Agnieszka Burzyńska: Lubi pan dyscyplinowanie knutem i batem? Jacek Kurski: Nie, nie lubię. Ubolewam, że coś takiego było konieczne. Natomiast na pewno nie było knutem ani batem. W ten sposób działania władz Prawa i Sprawiedliwości określił Paweł Poncyljusz i dodał, że nie ma dobrego pracownika z niewolnika. Zatem pytam, ile jest w panu niewolnika? - Nie ma we mnie niewolnika. Jestem wolnym człowiekiem, potrafię się nawet nie zgadzać z samym prezesem Jarosławem Kaczyńskim. A pamięta pan jak Jarosław Kaczyński interweniował w Gdańsku i odsunął ze struktur wszystkich pańskich ludzi. I co powiedział wtedy dzielny Jacek Kurski? - Powiedziałem, że jest mi przykro. Prezes ma prawo do każdego rozstrzygnięcia w łonie partii. Przełknąłem tę pigułkę, zdyscyplinowałem się, podporządkowałem się, minęło parę tygodni i partia wycofała się z tej decyzji. W związku z tym, jeżeli jest się lojalnym, jeżeli gra się w drużynie, to nawet można wpłynąć na zmianę decyzji, z którymi się człowiek nie zgadza. Natomiast jeżeli ktoś w środku kampanii wpisuje się w kampanię antypisowską i szkodzi naszej partii, kiedy cała partia jest zjednoczona wokół jak najlepszego wyniku i 32 tysiące ludzi walczy o mandat w samorządach i ktoś w tym czasie robi coś przeciwko partii, to jest to bardzo, bardzo przykre. A kiedy się pan ostatnio widział z prezesem? - Wczoraj. A o czym rozmawialiście? - Zawsze jak z panią rozmawiam, to parę godzin po spotkaniu z prezesem. Będą podjęte decyzje wobec Pawła Poncyljusza, Michała Kamińskiego i Adama Bielana? - Nie wiem. Na pewno nie będziemy się wpisywać w scenariusz tej grupy, która prowokuje Prawo i Sprawiedliwość i chciałaby żeby cały czas o niej mówić i chciałaby żeby czas podejmować na je temat jakieś decyzje. Czyli nie będziecie reagować? - Myślę, że nie będziemy reagować. Na pewno w swoim czasie będą jakieś decyzje. Ale powtarzam, dzisiaj cała partia zjednoczona jest wokół jak najlepszego wyniku. Czy wie pani, że jutro - w niedzielę - jestem w Zambrowie, Łapach, Białymstoku, Białej Podlaskiej na spotkaniu z ludźmi, bo dzisiaj trzeba walczyć o jak najlepszy wynik dla PiS, a nie walczyć z PiS? Ale rozumiem, że rebeliantom mówicie panowie "nie stójcie w przeciągu, najlepiej sami odejdźcie"? Tak? - Nie używamy takiego języka - buntownicy, knut, rebelianci. Jest nam przykro, że koledzy, którzy chcą się z nami rozstać, a którzy tak wiele zawdzięczają PiS, osobiste awanse w społeczeństwie, rozpoznawalność, takiego psikusa chcą na koniec, na odchodne zrobić, żeby tej partii jeszcze zaszkodzić. Myślę, że elektorat prawicy jest wyczulony na takiego rodzaju nielojalność. Ma silną potrzebę autorytetu i hierarchii i wyciągnie z tego wnioski. Powinni sami odejść? - Tak jest najbardziej honorowo, aby nie wikłać partii w jakiekolwiek tego rodzaju medialne potyczki. Zobacz Przesłuchanie RMF FM: A rozmawiał pan z Kamińskim i Bielanem? Jesteście razem w europarlamencie. - Przywitaliśmy się ostatnio w samolocie. Leciałem z razem z Adamem Bielanem. Jesteśmy już ludźmi na tyle dojrzałymi, chociaż ciągle jak pani widzi młodymi - chociaż nie tak pięknymi i młodymi jak pani redaktor. Potrafimy rozróżnić sprawy polityczne od osobistych. Z związku z tym nie mam problemów z witaniem. Ale nie próbował się pan dowiedzieć, kto dzwonił do Kamińskiego i próbował uczynić z niego donosiciela? - Nie. Z całym szacunkiem dla Michała Kamińskiego, ale w roli autorytetu moralnego to jest troszeczkę żałosna maskarada i myślę, że nikt nie dzwonił. To jest troszkę taka fantazja i fantasmagoria Michała. Kłamie? - Nie mówię, że kłamie, ale wydaje mi się, że niepotrzebnie robi teatr w roli, w której nie powinien się obsadzać. Niedługo chyba się obsadzi w roli papieża albo wychowawcy w trzeźwości. Ale po co miałby odgrywać ten teatr? - Żeby zwrócić na siebie uwagę, żeby pani pytała mnie w sposób dezawuujący PiS. To nie nasze metody, nie dzwonimy, nie dyscyplinujemy, nie szantażujemy nikogo. Jaki scenariusz ma Jacek Kurski i Zbigniew Ziobro? Prezes nie jest wieczny, więc przyczaimy się, poczekamy? - To jest ten typ pytań, na które nie należy odpowiadać, szczególnie na kilka dni przed wyborami. Wszystko jest w swoim czasie, rzeka życia przynosi kolejne zdarzenia. Pytam tylko ileż można czekać i być wiecznie w opozycji? - Można czekać. Jestem przekonany, że ten długi marsz od ostatnich przegranych wyborów w 2007 roku będzie miał swój koniec w następnych wyborach parlamentarnych w listopadzie 2011 roku. Ludzie odpłacą PO za fatalne rządy, za wzrost kosztów utrzymania, za wzrost VAT, akcyzy, za wyprzedaż majątku narodowego, za ten symbol tej władzy. Wie pani co jest symbolem tej władzy? To jest ten mikrobus 18-osobowy spod Drzewicy, gdzie ludzie słyszą o zielonej wyspie, ludzie słyszą jak Donald Tusk sobie przyklaskuje jaki jest świetny, a potem 18 osób ginie w busie, bo chcą zarobić 50 złotych. A dzisiejsze sondaże? - Nie widziałem dzisiejszych sondaży. PiS - 16 proc., tylko o jeden proc. więcej niż SLD, a ewentualny ruch Kluzik i Poncyljusza ponad 8 proc., nie mówiąc o Palikocie, który na pewno znalazłby się w Sejmie. Słabo to wygląda. - To jest skutek medialnego zamieszania. To są wirtualne sondaże. Jestem pewny, że za tydzień, wynik dla PiS będzie naprawdę godziwy i będzie lepszy od tych 25. proc., które uzyskaliśmy w wyborach do samorządu cztery lata temu. Wiele osób wróży jednak sukces Kluzik-Rostkowskiej i Poncyljuszowi. Niedocenianie przeciwnika jest grzechem politycznym. - Ależ ja każdego doceniam i życzę każdemu jak najlepiej, tylko odmawiam prawa do szkodzenia własnej partii na tydzień przed wyborami, bo naprawdę ta partia sobie nie zasłużyła. Jeżeli ktoś chce zmienić złą władzę w Polsce jaką jest PO, to nie ma żadnej alternatywy dla PiS. Ale nie wierzy pan, że jest dużo osób, które nie mogą znieść ostrego kursu Jarosława Kaczyńskiego, a z drugiej strony są znudzone gnuśnością rządów Donalda Tuska? - Tak, ale scena polityczna jest zbudowana w ten sposób, że jacykolwiek odszczepieńcy, czy rozłamowcy w PiS, mogą być jedynie przystawką dla PO, a nie alternatywą. W związku z czym wybór jest albo PO, albo PiS - po drodze nie ma nic, absolutnie nic. Sam pan mówił, że jeżeli nie wydarzy się katastrofa gospodarcza, czy społeczna na poziomie braku wypłat wynagrodzeń czy emerytur, to bez "odklejenia gęby" wyborów nie wygracie. Na katastrofę się nie zanosi, na "odklejenie gęby" również. - Po pierwsze katastrofa się zbliża, o czym świadczy już wyprzedawanie majątku narodowego w sposób skandaliczny. Już się dobierają nawet do LOTOSU, do PKO BP - już naprawdę do wszystkiego, żeby tylko ratować finanse. Po drugie, sięgnięcie po Fundusz Rezerwy Demograficznej, czyli te pieniądze, który były dla naszych seniorów - to już jest przejadanie pieniędzy dla przyszłych pokoleń. Nawet Leszek Balcerowicz wystawił już licznik długu, który wynosi już ponad 100 miliardów złotych, więc katastrofa zbliża się wielkimi krokami. Nie życzę tego Polsce, ale widać, że PO idzie w stronę katastrofy. W takiej długofalowej analizie "dorobioną gębę", a właściwie tego rodzaju zawirowania medialne, dorabiają PiS "gębę". Rzeczywiście trudno będzie wygrać z PO, ale trudno to nie znaczy niemożliwe. Tej "gęby" nie da się odkleić przy takich stwierdzeniach prezesa i wietrzeniu wszędzie spisków, mówienie wszędzie o tym, że Joanna Kluzik-Rostkowska współpracowała z PO. To jest raczej zabawne. - To nie jest zabawne w świetle wypowiedzi samej Joanny Kluzik-Rostkowskiej, która - to było dla mnie szokiem, a niewiele może mnie zszokować w polityce , ale oświadczenie żeby w sierpniu, czyli jeszcze w atmosferze posmoleńskiej, spotykać w Januszem Palikotem i wynurzać przed kimś takim jak Janusz Palikot o pomysłach założenia własnej partii - to jednak świadczy o tym, że to co mówi prezes jest prawdą. A kto tak mówił? - Słyszałem w mediach. No chyba w tej sprawie media nie mają interesu zmyślać. Według nieoficjalnych doniesień. - Już nie pamiętam. Czy nasza rozmowa jest oficjalna, czy nieoficjalna pani redaktor? Oficjalna. - W takim razie według oficjalnych. A siadacie tak czasem ze Zbigniewem Ziobro i marzycie o przyszłości? Zbyszku, jeszcze będziesz prezydentem, a ja może premierem, może ministrem? - Mnie życie nauczyło jednego, że jak czegoś pragnę, bardzo pożądam, do czegoś dążę, to dostaję zawsze w łeb i nic się nie spełnia. Jeżeli odpuszczam, oczekuję, to rzeka życia sama przynosi. Naprawdę nie jestem łasy na awanse - mówię sobie poczekam. Ja naprawdę nic nie muszę. Jestem spełniony w tym co robię i zapraszam serdecznie państwa na spotkanie już jutro w Białej Podlaskiej, Zambrowie i w Białymstoku pani redaktor. To na koniec. Kto w PiS jest wicesamcem alfa? Co za język, co za język. Myślę, że Zbigniew Ziobro - wynika to z jego oficjalnej funkcji w partii i naturalnej pozycji i popularności w społeczeństwie. Wszystko to oczywiście przy założeniu, że samcem alfa jest Jarosław Kaczyński - wobec czego chyba nie ma pani cienia wątpliwości.