To była piąta z kolei i przedostatnia jak na razie wyprawa załogowa na Księżyc. 16 kwietnia 1972 roku rozpoczęła się misja Apollo 16. Pięć dni później, załoga wylądowała na powierzchni Srebrnego Globu. - To był najwspanialszy i zarazem najbardziej przerażający moment w moim życiu - przyznał kilka dni temu na konferencji w Nowym Jorku Charlie Duke, jeden z uczestników wyprawy i najmłodszy człowiek, który stanął na Księżycu (miał wtedy 36 lat). - To był rok 1972 i w Monachium odbywały się Igrzyska Olimpijskie. Stwierdziliśmy, że w takim razie my zrobimy sobie "Olimpiadę Księżycową". Wydawało się nam to całkiem zabawne i nie myśleliśmy o niebezpieczeństwie. Po prostu się wygłupialiśmy. - dodał. Pierwszą "konkurencją" miał być skok wzwyż. Rzecz jasna rozbieg w ciężkim kostiumie i ekstremalnych warunkach był niemożliwy. Duke skoczył więc w miejscu i wzbił się na około 1,2 metra w górę. Wtedy dała o sobie znać waga jego sprzętu i słaba grawitacja. - Kiedy opadałem, ciężar plecaka pociągnął mnie do tyłu - wspominał. - Nie mogłem zmienić pozycji i wylądowałem na nim. W tym momencie myślałem, że już po mnie. Wykonany z włókna szklanego plecak zawierał w sobie wszystkie najważniejsze elementy systemu podtrzymywania życia i doprowadzania tlenu. Jeśli uległby uszkodzeniu, astronauta prawdopodobnie zginąłby na miejscu. - Próbowałem się obrócić, jeszcze przed upadkiem, ale nie dałem rady. Spadłem prosto na niego. Wyobrażałem sobie jak pęka, a ja duszę się na Księżycu, na którym przed chwilą wylądowaliśmy. Wygłupy mogły skończyć się bardzo źle, było o krok od tragedii - podsumował Duke. Astronauta nie powiedział nikomu o tym, że prawie zginął podczas lądowania. Dzięki temu, że misja się udała, Amerykanie wysłali jeszcze jedną w tym samym roku. Apollo 17 był ostatnim załogowym lotem na Księżyc zakończonym powodzeniem. Jednak po 47 latach NASA planuje wysłanie kolejnego. Być może tym razem obejdzie się bez przejawów ułańskiej fantazji.