Maciej Słomiński, Interia: Po pierwsze, wyjaśnijmy raz na zawsze twoje miejsce urodzenia. Niektóre źródła mówią o afgańskim Mazar-i Szarif, inne o holenderskim Heerlen. Omran Haydary, piłkarz Lechii Gdańsk: - Urodziłem się w Afganistanie. Gdy miałem dwa lata, moi rodzice zdecydowali się na przeprowadzkę do Holandii. Zrobili to w obawie o swe bezpieczeństwo. Czujesz się bardziej Afgańczykiem czy Holendrem? - To zależy od kontekstu. Jako piłkarz zostałem ukształtowany przez szkołę holenderską. Z kolei gdy jestem w Holandii, bliższe związki mam ze wspólnotą afgańską, gram też dla reprezentacji tego kraju. Każdy reprezentacyjny mecz domowy to dla ciebie wyprawa rzędu pięciu tysięcy kilometrów. Jak sobie z tym radzisz? - Domowe mecze rozgrywamy w Tadżykistanie. W mojej ojczyźnie jest zbyt niebezpiecznie, zbyt wielkie ryzyko, że coś złego się stanie. Aby się dostać na mecz, przeważnie lecę z Europy do Turcji, stamtąd do Tadżykistanu. Przy odrobinie szczęścia w 10 godzin jestem na miejscu. Jednak nie narzekam, gra w reprezentacji Afganistanu jest dla mnie zaszczytem. Mówisz o bezpieczeństwie, jednak twój kadrowy debiut w sierpniu 2018 roku przeciw Palestynie, odbył się na stadionie w Kabulu. - No tak, tego się nie da zapomnieć! Na stadionie, który może pomieścić osiem tysięcy widzów, było chyba 2-3 razy więcej kibiców, w tym wiele kobiet. Spotkanie, rozegrane z okazji 99. rocznicy uzyskania przez Afganistan niepodległości, odbyło się przy sztucznych światłach. Jednak potem sytuacja pogorszyła się na tyle, że nie rozgrywamy meczów na swoim terytorium. Talibowie lubią atakować duże zgromadzenia, tak że lepiej nie ryzykować.Często wracasz do Afganistanu nie w celach piłkarskich? - Teraz nie mam już tam rodziny, więc raczej rzadko. Tam, gdzie się urodziłem, na północy kraju, jest dość bezpiecznie i przyjemnie. Ale sytuacja wciąż jest niepewna i jeśli jest nawet 1-2 procent ryzyka, wolę tego uniknąć. Jacy zawodnicy tworzą reprezentację Afganistanu? - Hassan Amin gra w SV Meppen w trzeciej lidze niemieckiej, kapitan Farshad Noor gra na Cyprze, tak jak ja odebrał futbolową edukację w Holandii. Trener też wywodzi się z Niderlandów, jest nim Anoush Dastgir. Tylko trzech piłkarzy z naszej kadry gra w lidze afgańskiej. Nie unikniemy tematów zdrowotnych - jak wygląda sytuacja koronawirusa w Afganistanie? - Wiem tyle, co z mediów. To bardzo biedny kraj, nie ma zbyt wielu szpitali. Nie ma też zbyt wiele przypadków koronawirusa, ale i tak pomocy nie starczy dla wszystkich, władze głównie zajmują się propagowaniem hasła "zostań w domu". Twój holenderski rozdział w karierze nie poszedł tak, jakbyś sobie życzył. - Trenowałem w akademii, wtedy ekstraklasowej, Rody Kerkrade. Mogłem zostać tam albo pójść do drugoligowego FC Emmen. Wybrałem drugą opcję i miałem przyzwoite statystyki - w 16 meczach cztery gole i trzy asysty. Potem przeszedłem do występującego na tym samym poziomie FC Dordrecht. To nie był zbyt dobry ruch. Wytrzymałem pół sezonu, w tym czasie zdobyłem tylko dwie bramki. Ale błędów nie robi tylko ten, co nic nie robi. Następnie usiłowałeś się zaczepić w australijskim Adelaide United. - To był ostatni dzień okna transferowego, nie pomogła różnica czasu. Papiery były gotowe do podpisania, ale potrzebna była wiza, bym mógł tam zagrać. Ostatecznie nie starczyło nam czasu i nic z tego nie wyszło.