W 1972 - wtedy jeszcze jako Marie Heffernan - z niewiadomych przyczyn z dnia na dzień przestała mówić. Kiedy trafiła do szpitala, lekarze zrzucili to na ciężkie zapalenie oskrzeli. Sęk w tym, że była zupełnie zdrowa, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu, więc nie potrafiła tego wytłumaczyć. Cała historia mogła skończyć się już wtedy, jeśli w szpitalu ktoś odpowiednio zbadałby problem. Co prawda lekarze zrobili jej jedno zdjęcie RTG, ale niczego nie zauważyli. Marie nie odezwała się ani słowem przez następne 12 lat. Jako nastolatka nie miała łatwego życia w szkole, bo choć uczęszczała do katolickiej placówki, jej koleżanki znęcały się nad nią i wyśmiewały. Jeden z księży prowadzących zajęcia nazwał nawet jej niecodzienne schorzenie "robotą diabła" i sugerował usunięcie dziewczyny ze szkoły, argumentując ten pomysł tym, że klątwa może przenieść się na inne uczennice. Oskarżona o uprawianie czarów i niezdolna do obrony przed absurdalnymi wymysłami nauczycieli została odsunięta od klasy i uczyła się osobno. Jej przyjaciele i rodzina szybko opracowali sposoby na komunikację w postaci podawanych karteczek z napisanymi wiadomościami. Potem nauczyła się języka migowego. Myślała, że do końca życia będzie już niemową.