Konrad Piasecki: Panie generale, czy policja już wie, jak nazywał się trzylatek odnaleziony w Cieszynie? Andrzej Matejuk: - Nie, w dalszym ciągu nie wiemy. Mamy nadzieję, że właśnie publikacja zdjęcia pomoże nam w ustaleniu tożsamości tej osoby, tożsamości rodziców. Będzie na pewno wtedy przełom w czynnościach śledczych, bo w tej chwili... Nie ma żadnych zgłoszeń o zaginięciu takiego chłopca? - To nas bardzo dziwi, że nie było zgłoszenia o zaginięciu, bo zwykle w takich wypadkach po kilku minutach, po godzinie, najdłużej po dobie każda osoba, opiekun czy rodzice zgłaszają, są w wielkim zmartwieniu, że dziecko zginęło. Tutaj nie ma takiego zgłoszenia. Czy to nie przesądza, panie generale, że możemy domyślić się, jaki był przebieg wydarzeń, że ten chłopiec został pobity i po prostu utopiony? - W tej chwili to jest jakby pierwsza wersja prowadzonego śledztwa, że niestety były to działania przestępcze, że to dziecko bardzo malutkie zginęło, ponieważ opiekunowie to dziecko pobili. I oni najpierw utopili te zwłoki, a dzisiaj starają się ukryć sam fakt posiadania dziecka być może? - Wstępne ustalenia takie są, bo jeżeli nie mamy zgłoszenia, nie jesteśmy w stanie ustalić tożsamości, to znaczy, że ktoś to specjalnie ukrywa. Oczywiście nie wykluczamy innej możliwości, inne wersje również są sprawdzane. Jestem przekonany, że po publikacji zdjęcia uda nam się ustalić tożsamość i to będzie przełom w czynnościach, mających na celu ustalenie wszystkich okoliczności tego zdarzenia. Cieszyn to granica, być może to jest dziecko z innego kraju? - Współpracujemy z policją czeską, w ogóle współpracujemy z wieloma policjami, tutaj również wykorzystujemy kanał Europolu. Ale cały czas wielka zagadka, co się tak naprawdę wydarzyło. - Wielka zagadka i czekamy na przełom. Śmierć chłopca - są wyniki sekcji zwłok A nie jest dla pana zagadką, jak to się stało, że dwóch policjantów w towarzystwie komornika po spotkaniu z dłużnikiem ląduje poparzonych w szpitalu? - Tak się zdarza, niestety. Niestety, nie wszystkie okoliczności można przewidzieć. Tutaj trzeba wziąć pod uwagę, że policjanci jadą na takie zdarzenie, również wiedzą, jaka to jest osoba. Tutaj nic nie wskazywało, że może być takie agresywne zachowanie, bo jeżeli by było jakiekolwiek przypuszczenie, to by pojechali policyjni antyterroryści, ich działania są bardzo zdecydowane. Tutaj na pewno nie było takich przesłanek, to była sprawa z powództwa cywilnego, nieporozumienia sąsiedzkie i oczywiście z tych wstępnych ustaleń osoba powiedziała, że spokojnie wyda ten samochód, poszła do garażu i w pewnym momencie wybiegła. I to właśnie policjanci, stojąc przed komornikiem, w dużej mierze go ochronili, biorąc na siebie tę ciecz, która została wylana. Trudno chyba nie mówić tu o jakimś błędzie w policyjnej sztuce. - Oczywiście przy każdym takim przypadku bardzo szczegółowo analizujemy zdarzenie. W tym przypadku również Komendant Wojewódzki Policji wysłał pracowników z wydziału kontroli, żeby zbadać okoliczności samego zdarzenia. W tej chwili to są wnioski za pochopne, że policjanci popełnili błąd. Doszło do takiego zdarzenia i ja uważam, że niestety nie wszystko w naszej pracy uda się przewidzieć. Ale pan tak intuicyjnie myśli, że raczej pan ich nagrodzi, czy raczej spuści zasłonę milczenia na to, co się tam wydarzyło? - Podejmę decyzję po analizie materiału wyjaśniającego. Tak jak wspomniałem, po każdym takim wydarzeniu, gdzie następuje uszczerbek na zdrowiu policjanta, są prowadzone czynności wyjaśniające. Zostaną przeprowadzone, będą wnioski, wtedy my również podejmujemy decyzję. Nie chciałbym przesądzać już dzisiaj. Tragedia podczas eksmisji - policjanci podpaleni A co ze sprawą dużego uszczerbku, ale tym razem finansowego - pięć milionów złotych we Wrocławiu? Czy już wiadomo, w jaki sposób te pieniądze zginęły i kto mógł być sprawcą tego napadu? - Prowadzimy bardzo energicznie śledztwo w tej sprawie, są sprawdzane wersje, oczywiście o wielu rzeczach nie możemy mówić. Ale czy jest możliwe, że ci ludzie, którzy podjechali do sortowni pieniędzy i pobrali te pięć milionów nie byli w jakikolwiek sposób związani z firmą ochroniarską? - Na pewno osoby, które dokonały kradzieży, dokładnie wiedziały, jaki jest mechanizm wydawania pieniędzy. Również wiedzieli o procedurach, zarówno tych, które są przestrzegane, jak i tych, które nie są przestrzegane. Oczywiście jedna z wersji zakłada, że są to pracownicy, byli pracownicy jednej i drugiej firmy, ale również nie możemy wykluczyć, że te informacje dotarły w inny sposób do przestępców, którzy zaplanowali takie działania. Jest już jakiś wytypowany krąg podejrzanych? - Jest kilka wersji i policja bardzo intensywnie w tej sprawie pracuje. Jestem przekonany, że również tutaj uda się ustalić sprawców. Kradzież 5 mln złotych - złodziei było dwóch Panie generale, czy sprawa tzw. gangu zabójców, czyli osób, które napadały na właścicieli kantorów okaże się najpoważniejszą sprawą kryminalną w historii Polski? Trudno powiedzieć, czy to będzie najpoważniejsza sprawa, ale na pewno jest to sprawa bulwersująca. Dzisiaj ci ludzie są podejrzewani już nie o kilka zabójstw, lecz kilkadziesiąt. - Może nie o kilkadziesiąt, ale na pewno w tej chwili zebraliśmy dowody dające podstawę do przedstawienia im zarzutu popełnienia morderstw w sześciu sprawach. To zostało już zamknięte. Oczywiście prowadzimy w tej chwili analizę innych, podobnych spraw i ciężko powiedzieć, czy ta sprawa będzie się rozwijała. Mówi się o podejrzeniu czterdziestu zabójstw na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat. Pan uważa, że to możliwe? - Myślę, że ta liczba jest przesadzona. Prawda jest taka, że analizujemy wszystkie zabójstwa osób, które nastąpiły w podobny sposób, tzn. w wyniku postrzelenia. Takich zdarzeń na przestrzeni dwudziestu, trzydziestu lat było dużo. W każdej komendzie wojewódzkiej pracują policjanci, którzy zajmują się sprawami niewykrytymi, tzw. Archiwum X, i to oni analizują te wszystkie sprawy. Ale czy już można mówić o kilkudziesięciu sprawach, które łączy podobny sposób wykonania - dokonania przestępstwa? Albo ta sama broń, na przykład? W tej chwili jest za wcześnie, żeby wyciągać takie wnioski. W dalszym ciągu analizujemy wiele spraw. Ja myślę, że za jakiś czas uda się powiedzieć, czy sprawa się rozwija - czy te sześć przestępstw, których dokonali, to jest końcówka. Czy policja czuje już koniec kryzysu? - Myślę, że w dużej mierze tak, dlatego, że faktycznie wszystkie zasilenia finansowe, które są przesyłane z Ministerstwa Finansów, są wydawane czas. Nie jest tak, że są jakieś zaległości, opóźnienia, że nie macie czym płacić? - Nie mamy zaległości, a to ułatwia nam pracę. Między innymi dlatego jednym z priorytetów finansowych - w tym roku - jest systematyczna wypłata wszystkich świadczeń należnych policjantom. Premier powiedział przed kilkoma miesiącami, że będziecie pierwsi, którzy odczują koniec kryzysu. Jako papierek lakmusowy pan mówi: kryzys zbliża się do końca. - Ja powiem tak, policja ma trudny budżet finansowy, ale możemy przewidzieć, jakie środki finansowe do nas wpłyną. To ułatwia nam planowanie dalszych wydatków. Rozumiem, że najważniejsze jest to, że Ministerstwo Finansów nie opóźnia przysyłania pieniędzy? - Ministerstwo Finansów nie opóźnia. Ja mam nadzieję, że wszystkie rezerwy celowe, które się znajdą, będą trafiać do policji, bo potrzeby policji są bardzo duże. Komendant Główny Policji - dziękuję bardzo. Dziękuję bardzo.