"Dresiarze kopali po głowie. Szuka ich policja", "Ataki dresiarzy pod M1", "Nowy Bieżanów: nocny napad dresiarzy", "Wyszedł na spacer z psem. Ukradli mu go trzej dresiarze" - to tylko nieliczne tytuły artykułów traktujących o przestępstwach popełnianych przez dresiarzy. Ostatni, związany z kradzieżą psa, został opublikowany zaledwie trzy dni temu. "Nie wiem czy mam rację, ale zauważyłem, że bycie dresem oznacza chamstwo, agresję i pseudokibicowanie. W naszej społeczności rzadko widuje się "normalnych" dresów, a raczej spotyka się ludzi z kręgów marginesowych, ćpunów, walecznych supermanów, złodziei komórek... Czy też to zauważyliście?" - zapytał na internetowym forum użytkownik o nicku Miracidium. Przerażająco śmieszni Czy o dresiarzach można pisać dobrze? Jakub Dąbrowski, autor eseju "O tym, dlaczego dresiarze noszą dresy. Rozważania nad antropologią odzieży sportowej w subkulturach chuligańskich", opublikowanego w "Dialogach politycznych", sugeruje, że nie. "O dresiarzach pisze się [...] w tonie podniosłym i pełnym przerażenia jako o wrogach publicznych numer jeden, albo w tonie dowcipnym jako o największych na świecie idiotach". Przykładem pierwszego podejścia mogą być przytoczone już tytuły, drugiego - mnogość krążących o dresiarzach żartów (jeden z łagodniejszych: "Dresy to najtroskliwsi ludzie jakich znam. Zawsze kiedy przechodzę obok nich pytają, czy mam jakiś problem"). Z przytoczonych opinii wynika, że dresiarze niemal zawsze utożsamiani są z chuliganami. Dekady kłopotów z szalikami Dąbrowski wspomina, że chuligani pojawili się w Polsce krótko po II wojnie światowej. Na ulicach odbudowywanej stolicy "zasiedlanej elementami napływowymi Nowej Huty, czy fabrycznej Łodzi, rządzić zaczęły siejące postrach bandy rekrutujących się z lumpenproletariatu wyrostków". W latach pięćdziesiątych członkowie owych band zaczęli zwracać uwagę na swój strój, co odnotował, w powieści "Zły", Leopold Tyrmand. Wykazywali oni "pewną skłonność" do odzieży sportowej, choć nosili także "kraciaste cyklistówki, ciemne dwurzędówki i fantazyjne, kolorowe bluzeczki o charakterze sportowym zamiast koszul". Wiadomo też, że "przeszkadzały im kolorowe szaliki wpuszczone w kolorowe koszule sposobem, jakiego używają niektórzy aktorzy filmowi, udający się na korty tenisowe". Kłopot typowo polski? Osoba ukrywająca się pod pseudonimem Miracidium uważa, że tylko polscy miłośnicy dresów są chuliganami. "Będąc za granicą (Niemcy ,Holandia) spotkałem się z innym typem dresiarstwa - byli to ludzie miłujący się w oryginalnych ciuchach typu NIKE i ADIDAS, bardzo inteligentni, nie cechujący się wrodzoną agresją i chamstwem!" Jednak Dąbrowski zauważa, że w innych krajach dresy kojarzą się podobnie. Na dowód tego przypomina film "Nienawiść" w reżyserii Mathieu Kassovitza. Film opowiada o autentycznych zamieszkach, które wybuchły po postrzeleniu (przez policjanta) mieszkańca jednego z podparyskich blokowisk. Koledzy rannego, główni bohaterowie filmu, są właśnie dresiarzami. Zobacz scenę z filmu "Nienawiść": "breakdance" Dąbrowski wspomina także o dresiarzach brytyjskich, którzy tak upodobali sobie firmę Lonsdale, produkującą odzież sportową dla bokserów, że dziś "na plakatach reklamowych i stronach internetowych tylko znikomą część zdjęć stanowią fotografie bokserów, z większości patrzą [...] spode łba wyprowadzający na spacer swe tresowane pitbulle, podejrzani goście o podbitych oczach [...] (aktualna strona internetowa sklepu nie zawiera opisanych wyżej "młodych gniewnych" - przyp. red.). Dlaczego dresy? Dąbrowski stawia kilka hipotez, którą mogą tłumaczyć zamiłowanie współczesnych chuliganów do noszenia odzieży sportowej. Pierwszą jest chęć wyróżnienia się ze społeczeństwa. Cytowany w pracy projektant mody Bernard Hanaoka, powiedział kiedyś, że "wyjście na ulicę w dresie jest tak samo niestosowne jak spacer w piżamie. Dres nosi się w plenerze, sali gimnastycznej albo w domowym zaciszu. Noszenie go w innych okolicznościach jest towarzyskim nietaktem". Nosząc odzież, której nie widzimy zazwyczaj na ulicy, młodzi oznajmiają społeczeństwu "jestem inny niż wy [...]; jeżeli wiecie do czego są zdolni tacy jak ja - bójcie się mnie". Autor eseju zwraca też uwagę na ograniczony wybór dresów (wybiera się kolory i firmy). Z tego powodu odzież sportowa staje się dla członków subkultur "nieformalnym uniformem", który ma pokazać grupie "jestem taki, jaki wy". Ostatnia, choć nie najsłabsza, teza mówi o tym, że dresy są po prostu... wygodne i nie przeszkadzają "w bójkach i gonitwach z policją, tak, jak mogłyby to obić nie projektowane z myślą o tym, i co za tym idzie, krępujące ruchy tradycyjne koszule i marynarki". Dres dla chuligana? Miracidium, który jest najwyraźniej zwolennikiem noszenia odzieży sportowej wyłącznie ze względu na wygodę, martwi się: "Czy wzrost ilości dresów będzie powodował strach przed wyjściem na miasto, wejściem na stadiony i rosnącą ilość pubów z napisami "dresiarzom wstęp wzbroniony"? Nie uważacie to za nienormalne zjawisko, że u nas człowiek z dresem na sobie już z góry skazany jest na wypisanie mu etykiety na czole "cham"?". Odpowiada mu użytkownik o pseudonimie Kaziol: "Lubię chodzić (w dresie - przyp. red.), jest wygodnie i tyle. Innych plusów nie widzę. Minusy to właśnie ten stereotyp, bo jak ktoś mnie widzi to już wiem co sobie myśl. I laski też nie wyhaczysz na taki dresik." Mimo kilku prób zerwania ze stereotypem "dresiarza - chuligana" wydaje się, że nadal jest on aktualny, podobnie jak rozterki Stanisława Jerzego Leca, który pytał "Czy jeśli chcę uprawiać jogging, to muszę zostać dresiarzem?" Posłuchaj piosenki o dresach w wykonaniu zespołu Big Cyc Katarzyna Pruszkowska Cytaty pochodzą z pracy " O tym, dlaczego dresiarze noszą dresy. Rozważania nad antropologią odzieży sportowej w subkulturach chuligańskich" Jakuba Dąbrowskiego; tytuły artykułów pochodzą z podstron portalu gazeta.pl; fragment leadu pochodzi z definicji "dresiarza" opublikowanej w portalu nonsensopedia.wikia.com