Tomasz Skory: Dlaczego minister spraw wewnętrznych Ryszard Kalisz złożył dymisję? Eugeniusz Szczerbak: Trudno mi odpowiedzieć na takie pytanie. Minister spraw wewnętrznych jest przełożonym wszystkich policjantów, moim oczywiście też, wobec tego nie mogę komentować. Ale wczorajsze wydarzenia są dość jasne. W południe oświadczył: "Jeśli doniesienia o rzekomej współpracy policjantów komendy głównej z gangsterami się potwierdzą, podam się do dymisji i dwie godziny później podał się do dymisji. Nie ma chyba bardziej wymownego i bardziej kłopotliwego dla policjanta z komendy głównej, takiego jak Pan, zbiegu wydarzeń. Tak, to jest kłopot dla policji. Zarzut, że w komendzie głównej jest gang zorganizowany, w którym uczestniczą wysocy oficerowie, być może i ja osobiście też, jest poważnym zarzutem. A minister nadzorujący tych funkcjonariuszy oświadcza: "Jeśli to się potwierdzi, złożę rezygnację i składa rezygnację". A ja bardzo stanowczo twierdzę: to jest nieprawda, jest to kłamstwo. Pan i wiceminister Brachmański mówicie, że to science fiction. Jednak minister wasze stanowisko zaledwie przyjął do wiadomości. Wcześniej mówił, że z gazety dowiedział się wielu szczegółów, Biuro Spraw Wewnętrznych prowadzi postępowanie, o którym nie można mówić. Minister nie wie, co mówi? Myślę, że minister wie, co mówi, bo minister musi odpowiadać również za klimat. Myślę również, że my mamy prawo, wręcz obowiązek, mówić jak było naprawdę. Nie było tej sprawy, nie było zatrzymań i nie ma gangu w Komendzie Głównej Policji. Pan nadzoruje pracę policyjnej elity - Centralnego Biura Śledczego i policji w policji - Biura Spraw Wewnętrznych; musi Pan kalkulować, kto i dlaczego wymyślił ten zbieg wydarzeń, który odbiera wiarygodność i policji, a i prasie przy okazji. Gdyby miał się Pan domyślać, kto "Gazetę" wrabia - bo rozumiem, że z pańskiego punktu widzenia tak to wygląda - na kogo by Pan wskazał? Na tą chwilę trudno jest mi odpowiadać zdecydowanie. Ja nawet nie wiem, czy to jest wrabianie. Pan naprawdę wierzy, że mogli sobie to wymyślić, tak po prostu? Nie. Wiem, że "Gazeta Wyborcza" popełniła błąd, który dla mnie jest szczególnie bolesny, a błąd odczytuję poprzez choćby brak zwykłej zapobiegliwości. Wystarczyło podnieść telefon i zadzwonić do mnie. Chyba, że to Pan jest zamieszany w całą sprawę. Jeżeli tak uważa "Gazeta Wyborcza", to skończy się to sądem. Zasada "winny jest ten, kto odnosi korzyść" wskazywałaby, że na kompromitowaniu dziennikarzy piszących kłopotliwe rzeczy o policji, a zdaje się, że o tym mówimy, może zależeć tylko pańskim podwładnym. Ręczy Pan za wszystkich, że to nie oni wpuścili "w maliny" dziennikarzy? Za wszystkich nie mogę ręczyć. Ręczę natomiast za siebie. Muszę powiedzieć, że dołożymy wszelkich starań, żeby naświetlić całą sprawę, albowiem szkody, jakie poczyniono tym artykułem o policji, są ogromne. Zastanawiające, że to akurat ci autorzy parę dni wcześniej ujawnili znikanie dziesiątków kilogramów heroiny i kokainy z policyjnych magazynów. Mówi Pan, że to przypadek? My ujawniliśmy, policjanci ujawnili. Centralne Biuro Śledcze ujawniło, Biuro Spraw Wewnętrznych. Nie dlatego, żeby cokolwiek schować, zamieść pod dywan, ale dlatego, żeby złapać przestępcę. Dla mnie jest obojętne, czy to jest bandyta uliczny, czy przestępca w policyjnym mundurze. Ale rozwiązanie dwóch zarządów Centralnego Biura Śledczego nastąpiło po opublikowaniu informacji na ten temat. Myślę, że publikowanie tego typu informacji jest konieczne. Natomiast ważny jest moment. Nie ukrywam i to też chcę podnieść, że na pewno utrudni to dochodzenie do prawdy. Zarząd Centralnego Biura Śledczego w Łodzi rozwiązano po stwierdzeniu znikania narkotyków, być może nawet 120 kilogramów; w Poznaniu - po informacji, że policjanci przekazywali gangsterom tajne dokumenty. Musze spytać: Pan, nadzorujący pracę i Biura Spraw Wewnętrznych, i Centralnego Biura Śledczego, nie zastanawia się nad dymisją? Zastanawiam się. Ale muszę powiedzieć, że tak naprawdę to wszystko zrobiłem z pełną świadomością, nadzorując te służby. Kiedy otrzymałem zadanie nadzoru nad tymi dwoma biurami, to dostałem również polecenie: ścigać wszystkich przestępców, obojętne gdzie są. To robię konsekwentnie i konsekwentnie będę robił dalej, jeżeli będę miał taką możliwość. A w tej ostatniej sprawie, sprawie klimatyzatorów, bierze Pan pod uwagę taką możliwość, że skoro podejrzani są oficerowie komendy głównej, to dochodzenie w tej sprawie prowadzi ktoś inny, ktoś spoza tej struktury. Nie ma podejrzanych oficerów w komendzie głównej, nie ma takiej sprawy, nie była takiej realizacji.