Marcin Zaborski: Podzielone są rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej ws. ekshumacji zapowiadane przez prokuraturę. Wsłuchuje się pan w argumenty tych, którzy tych ekshumacji nie chcą? Andrzej Melak: Tak, proszę pana, bo ja to śledzę od początku. I znajduje pan taki argument przeciwników tych ekshumacji, który pan rozumie, który do pana przemawia? - Tak, jak już powiedziałem, od początku uczestniczyłem w identyfikacji brata. Widziałem go, dotykałem, widziałem jak leżał. Obiecano mi, że będzie ubrany, że będzie pochowany tak, jak przewiduje obrządek chrześcijański, po katolicku. Później okazało się, że pierwsze ekshumacje wskazały, że tak nie było. Ale panie redaktorze, wracając do początku sprawy. Nam w Moskwie pani minister Kopacz Ewa powiedziała wobec 300 osób zgromadzonych, członków rodzin, że Polacy uczestniczyli - zarówno polscy lekarze, jak i prokuratorzy - w sekcjach, że robili to z wielkim znawstwem, ramię przy ramieniu, bok przy boku. Uwierzyliśmy, bo my wierzyliśmy, że siła polskiego państwa, nasi ministrowie pojechali tam po to, by przypilnować polskich interesów. W tamtym czasie, panie pośle, zastępca szefa kancelarii prezydenta Jacek Sasin, dziś poseł PiS, mówił tak: "Pamiętajmy o tym, że tam na miejscu w Moskwie były rodziny. Nie jest tak, że te ofiary były składane do trumien samotnie, gdzieś w jakimś magazynie. Wszystko odbywało się z wielkim poszanowaniem dla ciał ofiar, w towarzystwie rodzin. Naprawdę myślę, że wszytko było godnie". - Proszę pana, nie przypuszczam, żeby pan Sasin był obecny przy wkładaniu - my nie byliśmy. To jest nieprawda, że uczestniczyliśmy przy wkładaniu ciał naszych bliskich do trumien - tak nie było. Moja rola przynajmniej i tych, z którymi rozmawiałem kończyła się zawsze na tym, że zostałem wezwany na salę, odkryto mi brata, był przedstawiciel rosyjskiej prokuratury, przy mnie także był chyba jakiś oficer służb polskich, który mówił po polsku i pomagał mi nawet, podniósł brata... Chciałem zobaczyć, dotknąć itd. Ale nie o tym chciałem mówić. No właśnie, minęło 6 lat, ponad 6 lat od tamtego momentu i dziś, kiedy słyszymy, że mają być ekshumacje, część rodzin mówi: nie chcemy tego działania prokuratury, a lider Prawicy RP w tym studiu rano, w rozmowie z Robertem Mazurkiem, Marek Jurek mówi tak: Wola każdej rodziny powinna być uszanowana. Pamiętajmy, czym są prawa jednostki i prawa każdej rodziny. To najświętsze prawo natury ludzkiej, jakim jest szacunek dla zmarłych. Jeśli ktoś prosi, żeby trumien nie otwierać, to się nie otwiera. - Panie redaktorze, zaniechano z przyczyn tylko wiadomych prokuraturze polskiej i naczelnemu prokuratorowi i premierowi Polski, zaniechano uczestnictwa w sekcjach naszych bliskich w Moskwie. Okazało się, że tam nie uczestniczyli - dopiero po pół roku. Obowiązkiem polskiej prokuratury, nakazem przewidzianym w kodeksie karnym jest natychmiast po przywiezieniu tych ciał do Polski dokonanie powtórnej sekcji, obejrzenie tych zwłok. Tego nie dokonano. Jeżeli tego nie dokonano i zgotowano nam takie dodatkowe przeżycie po 6 latach to ja w tym względzie te rodziny rozumiem, sam cierpię i sam się denerwuję i wiem, że nie jest to łatwe. Ale wymogi śledztwa są tu bezapelacyjnie ważniejsze niż protesty rodzin. Rzecznik Episkopatu Polski dziś wydaje oświadczenie i pisze tak: "współczujemy wszystkim rodzinom, które straciły swoich bliskich pod Smoleńskiem i dla których ekshumacja jest doświadczeniem traumatycznym i nie do przyjęcia. Ich głos powinien być wzięty pod uwagę". - Ja rozumiem, wie pan, wszystkie głosy. To są wszystkie głosy... Czemu tych głosów nie było wtedy, kiedy one powinny być? Powinny być w kwietniu 2010 roku, wtedy zostaliśmy okłamani przez panią premier, przez pana premiera i przez te osoby, które uczestniczyły i były w Moskwie. Nas zapewniono, że polscy prokuratorzy, polscy lekarze, byli obecni i czynnie uczestniczyli w sekcjach zwłok. Co by pan powiedział w przypadku takim, jak mnie dotyczył. W styczniu 2011 roku przyszły protokoły sekcyjne, które udostępniono nam po przetłumaczeniu. Czytałem protokół sekcyjny. Czytałem wie pan, jak bajkę, która nie dotyczy w ogóle mojej osoby. Było podane: "Osobnik płci męskiej, wysoki wzrost 195 cm, waga 105 kg, lekko otyły". To dotyczyło mojego brata, brat miał 172cm, ważył około 105 g i nie miał tych obrażeń, które były tam wymienione. Natychmiast napisałem prośbę o ekshumację i sekcję. Nie dokonano tego. Pytanie, co odpowiedziałby pan Małgorzacie Rybickiej, jednej z tych osób, które protestują i nie chcą ekshumacji, żonie Arama Rybickiego, która pisze do Zbigniewa Ziobry tak: "Przyczyna śmierci każdej z ofiar jest taka sama, więc jeżeli rzeczywiście prokuratorzy chcą w ludzkich szczątkach szukać dowodów na swoje hipotezy dotyczące katastrofy, to nie muszą ich szukać we wszystkich ciałach". - Panie redaktorze, powiem tak... 9 dotychczasowych ekshumacji, 9 powtórnych sekcji wykazało, że w 6 przypadkach są omyłki. Potwierdza pan to? Tak, to jest potwierdzone. Wiemy o tym już od dłuższego czasu. - No właśnie. Jaka jest gwarancja, że ja i pozostałe rodziny stoją przy trumnach własnych braci, mężów, żon, bliskich? Nie ma żadnej. Tyle, że sytuacja jest taka, że jedni chcą mieć tę pewność, a inni chcą już tę sprawę zamknąć i tych ekshumacji nie chcą. - Tak, ale przepisy są jednoznaczne. Ja myślę, że na pewno nie będzie prokuratura zaczynała od osób tych, które nie chcą. Marcin Zaborski