Musiało upłynąć kilka dni, zanim Nicholas D. Pyenson uzmysłowił sobie rozmiar tego odkrycia. To on wraz z ekipą paleontologów jako pierwszy dokonuje dziwnego odkrycia na stanowisku zaledwie parę metrów od pobocza Autostrady Panamerykańskiej, drogi szybkiego ruchu prowadzącej przez chilijską pustynię Atakama. Trzy gigantyczne szkielety wielorybów fałdowców (dwóch dorosłych i jednego młodego) otrzymują nazwę "La Familia". Ale niedostępne piaski kryją w sobie więcej tajemnic. Każdego dnia wzdłuż autostrady paleontologowie znajdują coś nowego, łącznie ponad 40 szkieletów waleni, a do tego szczątki fok, rekinów i ryb kostnoszkieletowych. Szybko wyjaśnia się, że zwierzęta te pochodzą z późnego miocenu, czyli z okresu od 6,5 do 9 milionów lat temu. Również na pytanie, dlaczego szkielety są właśnie tam, Pyenson i jego zespół mają przekonującą odpowiedź. Zwłoki były nanoszone z oceanu w rejon brzegowy przez fale sztormowe. Tak przez 10-16 tysięcy lat powstawało to masowe cmentarzysko. Minęły miliony lat, poziom morza się obniżył, a ciała zwierząt, które się tam znalazły, pustynia stopniowo okryła warstwą piasku. Na zabezpieczenie śladów naukowcy mają jedynie dwa miesiące. Wtedy rozpocznie się rozbudowa autostrady do czterech pasów - a asfalt przykryje szkielety na zawsze. Pyenson wie, że niemożliwe jest przeanalizowanie kilkudziesięciu szkieletów w dwa miesiące. Szybkie ich przetransportowanie i ponowne złożenie w laboratorium również nie wchodzi w rachubę. A to dlatego, że precyzyjne odtworzenie układu tysięcy kości, z których niektóre mają zaledwie kilka centymetrów wielkości, nawet dla doświadczonych paleontologów jest wyzwaniem niemal niemożliwym do zrealizowania. Dlatego też Pyenson decyduje się na zastosowanie metody, która jest zupełną nowością. ***Zobacz także***