Posłuchaj: Kamil Durczok: Czy pan nie uważa, że premierowi RP nie przystoją występy w stylu wczesnego Bogdana Łazuki? Adam Bielan: Nie, myślę, że to nie najtrafniejsza ocena wystąpienia pana premiera. Premier miał wystąpienie programowe, ponad godzinne, wystąpienie, w którym z założenia miał pochwalić się swoimi sukcesami, powiedzieć o tym, czego dokonał w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy. I jednocześnie odniósł się, jak rozumiem o tym pan mówi, do tego, co zrobiła, a w zasadzie nie dokonała PO. Odnoszę się do różnych rzeczy, m.in. do tego, że pan jako specjalista od marketingu politycznego powinien wiedzieć, że język ciała prezentowany przez pana premiera był mocno amatorski. To wygrażanie paluszkiem to jest coś, czego na kursach zachowania przed kamerą uczy się wszystkich i odradza się to bardzo mocno. Premier Marcinkiewicz jest osobą bardzo popularną w tej chwili i w jakiś sposób tę popularność zdobył. Myślę, że bardzo wielu delegatów PiS takiego przemówienia oczekiwało. Trzeba pamiętać, że to był kongres, który podsumowywał 4 lata. W ciągu tego czasu PiS z małej partii, kilkudziesięcioosobowej, mającej poparcie mniej niż 10 procent, stał się partią dominującą na polskiej scenie politycznej i ku zaskoczeniu wszystkich w ubiegłym roku wygrał wybory parlamentarne i prezydenckie również. A myśli pan, że wszyscy ci zgromadzeni oczekiwali też ataków na PO? Nie. Chcę wyraźnie powiedzieć, że obrady trwały 16 czy 17 godzin. W jej trakcie nazwa PO padła może 7-8 razy. Może to były znaczące razy? Kazimierz Marcinkiewicz przemawiając ponad godzinę, odnosił się do PO przez kilkadziesiąt sekund i to była naprawdę zupełnie inna konwencja niż zjazd PO, który przyzna pan, skoro mówił pan o Łazuce, że przypomniał bardzo często kabaret polityczny. Przyznam, ale nie przeszkadza mi to w ocenie tego, co robił premier. Premier rządu RP powinien trochę więcej wstrzemięźliwości, zwłaszcza w cytowaniu własnego syna, prezentować na kongresie największej partii, która rządzi w Polsce. Być może, ale nie jestem rzecznikiem rządu. A po co był ten kongres? Po pierwsze, to jest kongres wymagany prawem i statutem PiS-u. Po 4 latach odchodziły stare władze, zdawały sprawozdanie ze swojej działalności, wybieraliśmy nowe. Po drugie, była to bardzo ważna debata programowa. Skupiliśmy się na kilkudziesięciu sekundach wystąpienia premiera, podczas gdy w trakcie tego zjazdu mieliśmy ponad 3-godzinny blok programowy, w którym występowała pani wicepremier Gilowska, pani minister Fotyga, pan minister Ujazdowski. Rozumiem, że był też wstępem do kampanii samorządowej. Jeśli tak, to jaki przekaz ma towarzyszyć wszystkim tym, którzy pod szyldem PiS-u w tej kampanii będą chcieli startować? Kampanię samorządową zostawmy na boku. Ona się pewnie rozpocznie nie wcześniej niż we wrześniu. Chce pan powiedzieć, że ten kongres nie miał żadnego związku z tą kampanią? Termin został wyznaczony przez prawo. Ale jeśli mówimy o przekazie, który chcieliśmy zaprezentować społeczeństwu, to oczywiście on się zawiera w haśle tego zjazdu, czyli PiS bliżej ludzi. Rozwijając tę myśl, PiS musi słuchać ludzi, nie może zapomnieć o tym, dlaczego wyborcy wybrali naszą partię, bo popełni błędy innych partii, które również cieszyły się dużą popularnością jak AWS czy SLD, a po czterech latach przegrywały. Panie pośle, pan mówi PiS bliżej ludzi, PiS musi słuchać ludzi. Czy musi słuchać też górników? Czy musi słuchać też lekarzy? Z całą pewnością,. Jakoś tak nie wygląda, żeby wicepremier Dorn chciał bardzo słuchać lekarzy i tego co mają do powiedzenia. Wicepremier Dorn jest ministrem spraw wewnętrznych i administracji, odpowiada za bezpieczeństwo obywateli i o ile minister zdrowia czy minister finansów, czy premier mogą negocjować z lekarzami, to minister Dorn jest odpowiedzialny za to, żeby bezpieczeństwo obywateli nie było zagrożone. Co nie przeszkadza mu pogrozić palcem lekarzom - a to ich weźmie w kamasze, a to ich zwolni z pracy, a to ich postawi przed sądem, złoży doniesienie do prokuratury. Taka już jest niewdzięczna rola wicepremiera. Rozłożył pan ręce. Myślę, że pan premier Dorn zdaje sobie sprawę, że tymi działaniami nie przysparza sobie popularności, ale nie od tego jest w tym rządzie. Minister spraw wewnętrznych musi dbać o bezpieczeństwo obywateli, w momencie kiedy docierają do nas dramatyczne sygnały, że niektórzy lekarze odmawiają pomocy, to premier Dorn nie ma innego wyjścia. Mam nadzieję, że ten konflikt zostanie szybko rozwiązany przez ministra zdrowia, przez ministra finansów. Panie pośle, dzisiaj w "Newsweeku" jest rozmowa Anity Werner i Pawła Siennickiego z Andrzejem Urbańskim. To jej fragment: - Został pan odstrzelony (to jest bardziej stwierdzenie niż pytanie). - W tym sporcie to normalne. Zaatakowały mnie hieny. - Może raczej młode wilki? Adam Bielan i Michał Kamiński. Dlaczego pytał pan Adama Bielana czy nie inspirował tekstów Rzeczpospolitej. - Bo otrzymałem taką informację. Mam zwyczaj wyjaśniania takiej sprawy natychmiast. Co pan na to? Ja mogę powiedzieć, że minister Urbański zachował się honorowo po publikacji "Rzeczpospolitej". Pytanie czy ta publikacja w takim dniu, tuż przed kongresem była przypadkowa czy nie. Nie jesteśmy pewnie w stanie tego wyjaśnić. W publikacji tak naprawdę nie ma żadnych dowodów na to, że minister złamał prawo. Można zarzucać mu jakieś załamanie zasad etycznych, czy zasad, którymi kieruje się PiS. Panie pośle, ale tam jest wyraźna sugestia. Pan inspirował ten tekst? Absolutnie nie. Jeżeli pan pyta mnie o konfrontację w sprawie tekstu "Rzeczpospolitej" to ona się odbyła i mogę powiedzieć, że po tej konfrontacji przeszedłem z panem ministrem Urbańskim na "ty". Kto ją przeprowadzał? Czy to była konfrontacja w cztery oczy? Nie. Zadzwoniliśmy do dziennikarza, który ten tekst pisał i on jednoznacznie stwierdził, że pisze normalną sylwetkę pana ministra Urbańskiego. Ja uważam ministra Urbańskiego za bardzo dobrego polityka, za świetnego szefa kancelarii. Myślę, że panu prezydentowi Kaczyńskiemu będzie bardzo trudno znaleźć dobrego następcę, równie dobrego jak minister Urbański. Mam nadzieję, że to co się stało to nie jest koniec kariery politycznej ministra Urbańskiego, że jeszcze wróci. Z żalem mówi pan, że minister Urbański nie jest już ministrem? Tak. Z żalem, bo uważam że był dobrym szefem kancelarii. Myślę, że cała sprawa była trochę takim medialnym balonem. To dlaczego się podał do dymisji? Zachował się honorowo. Jak rozumiem nie chciał obciążać medialnie wizerunku prezydenta Kaczyńskiego. Natomiast chcę podkreślić wyraźnie, że nikt mu nie udowodnił złamania prawa. Ciekawy wątek, chętnie bym go kontynuował. Dziękuję bardzo za rozmowę.