Na pokładzie rosyjskiego samolotu wybuchła bomba Najnowsze informacji w sprawie katastrofy sugerują, że na pokładzie samolotu doszło do wybuchu bomby. O prawdopodobnym zamachu terrorystycznym mówili m.in. szef brytyjskiej dyplomacji Philip Hammond, premier Wielkiej Brytanii David Cameron, czy wywiad Stanów Zjednoczonych, który przechwycił rozmowy telefoniczne, mające dowodzić ataku na samolot. W poniedziałek premier Rosji - Dmitrij Miedwiediew - również po raz pierwszy przyznał, że w badaniu przyczyn katastrofy bierze się pod uwagę prawdopodobieństwo zamachu. Brytyjskie i amerykańskie informacje wywiadowcze to przechwycone rozmowy bojowników na Synaju. Wynika z nich, że ktoś miał dostęp do luku bagażowego, a ładunek umieścił na bagażu lub w bagażu tuż przed startem samolotu. Informacje te wskazują, że bomba mogła zostać umieszczona na pokładzie przez pasażera lub członka personelu naziemnego lotniska. Kwestię zamachu terrorystycznego komentuje dla Interii ekspert ds. terroryzmu - Grzegorz Cieślak z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas: - Dzisiaj z bardzo dużym prawdopodobieństwem możemy mówić, że samolot rosyjskich linii spadł, bo na pokładzie wybuchła bomba. Zarówno nagrania, w których posiadaniu są wywiady brytyjski i amerykański, jak i charakter rozpadu wybuchu samolotu jeszcze w powietrzu, wskazują na to, że mamy do czynienia z wybuchem na pokładzie - mówi. Polskie linie lotnicze nie reagują na zagrożenie? Po doniesieniach o prawdopodobnym wybuchu bomby na pokładzie Airbusa A321 wszystkie połączenia lotnicze z Egiptem wstrzymała już Rosja oraz Wielka Brytania. Do czasu wyjaśnienia przyczyn katastrofy nad półwyspem Synaj nie będą kursowały także samoloty Lufthansy i Air France-KLM. Względy bezpieczeństwa sugerują jednak, by w tamte rejony nie podróżować. Pięć dni przed katastrofą Ministerstwo Spraw Zagranicznym opublikowało oficjalne ostrzeżenie dla podróżujących do Egiptu. Komunikat brzmi jednoznacznie: "Nie podróżuj". Informacja ta nie została zaktualizowana po wypadku rosyjskiego samolotu. Polskie MSZ ani biura podróży nie podnoszą alarmu w przeciwieństwie do innych krajów. Polacy, mimo wciąż pojawiających się informacji, że za atakiem mogą stać terroryści powiązani z Państwem Islamskim, nie rezygnują z zaplanowanych wakacji w Egipcie. Ignorują ostrzeżenie MSZ i wykupują wyjazdy do Egiptu po obniżonych przez biura podróży cenach. Chętnych na wakacje nad Morzem Czerwonym nie brakuje, a doniesienia o działaniach Państwa Islamskiego nie zniechęcają Polaków do podróży w ten rejon Afryki. - Od mniej więcej czterech lat informujemy, że zmiana sytuacji w Egipcie, która wiąże się z dojściem do władzy "wojskowych", powoduje, że dzisiaj łatwiej niż kiedykolwiek tym organizacjom terrorystycznym o rekrutację nowych członków w Egipcie. Do tej pory kurorty były bezpiecznie. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że bezpieczeństwo w samych kurortach nie oznacza, że na zewnątrz nic się nie dzieje - informuje Grzegorz Cieślak. - Skoro znalazł się ktoś w Egipcie, związany z kurortami, kto był gotów podłożyć do bagażu, czy wnieść na podkład samolotu urządzenie wybuchowe, można założyć scenariusz, że któregoś dnia, w któryś kurorcie znajdzie się kelner, weźmie karabin i zacznie strzelać do turystów. Nie jest to scenariusz, który wyssaliśmy z palca, ale który jest całkiem realny - dodaje. Polacy są lekkomyślni Grzegorz Cieślak uważa, że Polacy, decydując się na wyjazd do Egiptu w obliczu ostatnich wydarzeń, są lekkomyślni. Jego zdaniem, wakacje w Egipcie, szczególnie po katastrofie rosyjskiego samolotu, nie są dobrym pomysłem. - Większość Polaków ogląda telewizję. Mamy chyba jednak głęboko zaszczepiony syndrom nieufności do tego, co mówi telewizja. Uważamy , że "przecież nas to nie może dotyczyć". Ale oczywiste, że nas dotyczy. Mało osób zdaje sobie sprawę, że w każdym spektakularnych zamachu na świecie ginęli Polacy. Ginęli w Hiszpanii, w Londynie, ginęli nawet w World Trade Center. My po prostu nie chcemy tego pamiętać. Nie czytamy informacji, które są oficjalnie dostępne, wrzucamy je między bajki, myślimy: "my nie widzieliśmy terrorysty, nas to nie dotknęło". Są już dziś ostrzeżenia MSZ: "Nie podróżuj". Polacy mają natomiast wciąż przekonanie, że "nic im grozi, bo mają swój rozum i nie będą się nikogo słuchać - komentuje. Ekspert uważa, że w tym momencie nie ma żadnej gwarancji bezpieczeństwa, jeśli chodzi o wyjazdy do krajów, w którym terroryzm stał się praktycznie powszedni. - Życzę takim osobom, żeby wróciły zdrowo i cało, natomiast takiej gwarancji nie ma. Gdyby dzisiaj napisać analizę ryzyka na temat zamachów terrorystycznych, z całym prawdopodobieństwem będą to ryzyka średnie i wysokie. Średnie dla osób, które z leżaka się nie ruszają, bo i tam grozi zamach, choć jest on mniej prawdopodobny. Będą to zdarzenia incydentalne i pojedyncze. Wysoki natomiast, jeśli chodzi o transport, nawet ten oficjalny z lotnisk w kurortach - komentuje koordynator Zespołu Analiz Zamachów Bombowych Collegium Civitas Grzegorz Cieślak. Ekspert dodaje również, że Polacy i inni mieszkańcy Europy w niedługim czasie, zdadzą sobie sprawę z zagrożenia zamachami terrorystycznymi. - My dzisiaj uodporniliśmy się, jako mieszkańcy szeroko pojmowanego Zachodu na fakt, że codziennie giną Syryjczycy, Irakijczycy, że codziennie jest zamach w Pakistanie czy Afganistanie. To nas dzisiaj nie oburza tak bardzo jak dwadzieścia lat temu. Ale kiedy w zamachach giną "nasi" obywatele, zwracamy na to uwagę. Państwo Islamskie będzie rozgrywać propagandę, a jej integralną częścią jest dotykanie naszych żywotnych interesów lub emocji. Taką emocją lub interesem jest turystyka dla Egiptu i dla nas, bo kiedy będą ginąć turyści, będziemy zwracać na to uwagę i z przerażeniem obserwować to, co się dzieje - mówi. Pasażerski samolot Airbus A321 31 października o godzinie 5:58 czasu lokalnego wystartował z egipskiego kurortu Szarm el-Szejk. Leciał do Petersburga. Na pokładzie znajdowali się głównie rosyjscy turyści, wracający z wakacji nad Morzem Czerwonym. Samolotem podróżowało także czterech Ukraińców i jeden Białorusin. Po około 23 minutach od startu, samolot zniknął z radarów i rozbił się na półwyspie Synaj. Nikt nie przeżył katastrofy, zginęło w niej 224 osoby. Odpowiedzialność za tragedię bardzo szybko przypisali sobie dżihadyści związani z Państwem Islamskim. Justyna Mastalerz ------