Powstania narodowe były zrywami desperackimi, ale nie miały raczej szans na powodzenie. Polacy zaczynali rozumieć, że w ten sposób na niepodległość się nie wybiją. Tym bardziej, że kiedy pojawiała się kwestia polska, cała trójka naszych zaborców - na co dzień niespecjalnie przychylnie do siebie usposobionych - jednoczyła się i mówiła wspólnym głosem. Co bardziej umiarkowani Polacy sprzeciwiali się z czasem jakimkolwiek akcjom zbrojnym, stawiając na umacnianie pozycji ekonomicznej należącego do Rosji Królestwa, austro-węgierskiej Galicji i Lodomerii, i będących częścią Prus: Wielkopolski, Śląska i Pomorza. W polskiej społeczności rosło przeświadczenie, że jakiekolwiek kolejne powstanie niepodległościowe będzie niepotrzebnym wykrwawianiem narodu, i bez tego znajdującego się w sytuacji na pozór bez wyjścia. Wydawało się, że jedynym sposobem na wyjście z tej sytuacji byłby jakiś gigantyczny kataklizm, który dotknąłby kraje zaborcze. Zdawał sobie z tego sprawę zresztą już Adam Mickiewicz, który jeszcze na długo przed niepodległością w swojej "Litanii pielgrzymskiej" modlił się o "wojnę powszechną o wolność ludów". W 1914 roku wybuchła wojna powszechna, w której brali udział wszyscy zaborcy i to po różnych stronach. Polacy natychmiast zrozumieli, że nadarza się niesamowita okazja. Zaczęto podejmować działania, mające doprowadzić do wyzwolenia choćby części kraju. Jedni stawiali w tym konflikcie na państwa centralne - Prusy i Austrię, inni - na carską Rosję. Polacy niewiele by jednak osiągnęli, gdyby nie nieprawdopodobnie korzystny dla Polski zbieg okoliczności. Do którego - wypada wspomnieć - niespecjalnie się przyczyniliśmy. Za to świetnie wykorzystaliśmy możliwości, jakie się pojawiły. Oto państwa centralne - Prusy i Austria - zarazem wojnę przegrały, jak i wygrały! Przegrały ją na zachodzie, pobite przez Francję, Wielką Brytanię i USA. Były więc osłabione, co dla Polaków było niesłychanie korzystne. Na wschodzie jednak - w wojnie z innym naszym zaborcą, Rosją - wojnę wygrywały, okupując olbrzymie połacie Rosji i wypierając ją całkowicie z Królestwa. Ta sytuacja sprzyjała naszemu krajowi jeszcze bardziej. Wygraliśmy los na loterii. To, co się stało potem, przypominało już - jakbyśmy to określili współcześnie - serię szóstek w totolotku przez kilka losowań z rzędu.