Reżyserka ukończyła studia w Instytucie Filmu i Mediów Uniwersytetu w Kopenhadze (1976-1980), a następnie w Państwowej Szkoły Filmowej na wydziale reżyserii (dyplom 1984). Scherfig napisała i wyreżyserowała kilka filmów krótkometrażowych, słuchowisk i przedstawień radiowych oraz seriali telewizyjnych. Do tej pory zrealizowała cztery filmy pełnomatrażowe: "The Birthday Trip" (1990), "On Our Own" (1998), "Włoski dla początkujących" (2001) i "Wilbur chce się zabić" (2002). Głównym bohaterem najnowszego obrazu reżyserki jest Wilbur - ponury, smutny człowiek, który wielokrotnie podejmuje próby samobójcze. Na ekrany polskich kin komediodramat "Wilbur chce się zabić" trafił 14 maja 2004 roku. O pracy nad filmem opowiada Lone Scherfig. Geoffrey Macnab: Skąd się wziął pomysł na ten film? Lone Scherfig: Scenariusz "Wilbura" zaczęłam pisać jeszcze przed "Włoskim dla początkujących". Nakręciłam już kilka filmów o braku pewności siebie i samotności, pomyślałam więc, że powinnam zająć się czymś głębszym, poważniejszym - jak życie, śmierć i miłość. Czy nie obawiałaś się, że ryzykujesz strywializowanie kwestii samobójstwa? Tak, obawiałam się tego. Jednak jeśli unikasz wszystkiego, to ryzykujesz z kolei, że twoje opowieści będą sztuczne. Zaufać mogłam jedynie swoim wartościom moralnym i dobremu smakowi. Być może niektórych obrażę, ale dla mnie ważne jest to, że Wilbur tak naprawdę wcale nie jest samobójcą. Nie jest to więc film o samobójstwie, lecz raczej o tym dlaczego bohater powinien żyć. Specjalnie chciałam się upewnić, że nikogo nie zachęcam do samobójstwa - metody używane przez Wilbura są bardzo pospolite, nie pokazuję też, jak należy się do tego zabrać, żeby osiągnąć sukces. Wiele szczegółów specjalnie pominęłam, bo to drażliwy temat. W tym z zasady mrocznym filmie można odnaleźć dużą dozę humoru. Tylko tak potrafię pracować. Bardzo boję się nadmiaru pretensjonalności i przesadnego sentymentalizmu. Czasem używam humoru niczym łomu, którym podważam smutek. Mam jednak nadzieję, że każda odrobina wesołości w moim filmie ma właściwe uzasadnienie. W jaki sposób badałaś problem samobójstwa? Nie brałam udziału w sesjach terapeutycznych dla niedoszłych samobójców, jeśli o to chodzi. Konsultowałam się z kimś pracującym w gorącej linii dla samobójców, pewnym szwedzkim lekarzem, by się upewnić, że nie popełniam jakichś karygodnych błędów. Okazało się jednak, że każdy z aktorów grających w "Wilburze" przeżył kiedyś coś, co przypominało mu tę historię. Więcej w Serwisie Rozrywka