Konrad Piasecki: Warto bronić ministra obrony? Krzysztof Kwiatkowski: - Warto pilnować sytuacji, kiedy o podejmowaniu decyzji w zakresie powołania i odwołania ministra decydują ci, którzy najlepiej go znają - komisja obrony narodowej wczoraj stwierdziła, że wniosek o odwołanie jest nieuzasadniony. Bo większość, bo tam koalicja - w takim razie wynik głosowania zawsze jest łatwy do przewidzenia. Tylko pytanie, czy warto dzisiaj umierać za Bogdana Klicha, w sytuacji kiedy za parę tygodni zapewne zostanie odwołany albo sam poda się do dymisji. - O tym, czy którykolwiek z ministrów dalej jest członkiem gabinetu decyduje premier. Powtórzę jeszcze raz: ci, którzy każdego dnia oceniają pracę ministra, czyli posłowie z komisji obrony narodowej, stwierdzili, że minister powinien zostać. A ja też przypomnę taką zasadę, która obowiązuje w świecie parlamentarnym, w każdym miejscu na świecie, czyli: o pracy ministra decyduje premier, a nie decyduje opozycja. A jeśli PSL się wyłamie, dzisiaj w czasie debaty albo jutro w czasie głosowania, to oznacza koniec koalicji? - Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby koalicja, którą tworzą dwie partie, której przedstawiciele są wspólnie w rządzie, nie głosowała solidarnie w zakresie obrony swojego ministra. Czasami rzeczywistość przewyższa wyobraźnię nawet ministra sprawiedliwości. - Dlatego uważam, że taka sytuacja nie będzie miała miejsca, mimo kłopotliwych wypowiedzi niektórych przedstawicieli PSL. A gdyby taka kłopotliwa sytuacja zaszła, to? Koniec koalicji? - Nawet hipotetycznie jej nie dopuszczam, dlatego nie czuję się w obowiązku odpowiedzi na takie pytanie. Bo uważam, że ta sytuacja nie wystąpi. Panie ministrze, czy winy i błędy smoleńskich kontrolerów są pana zdaniem bezdyskusyjne? - Nie mam żadnych wątpliwości, że kontrolerzy z wieży nawigacyjnej lotniska Siewiernyj nie postępowali w zgodzie z procedurami. I tego nie znaleźliśmy w raporcie MAK-u, dlatego od początku strona polska mówi, że jest niepełne. Będziemy ich ścigać, jesteśmy w stanie ich ścigać? - Przypomnę, że teraz w Rosji są Polscy prokuratorzy, którzy wspólnie z rosyjskimi prokuratorami ustalają zakres czynności, które chcą na miejscu w Rosji przeprowadzić, m. in. w zakresie przesłuchania rosyjskich nawigatorów. Ja nie mogę dokonywać formalnej oceny, czy w tym wypadku zachodzi taka okoliczność, żeby postawić im zarzuty, bo o tym muszą zdecydować polscy prokuratorzy. Ale czy prawnie i technicznie można to sobie wyobrazić, że oni by zostali ściągnięci do Polski i tutaj osądzeni? - Panie redaktorze, prawnie - oczywiście, że jest możliwość postawienia im zarzutów, ale ja podkreślam bardzo mocno: mówimy o sytuacji prawnej, a sytuację faktyczną oceniają prokuratorzy prowadzący śledztwo. Już sobie wyobrażam te komentarze, gdybym jako minister sprawiedliwości niebędący prokuratorem generalnym zapowiedział, że rosyjskim nawigatorom należy postawić zarzuty. Czyli musi pan uważać na każde słowo i dlatego żadnego więcej pan nie wypowie w tej sprawie. - W tej sprawie najważniejszą wypowiedź usłyszymy z ust polskich prokuratorów. Jestem też zainteresowany, kiedy przeprowadzą te dodatkowe czynności. Jak rozumiem, ustalają je z rosyjskimi śledczymi. A czy Polska już oficjalnie wie o przedłużeniu rosyjskiego śledztwa w sprawie Smoleńska? - Ja muszę powiedzieć, że to jest informacja z wczoraj. Nie odpowiem w tym momencie, w jakim trybie ona do nas dotarła, ale traktujemy ją oczywiście jako informację - w związku z upływem czasu, na który był pierwotny termin prowadzenia postępowania - prawdziwą. Ale czy każda z takich informacji oznacza, że ściągnięcie wraku przed 10 kwietnia staje się praktycznie niemożliwe? - Proszę zwrócić uwagę, że to przedłużenie śledztwa jest na krótki odcinek czasu, więc nie rozstrzygałbym teraz, czy jest to możliwe, czy nie, z bardzo prostego względu. Taka jest specyfika pracy prokuratury przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy lotniczej, że w zakresie pracy nad wrakiem samolotu, gro pracy wykonują eksperci. Tę pracę wykonali eksperci MAK-u. Dlatego ja mam nadzieję, ale też czekam na tę informację z rozmów śledczych rosyjskich i polskich, że jest szansa na to, żeby wrak wrócił do Polski przed rocznicą katastrofy. A ma pan wciąż nadzieję, że Rosjanie zmienią raport MAK? Czy jest to już tylko płonna nadzieja? - Nie chcę używać sformułowania "nadzieja płonna", bo zgodnie z przepisami prawa międzynarodowego stroną w tym wypadku jest rząd rosyjski. Oczywiście raport techniczny może być jeszcze uzupełniony, ale o szczegółach w tym zakresie najlepiej może poinformować pan minister Miller. A sprawdził pan już możliwości odwołania się do ICAO, czyli Międzynarodowej Organizacji Lotniczej? - Te możliwości sprawdzają na bieżąco eksperci z komisji pana ministra Millera oraz eksperci z Departamentu Lotnictwa Cywilnego Ministerstwa Infrastruktury. I Ministerstwo Sprawiedliwości jest od tego daleko. - Ministerstwo Sprawiedliwości odpowiada za umowy międzynarodowe, np. za tę, którą negocjujemy z Rosjanami, dotyczącą współpracy w sprawach karnych, żeby w przyszłości była możliwość powoływania zespołów śledczych. To ostatnie pytanie o sprawę smoleńską: czy podejmowanie decyzji o przyjmowaniu konwencji chicagowskiej odbyło się za pomocą głosowania? - W tym zakresie wiodącą opinię mają eksperci. Była taka komisja rządowa, o której mówił Paweł Graś, i podobno pan był w jej składzie. - Tym ekspertem, który miał wiodącą opinię w tym zakresie, był polski przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych, pan Edmund Klich, później nasz akredytowany przedstawiciel. Ale decyzję podejmował premier przy pomocy zespołu ministerialnego? - Powtórzę jeszcze raz: w takich sytuacjach wiodący głos mają mieć eksperci. Pan Edmund Klich od początku wskazywał, że w jego ocenie prawidłową stroną postępowania jest wykorzystanie 13. załącznika konwencji chicagowskiej. Panie ministrze, będziemy walczyć o ekstradycję Edwarda Mazura? - Dzisiaj spotykam się z prokuratorem generalnym Stanów Zjednoczonych, Erikiem Holderem. Chcę mu zaanonsować, że nie można wykluczyć możliwości, iż polska strona może taki wniosek ponowić. Przepisy prawa międzynarodowego mówią bowiem, że strona może ponowić wniosek, jeśli pojawią się nowe, istotne okoliczności. Te nowe okoliczności są? - Jak wiemy, śledztwo prowadzi prokuratura w Łodzi. Decyzję o przeniesieniu podjęto, kiedy minister sprawiedliwości był jeszcze prokuratorem generalnym. Wiem, że łódzcy śledczy prowadzili wtedy bardzo intensywne czynności. Prokuratura podejmie decyzję, czy taki wniosek się pojawi. Jeżeli prokuratorzy prowadzący to śledztwo uznaliby, że pojawią się nowe, istotne okoliczności, to wtedy jako minister sprawiedliwości taki wniosek podpisuję i przekazuję do strony amerykańskiej. I pan taki wniosek podpisze, jeśli pojawi się na pańskim biurku? - Jeżeli pojawią się nowe okoliczności, to nie będę miał żadnych wątpliwości, by taki wniosek podpisać. Coś jeszcze z prokuratorem generalnym pan załatwi? - Będę jeszcze rozmawiał w zaległej od wielu lat sprawie Rafała Pietrzaka, który odbywa karę pozbawienia wolności w więzieniu w Teksasie. Ta sprawa budzi bardzo poważne wątpliwości. Sprawa molestowania seksualnego pasierbicy, tak? - Biegły nie potwierdził zajścia takiego zdarzenia. Chodzi o to, żeby Pietrzak odbywał karę w polskim zakładzie karnym. I do tej sprawy zamierzam dzisiaj wrócić. I ostatnie pytanie: woli pan być posłem czy senatorem? - Podjąłem decyzję o tym, żeby startować w wyborach do Sejmu, kierując się jednym względem. Teraz okręgi do Senatu to już nie cała Łódź, a ja bym chciał, żeby moją pracę oceniali łodzianki i łodzianie ze wszystkich dzielnic mojego miasta. Czyli miejsce na liście do Sejmu. Ale które? Pierwsze, drugie, trzecie? - Decyzję podejmie oczywiście zarząd krajowy. Przewodniczący regionu powiedział, że chce zgłosić moją kandydaturę na trzecim miejscu listy poselskiej z Łodzi. Rozumiem, że to miejsce panu odpowiada? - Zawsze mówiłem, że nie ma znaczenia miejsce ustalane przez aktyw partyjny, tylko poparcie wyborców, czyli łodzian. I o to poparcie 23 października będę prosił. Choć jeszcze nie wiemy kiedy będą wybory. Ale, rozumiem, pan wie więcej. - W tej dacie lub w innej, zbliżonej.