Kamil Durczok: Jak brzmi druga zwrotka hymnu narodowego? Grzegorz Napieralski: Pyta pan o ten błąd Jarosława Kaczyńskiego? Nie. Pytam pana o to czy pan zna drugą zwrotkę hymnu narodowego? Znam. Jak brzmi? Nie będę śpiewał, bo brzydko fałszuję. Nie. Proszę zacytować tylko tekst. Z ziemi włoskiej do Polski powinno być. Nie. Druga zwrotka hymnu narodowego. Nie będę śpiewał naprawdę. Nie zna pan panie pośle. "Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę, będziem Polakami. Dał nam przykład Bonaparte jak zwyciężać mamy". To może jednak Roman Giertych dobrze robi wprowadzając wychowanie patriotyczne do szkół? Warto uczyć patriotyzmu i absolutnie się z tym zgadzam, tylko nie warto na specjalnej lekcji. Dodatkowa lekcja zniechęci uczniów do tego, aby uczyć się patriotyzmu. Od tego może być historia. Od tego może być lekcja języka polskiego. Od tego może być wychowanie obywatelskie czy wiedza o społeczeństwie i tam te wartości powinny być kultywowane, powinny być uczone. Dlaczego pan mówi, że zniechęci. Jak będzie ciekawe przygotowywane to wcale nie musi zniechęcać. Niewielu znam 8-latów, którzy byliby zachęceni nauką matematyki np. a jednak matematyki się uczą. Ciekawie przygotowana może być nawet lekcja historii, gdzie możemy w sposób bardzo jasny, ale też i ciekawy pokazywać historię Polski, uczyć miłości do małych ojczyzn, czyli do tego regionu, w którym się mieszka. To jest możliwe. Natomiast dodatkowa lekcja absolutnie nie spełni swojej roli. Jest jeszcze jedna obawa, że to Roman Giertych ma tak naprawdę duży wpływ na to jak ta lekcja patriotyzmu będzie wyglądała. I obawiamy się tego, że stojąca za Romanem Giertychem Młodzież Wszechpolska będzie miała duży wpływ na to. Państwo się obawiają, a Roman Giertych te obawy rozwiewa i mówi "Nikt z Młodzieży Wszechpolskiej nie wchodzi do ministerstwa. Nikt nie obejmuje ważnych stanowisk". Ale ten człowiek wywodzi się z tego środowiska. Za nim stoi poseł Wierzejski, który jest przecież jego głównym ideologiem i jego doradcą. Tutaj się obawiamy, że zamiast lekcji patriotyzmu mogłaby być lekcja nienawiści. Zobaczymy. Na razie Roman Giertych mówi, że zaczyna konsultacje w sprawie wprowadzenia wychowanie patriotycznego. Co może zrobić Sojusz, jeśli Sejm odwoła Wojciecha Olejniczka? Ja dzisiaj nie spekuluję czy odwoła. Jeszcze jesteśmy przed głosowaniem. Moim zdaniem nie powinien Sejm odwoływać Wojciecha Olejniczaka. Po pierwsze Wojciech Olejniczak nie złamał prawa. Po drugie wykonywał bardzo dobrze swoje obowiązki wicemarszałka. Po trzecie stał w obronie prawa i konstytucji. Tak naprawdę wszyscy wtedy wicemarszałkowie stanęli po stronie jednej - po stornie obrony konstytucji. Chcieli prac Sejmu, nie chcieli blokady prac Sejmu i za to dzisiaj tak naprawdę ma ponieść karę. Ale w Sejmie rządzi arytmetyka i być może - przynajmniej na razie gdyby wnioskować z koalicyjnego układu sił - to Wojciech Olejniczak będzie odwołany. Liczy pan na to, że złamie się Samoobrona czy Liga Polskich Rodzin? Powiem tak. Polityk w ogóle nie powinien używać określenia "wniosek". Ta sytuacja dla mnie w Sejmie jest kabaretem, dlatego że odwołuje się wicemarszałka Sejmu za czyny innego wicemarszałka tak naprawdę. Odnosiło się do zachowania Marka Kotlinowskiego. Gdyby tak się stało, to w Polsce wszystko jest możliwe wtedy. Arogancja władzy jest wszechobecna. Ja wierzę, że LPR i Samoobrona nie poprą tego wniosku i ten skład wicemarszałków pozostanie nadal taki jaki jest. Ale w tej sprawie nic nie możecie zrobić. To jest pewnie frustrujące uczucie? Nie jest frustrujące. My z PiS-em nie mamy nic wspólnego i z tą obecną władzą rządzącą chcemy być jak najdalej. Jesteśmy alternatywą tak naprawdę na przyszłe wybory, więc jeżeli zostanie odwołany marszałek - nie gdybajmy - to zobaczymy co się będzie działo dalej. A nie ma pan takiego wrażenia, że dostajecie za swoje, za swój upór w sprawie lansowania najpierw Andrzeja Leppera na wicemarszałka Sejmu w poprzedniej kadencji, a potem za taki sam upór przeciwko kandydaturze Lecha Kaczyńskiego na wicemarszałka Sejmu też w poprzedniej kadencji? Jeżeli to ma być jakaś zemsta to tym gorzej. Zemsta, a ktoś może powiedzieć sprawiedliwość dziejowa. Myślę, że dziś w parlamencie jest tak. Otóż na początku tej kadencji zostało podjęte dogadanie się między wszystkimi klubami parlamentarnymi, że poszerza się prezydium Sejmu, żeby każdy klub miał swoją reprezentację. Jeżeli taka zasada funkcjonuje w tym parlamencie to tej zasady trzeba dokonać. Dzisiaj jest pan zwolennikiem takiej zasady, a wtedy, kiedy Sojusz Lewicy Demokratycznej blokował możliwość wyboru Lecha Kaczyńskiego na wicemarszałka Sejmu, to pan zwolennikiem takiej zasady nie był. Po pierwsze, nie blokował, bo zasada była inna. Otóż zasada była taka, że w zeszłej kadencji my forsowaliśmy ideę taniego państwa i chcieliśmy zmniejszać wszystkie organy. Nie, mówiliście, że trzeci klub, jakim w Sejmie jest Samoobrona, ma prawo do posiadania swojego wicemarszałka. I mówiliście, że Andrzej Lepper powinien być tym marszałkiem. To był większy klub niż Prawa i Sprawiedliwości. A potem wicemarszałek Andrzej Lepper został odwołany i co? Ale za co został odwołany. Panie redaktorze, nie możemy w ogóle łączyć tych dwóch spraw. A ja tam myślę, że możemy. A my, dziennikarze, na pewno możemy. Nie możemy dlatego, że Andrzej Lepper został odwołany za całkowicie inne rzeczy - jego wystąpienia z mównicy sejmowej, zachowanie poza parlamentem wtedy właśnie pozostawiało wiele do życzenia. I zachował się wtedy, według wszystkich klubów, bardzo niegodziwie. Ja panu przypomnę, wybór Lecha Kaczyńskiego na marszałka popierali wtedy m.in. Aleksander Kwaśniewski i Marek Borowski. To państwo się upierali, albo Leszek Miller się upierał. Wtedy nasz klub, panie redaktorze, był jednym z największych klubów, natomiast układ wicemarszałków był o wiele mniejszy. Nie przypadało, że na każdy klub był wicemarszałek. Hołdowaliśmy zasadzie taniego państwa. Nie było powiększonego prezydium. W tej kadencji jest powiększone prezydium. To są już stare dzieje. Dobrze, to nie będziemy się już spierać, bo ogląd tej historii mamy zupełnie różny. Chcę pana na koniec krótko zapytać, czy się panu podobają rządowe zmiany w podatkach? Najmniej uposażona osoba zarobi około 19 złotych - to też dobrze. Natomiast znów Polacy zostali oszukani, ponieważ zmiany podatkowe miały być o wiele głębsze, miały być całkowicie inne. Zostały odłożone do roku 2009, więc ja zapytuję: gdzie jest ta obietnica z klipu wyborczego, że pani Hania, która pracowała w hipermarkecie, miała ponad 200 złotych mieć w portfelu. Okazuje się, według tabeli, która pojawiła się w jednej z gazet, że zarobi tylko 19 złotych. Tak, to "Dziennik" pokazuje dzisiaj. Ale my też będziemy obserwowali to, co się będzie działo z propozycjami minister Gilowskiej w Sejmie, bo tam również mogą się dziać rzeczy ciekawe. Dziękuję bardzo - Grzegorz Napieralski, sekretarz generalny SLD, był gościem Kontrwywiadu.