Marcinkiewicz: Ja naprawdę lubię PiS
Ja w ogóle lubię ludzi i naprawdę lubię PiS - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Kazimierz Marcinkiewicz. Były premier nie wyklucza, że w jego szkole liderów politycznych wykłady mógłby mieć także Jarosław Kaczyński.
Konrad Piasecki: Cieniasy pana prześcignęły? Lepsze w sondażach.
Kazimierz Marcinkiewicz: Ale to bardzo prawidłowo. Uczą się i są lepsi.
Mówił pan o nich cieniasy, dziś pan daje mocną czwórkę. To co, z cieniasów zmienili się w grubasów?
To jest tak, że oni są chyba troszkę wdzięczni za to, że mówiłem prawdę.
Pobudził ich pan do działania.
Dokładnie. A z gabinetu cieni wśród Rady Ministrów jest może dwójka ludzi.
A w rządzie ilu?
No właśnie tylu.
Dziewięciu byłych członków gabinetu cieni jest dzisiaj w rządzie, albo w Radzie Ministrów, albo na stanowiskach wiceministerialnych.
Ale nie są na tych miejscach, na których wtedy byli.
Nie zawsze, to prawda. Raczej nie są. Jan Rokita był w takim razie czołowym cieniasem, bo to jego odejście tak dobrze zrobiło temu rządowi.
Nie. O Janie Rokicie nigdy tak nie myślałem. Jest kolegą i wiem, że jest człowiekiem bardzo pracowitym.
Czyli stał na czele cieniasów, ale sam cieniasem nie był?
Może.
Widzi pan jakieś słabe punkty w tym rządzie?
Myślę, że są takie punkty, ale po stu dniach raczej się mówi o tych najlepszych. Takich dobrych punktów jest sporo.
W tym jest świetny Donald Tusk. Ja chciałbym z panem o tych najgorszych porozmawiać.
Nie mówię tylko o panu premierze. Naprawdę to, co dzieje się w Ministerstwie Finansów, to co robi minister Rostowski to jest bardzo interesujące. I minister Gomułka. To są naprawdę świetni ekonomiści, znani w Europie.
Może bardzo interesujące, ale jeśli się spojrzy na losy podatku liniowego albo podatku Belki to mam wrażenie, że oni nie zawsze trzymają kontakt ze swoją polityczną bazą.
Ale najpierw się mówi o tym, co się robi, a nie, co się mówi. Zrobiło się budżet i ten budżet jest dużo lepszy niż mógłby być. Ma niższy deficyt budżetowy, ma podwyżki dla nauczycieli. Jest na tyle skromniejszy, że daje możliwość, daje perspektywę utrzymania wzrostu gospodarczego.
O najsłabszych punktach, o najgorszych ministrach tego rządu pan mówić nie będzie?
Myślę, że jeszcze nie.
Bo pan się do tego rządu zaleca, jak mówi Jarosław Kaczyński.
Zalecać się kończyłem jakiś czas temu. To jest 48 lat.
Nie zalecał się pan do żony nigdy?
Do żony i owszem.
Podobno w małżeństwie należy się zalecać od początku do końca.
I owszem. Nie mogę tego zrozumieć. Jak się kogoś wspiera, popiera, uważa, że robi, czy powinien robić ważne rzeczy dla Polski, to od razu trzeba z tego ciągnąć jakieś korzyści. Nie. Ja to robię bez korzyści.
Pan doskonale wie, że wspierając ten rząd pan kręci stryczek na własną posadę w Londynie. Prawda?
Trudno. Nie potrafię inaczej.
Ale tak jest. Pan wie, że z tego Londynu będzie musiał wyjechać lada chwila? W każdym razie Sławomir Skrzypek nie zostawi tam pana.
Ja wiem, że umówiłem się na dwa lata. Wiem, że pracuję ciężko. Że rozpocząłem projekty ważne dla Polski. Ważne dla Polski i Ukrainy na przykład.
A jak pan tak mówi, to politycy PiS mówią: "Marcinkiewicz oczywiście żartuje, bo taka umowa w jego wydaniu to farsa".
Czuję, że tym razem znów mi ktoś przerwie.
Ja jestem tego pewien. Rozmawiałem o tym z jednym z polityków PiS i on powiedział, że może Kazika byśmy zostawili, gdyby nam się to opłacało, ale nam się to zupełnie nie opłaca.
Będę musiał wrócić i zakładać partię i odbierać głosy PiS-owi. Co zrobić?
Trochę pewnie też.
Będzie pan zakładał tę partię? Bo tutaj Zaleski, Ujazdowski, Polaczek czekają. Łakną pana jak kania dżdżu.
Nie wiem, zastanawiam się oczywiście nad tym. Na razie wydaje mi się, że powinienem jeszcze przez rok popracować w Londynie. Polska stamtąd wygląda inaczej, inne projekty się pojawiają. Polska wygląda naprawdę lepiej. Każda wizyta, np. wizyta Donalda Tuska w Moskwie, wyglądała stamtąd - i tak została odebrana - doskonale. Że wreszcie Polska się otwiera, nie ma kompleksów, rozmawia z każdym. Po prostu inny świat.
Rozumiem, piękny wielki Londyn i piękne atrakcje tego miasta, ale z drugiej strony ma pan długi wdzięczności. To pan namawiał tych opozycyjnych wobec Jarosława Kaczyńskiego polityków PiS-u, aby się kopali z "zakonem PC". A teraz oni gdzieś tam w opozycji biedują sobie, czekają na wybory europejskie i liczą na pana.
Nie namawiałem.
Sam pan - w rozmowie ze mną - mówił, że powinni się kopać.
Ja naprawdę lubię PiS.
Jeszcze? Jarosława Kaczyńskiego też?
Ja w ogóle lubię ludzi.
Jarosława Kaczyńskiego najbardziej?
Najbardziej żonę i dzieci, ale Jarosława Kaczyńskiego także lubię.
A co z tą partią, którą pan będzie musiał założyć po powrocie?
Jak będzie taka potrzeba, to będzie trzeba to zrobić. Nie ma na to rady.
Na wybory europejskie?
Na przykład.
Jest już jakiś gotowy pomysł?
Zawsze są pomysły. Pomyły leżą w szufladach po to, żeby kiedy są do odpalenia, odpalać je.
Kiedy będzie pan odpalał te pomysły? Przed wyborami europejskimi?
Nie powiedziałem jeszcze, że będę.
A jak będzie je pan odpalał, to z Janem Rokitą?
Jana Rokity brakuje w polityce.
A Kazimierza Marcinkiewicza?
Nie czuję tego.
Bo chodzą takie wieści, jak mówi Jarosław Kaczyński, że w pewnym momencie Donald Tusk wycofa się ze stanowiska premiera i może go zastąpić Marcinkiewicz.
Ciekawa propozycja.
Nie ma pan ochoty drugi raz wejść do tej samej rzeki?
Ciekawa propozycja, tylko że jest składana nie przez Donalda Tuska, a tylko przez Jarosława Kaczyńskiego. A to nie to samo.
A gdyby Donald Tusk ją składał?
To naprawdę są mrzonki i pisanie palcem po wodzie. Ja mam co robić. Naprawdę praca w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju, jest pracą bardzo interesującą, dającą satysfakcję i pracą także polską, dlatego że pracujemy także dla Polski.
Na podobne pytanie w dzisiejszym wywiadzie do "Dziennika", pan odpowiada długą ciszą na temat tego premierowania i wchodzenia drugi raz do tej samej rzeki.
Ja nawet nie wiedziałem, że daję wywiad dla "Dziennika".
Ale długa cisza była.
Bo coś tam myślałem.
Pan chyba nie zostanie tym premierem po Tusku. Myślę, że są inni kandydaci w Platformie.
No oczywiście, że są.
A co ze szkołą liderów politycznych?
Kończymy przygotowania. Myślałem, że dziś uda nam się ogłosić nabór, ale zrobimy to pewnie w tym tygodniu.
Kto będzie wykładał? Rokita będzie wykładał?
Mam nadzieję.
Jak to? Jeszcze pan nie wie? To już pan układa projekt, a nie wie pan czy Rokita jest dogadany?
Ale ja pracuję w Londynie, a Rokita mieszka w Krakowie. To jest jednak kawałek.
Bo Jarosław Kaczyński powiedział, że w ramach tego lubienia, mógłby chętnie powykładać w takiej szkole.
Mamy to w założeniach programowych, żeby wszystkich najważniejszych polityków na takie czterogodzinne debaty z tymi młodymi ludźmi zapraszać.
Z lewicy też ktoś będzie?
Myślę, że nie wykluczamy tego.
Raczej Aleksander Kwaśniewski, czy Leszek Miller?
To jest naprawdę tak, że warto spotkać młodych ludzi z tymi politykami, którzy mają coś do powiedzenia. Myślę, że na lewicy są ludzie, którzy mają coś do powiedzenia, w związku z tym też warto, żeby do takiej debaty doszło. W Polsce nie ma debaty politycznej, nie ma debaty publicznej. Jest debata na obrazki, na głupotki, natomiast nie ma tego, co jest w Polsce naprawdę ważne, czyli poważnej debaty.
I pomyśleć, że mówi to człowiek, który lepił bałwany i biegał po plaży półnago.
Nie tak całkiem półnago.