
Czyli wróciłby słynny "tonik bez kapsla", o którym mówił ostatnio prezes Prawa i Sprawiedliwości?
- Ważne, żebyśmy zachowywali się godnie. To, że znajdzie się kilka osób, które łamią zasady dobrego wychowania. Cóż takie życie. Ale tutaj trzeba postawić bardzo mocny akcent na to, że koledzy z Prawa i Sprawiedliwości są najgrzeczniejsi.
Ostatnio mieli raczej zaprzeczyć temu, że są, jak pan mówi - najgrzeczniejsi.
- Bo o posłach z innych partii niestety się nie mówi. Sam byłem świadkiem kilku żenujących zachowań, także z posłankami w roli głównej.
Z kim?
- Tutaj chciałbym postawić kropkę. Niech każdy się uderzy we własne piersi. Myślę, że każdy też odpowiada przed wyborcami za swoje zachowanie i za swój stan trzeźwości. Widziałem bardzo wielu posłów z innych ugrupowań, których zachowanie było żenujące.
A co to znaczy żenujące? Co robili?
- Widzimy jak nieraz zachowują się osoby pod wpływem alkoholu. Tutaj było podobnie. Parlamentarzyści Sprawa i Sprawiedliwości oprócz oczywiście zachowania kilku osób, które może budzić emocje, są nadzwyczaj spokojni.
Ale nie obawia się pan, że zachowanie tych kilku osób psuje wam reputację?
- Gdyby sprawa została przedstawiona rzetelnie myślę, że Prawo i Sprawiedliwość byłoby w zdecydowanej mniejszości.
Czyli jest jeszcze gorzej niż myślimy?
- Choć od posłów wymagałoby się zachowania na poziomie, niestety nie zawsze tak jest. Nieraz czujemy niesmak.
Zgodziłby się pan ze Sławomirem Mentzenem, który mówi, że bez alkoholu Sejm stanie się mniej ludzkim miejscem?
- Ja myślę, że panu Sławomirowi Mentzenowi szkodzi każda dawka alkoholu, nawet najmniejsza.
Czemu tak iskrzy między wami a Sławomirem Mentzenem?
- To człowiek, którego trzeba się politycznie bać. Ja siedzę niedaleko w ławach sejmowych i widzę, że jest totalnie osamotniony, także przez kolegów z własnej formacji.
Ale dlaczego trzeba się go bać?
- Dlatego, że on jest politycznie niestabilny. My wiemy, czego się można spodziewać po Donaldzie Tusku, Władysławie Kosiniaku - Kamyszu, po Włodzimierzu Czarzastym. Ale nie wiemy, co może wywinąć Mentzen. On jest przede wszystkim człowiekiem, który dostrzega tylko czubek własnego ugrupowania politycznego i siebie. Jego pięć politycznych minut, które miał w czasie wyborów prezydenckich i te głupoty, które opowiadał o tym, że jest jedynym kandydatem, który może wygrać z Rafałem Trzaskowskim, to wszystko na szczęście już minęło. Następuje czas poważnej weryfikacji. On się w tej chwili stał bardziej tiktokerem niż politykiem.
A może po prostu boli was to, że macie konkurencje na prawicy?
- Mentzen ma grupę swoich wiernych wyznawców, ale jego wizja jest dla Polski niebezpieczna. Kwestie dotyczące prywatyzacji służby zdrowia czy odbierania świadczeń społecznych są bardzo niepokojące.
Atakujecie Konfederację, bo boicie się, że wam odbierze elektorat?
- My atakujemy wszystkich tych, którzy są zagrożeniem dla naszej Ojczyzny. Tu nie chodzi o elektorat.
Konfederacja jest zagrożeniem dla Polski?
- Uważam, że gdyby w tej chwili ci ludzie doszli do władzy i wcielili w życie swój program będziemy bezbronni i pozbawieni świadczeń socjalnych i medycznych. Mamy w tej chwili modę na Konfederację, ale gdyby ktoś wycisnął esencję z ich programu szybko zmieniłby zdanie.
Czyli wykluczacie jakąkolwiek koalicję z Konfederacją i nie zmienicie zdania?
- Dążymy do tego, żeby przyjąć pełną odpowiedzialność za Polskę. Nie chcemy być zlepkiem formacji, które by szarpały program wyborczy w swoją stronę. Zobaczmy, jak to w tej chwili wygląda. Stu konkretów nie ma.
Ale wy nie rządzicie, bo nie byliście w stanie zbudować koalicji. Teraz atakujecie najbardziej prawdopodobnego koalicjanta. Czy to nie brawura?
- O koalicji rozmawia się dzień po wyborach.
Tak, ale polityka polega też na tym, że przewiduje się kilka kroków do przodu. A wy krytykując ewentualnego koalicjanta narażacie się na to, że nie będziecie go mieli.
- Kto tu kogo krytykuje. Ważna jest również kwestia dobrego wychowania. Sławomir Mentzen, to chłopiec, który nie potrafił się kulturalnie zachować wobec naszego lidera. Ale Konfederacja to na szczęście nie tylko Sławomir Mentzen.
Czyli jednak łagodzi pan stanowisko?
- Myślę, że w Konfederacji jest kilku polityków, który dostrzegają zawiłość Sławomira Mentzena. Oni widzą, że to jest postać, która nie rokuje. Można być tiktokerem albo wziąć odpowiedzialność za Polskę. Ze Sławomirem Mentzenem mielibyśmy problem.
Musicie walczyć z Konfederacją o względy prezydenta?
- Ja mam zaszczyt znać osobiście pana prezydenta Karola Nawrockiego i też dostrzegam, że naprawdę jemu puszczanie oka do Konfederacji czy do PiS- u zupełnie nie jest potrzebne.
Ale może wam i Konfederacji jest potrzebne puszczanie oka do prezydenta?
- To jest człowiek, który się kieruje interesem naszej Ojczyzny i jeżeli są jakieś rozwiązania, akcentowane przez Konfederację to na pewno prezydent będzie z nich czerpał. Choć ja takich rozwiązań nie dostrzegam.
Wasz kongres programowy będzie nowym otwarciem?
- Od tego momentu zaczniemy prezentować to wszystko, co chcemy zaproponować Polakom w następnych wyborach.
Na co położycie nacisk?
- To kwestia obronności, nakładów na zdrowie czy zerwania z szaleństwem Zielonego Ładu. My jak powietrza potrzebujemy konstruktywnej krytyki. Dlatego będziemy spotykać się z ludźmi, ale ważna też będzie rola internetu.
Będzie "500 plus" 2.0?
- W tej chwili musimy stawiać akcenty na sprawy naszego bezpieczeństwa. Dostosować do zupełnie innych realiów niż te, które mieliśmy w 2015 roku.
Polska 2050 przetrwa bez Szymona Hołowni?
- Cokolwiek się stanie, Szymon Hołownia wie, że jego projekt polityczny dobiegł końca. Odchodzi w niesławie i w tej chwili działa już na oślep. Licytuje wysoko i mówi, będziecie mieli problem, bo ja i tak z tego interesu się miksuję. Szymon Hołownia nie dorósł do funkcji, którą objął. Nie dorósł do bycia nie tylko marszałkiem, ale także jednym z liderów koalicji rządzącej. Ja nie sądziłem, że po tak krótkim czasie ci ludzie zaczną się tak szarpać o stołki.
Nie poprze pan w głosowaniu Włodzimierza Czarzastego?
- Nie ma ani jednego powodu, dla którego miałbym to zrobić. To w pewien sposób by nam ubliżało.
Jest w grze scenariusz, że wy plus Konfederacja i część posłów z Polski 2050 utrzymuje na stanowisku Szymona Hołownię?
- Jest to możliwe, ale wówczas ta nowa większość parlamentarna mogłaby doprowadzić do czegoś zupełnie innego. Do wyłonienia nowego gabinetu. Premier Jarosław Kaczyński już wcześniej mówił o rządzie technicznym, aby odsunąć Donalda Tuska od władzy.
To nie jest zbyt daleko idący scenariusz?
- To głosowanie tak naprawdę będzie testem czy taka większość jest. Jeżeli by się udało obronić marszałka Hołownię, kolejnym krokiem jest wotum nieufności dla rządu Donalda Tuska. To jest dla mnie oczywiste.
Politycy z Polski 2050 szukają sobie nowego miejsca?
- Oczywiście, wzdychają, mówią, że u nich jest bardzo źle, że nie wiadomo, co z nami będzie. Tam naprawdę się źle dzieje.
Politycy z Polski 2050 skarżą się panu?
- To nie jest kwestia skarg. To już jest kwestia szukania swojego miejsca w innych ugrupowaniach.
I ktoś szuka tego miejsca u was?
- Oni wiedzą, że u nas by było najtrudniej, ale widzą, że nikt z otwartymi ramionami ich nie przyjmie na listy KO. Te rozmowy także z lewicą trwają w sejmowych restauracjach.
A o jakiej grupie osób mówimy?
- Szalupy ratunkowej szuka trzy czwarte klubu. Opowieści, że oni są jedną zaciśniętą pięścią, że tworzą wielką rodzinę można włożyć między bajki.
Może pan tak mówi, żeby włożyć kij w szprychy?
- Nie. Ten klub rozpada się na naszych oczach. To co można zobaczyć to grupki posłów Polski 2050, którzy w sejmowych kuluarach knują jaki powinien być ich kolejny ruch. Dylemat ma jakieś 20 osób. Nawet jeśli wybiorą nowego lidera, ja bardzo kibicuję Ryszardowi Petru, bo on z pewnością wprowadzi nas na kolejny poziom kabaretu w polityce, to tam nastąpią pęknięcia nie do posklejania.
Rozmawiała Marta Kurzyńska


















