Fale onirycznych dźwięków przywodzą na myśl złote dni rocka psychodelicznego, brzmieniowe eksperymenty kojarzą się raczej z dorobkiem sceny industrialnej, a zapierająca dech w piersi ekspresja przypomina młodzieńczy gniew adeptów hardcore'a. Metalowy jest za to z pewnością miażdżący ciężar gitarowych riffów i przytłaczająca potęga brzmienia. Steve Von Till, gitarzysta i jeden z wokalistów Neurosis, opowiada o nowej płycie, zatytułowanej "The Eye Of Every Storm", oraz o tym, skąd pochodzi zespół i dokąd zmierza. Sprawia przy tym wrażenie człowieka, który dobrze wie, o czym mówi. Ile czasu zajmuje wam przygotowanie materiału i nagranie płyty? Słuchając "The Eye Of Every Storm" nie mogę się oprzeć wrażeniu, że takie dźwięki muszą dojrzewać miesiącami, może nawet latami... Trudno to jednoznacznie określić. Nagrywamy bardzo szybko, bo lubimy wchodzić do studia dobrze przygotowani. Ale i proces komponowania utworów przebiegał w przypadku tej płyty raczej szybko i bez zakłóceń. Przez te wszystkie lata nauczyliśmy się jednego - jeśli zamierzasz spędzić zbyt wiele czasu na myśleniu o piosenkach, będzie to czas stracony. Tworzenie nie jest aktem w który zaangażowany byłby intelekt. Nie myślimy o muzyce, ale pozwalamy się otoczyć duchowi, który ją napędza. Dzięki temu muzyka po prostu z nas wypływa, to takie naturalne. Kiedy już udało nam się otworzyć i pobudzić własną kreatywność, praca nad płytą była łatwa i szybka. Sama sesja nagraniowa zajęła nam chyba osiem dni. Osiem dni? Spodziewałem się raczej ośmiu miesięcy! Nie po to wchodzimy do studia, by się obijać. Większość instrumentów rejestrujemy razem, grając jak na koncercie. Potem dochodzą jeszcze ścieżki wokalne i złożenie tego wszystkiego w całość. Od kiedy nasze płyty produkuje Steve Albini, nie ma żartów. Rozkładamy sprzęt i gramy, szkoda czasu na sztuczki i wygłupy. Co oznacza, że raczej nie zostawiacie sobie miejsca na improwizacje? Kolejna niespodzianka, bo myślałem, że kto jak kto, ale wy lubicie puścić wodze fantazji. No cóż, rzeczywiście przystępując do sesji mamy wszystko dopięte na ostatni guzik, każdy szczegół zaplanowany w stu procentach. Nie dysponujemy takim budżetem jak duże rockowe kapele, które wchodzą do najdroższego studia i zaczynają wymyślać piosenki. Więcej w Serwisie Rozrywka