Konrad Piasecki: Panie pośle, taka była szansa. Można było mieć i samolot, i krzesło, i mikrofon do własnej dyspozycji, a prezydent wziął jednak premiera. Bulterierski fragmencik duszy w panu nie załkał? Jacek Kurski: Nie, nie załkał. Ucieszył się. Miłość, miłość, miłość i jeszcze raz miłość. Pokazaliśmy, że Donald Tusk zwija samoloty prezydentowi i uniemożliwia prezydentowi dotarcie na poprzedni szczyt, a my, kiedy możemy i mamy w garści Donalda Tuska, okazujemy miłość. Bo my tacy jesteśmy. Gdyby ludzie wiedzieli, jaki PiS jest na naprawdę, kochaliby nas miłością nieprzerwaną. Ale można było się zemścić za te wszystkie upokorzenia - za te samoloty, za tę Japonię, za te psucia w Mongolii itd., itd. Najlepsza zemstą, panie redaktorze, było okazanie serca i miłości. Prezydent jest dobry, tylko naród tego nie dostrzega. Prezydent jest dobry, a naród wkrótce to dostrzeże. Naród jest zły, więc trzeba wymienić naród, bo prezydenta się nie da. Tak to mówili nasi przeciwnicy polityczni. Ale to już świętej pamięci. Myśli pan, że to już koniec fatum wiszącego nad Lechem Kaczyńskim. Początek końca tego fatum i myślę, że sprawy pójdą w dobrą stronę. Ale ledwie prezydent dojechał do Brukseli, już go obsztorcował Sarkozy, mówiąc, że nie można chować się za plecami innych państw w sprawie ratyfikacji traktatu z Lizbony. Więc jeszcze jakiś element fatum nad prezydentem wisi? Nicolas Sarkozy rozpaczliwie walczy o jakikolwiek sukces swojej półrocznej prezydencji i broni Francji. Lech Kaczyński broni interesów Polski. Pan jest Francuzem czy Polakiem? Skoro jest pan Polakiem, to doskonale pan rozumie argumenty pana prezydenta. Ale jak na przyjaciela prezydenta, tak przy ludziach obsztorcować. Nie ładnie się zachował. Po pierwsze, urzędnicy kancelarii kwestionują, że doszło do obsztorcowania wprost Polski. Natomiast w interesie Polski - powiedzmy sobie wprost i szczerze, tak między nami - jest Nicea. "Nicea albo śmierć". Jan Rokita. Lizbona była mniejszym złem. To dlaczego prezydent zgodził się na tą Lizbonę nieszczęsną? Dlatego, że groziła nam Europa dwóch prędkości, to znaczy pozostawienie Polski w kraju maruderów. Musiał być nowy traktat. Pan prezydent Lech Kaczyński zminimalizował złe skutki tego traktatu. Ale jeśli dzięki decyzji Irlandczyków możemy mieć Niceę, panie redaktorze! Mamy prawo weta, jesteśmy jedną z europejskich, no może nie potęg, ale krajów wpływających na losy Europy. Więc lepiej mieć Niceę niż Lizbonę i naprawdę, skoro pan jest Polakiem, a nie Francuzem, popiera pan politykę prezydenta. Dlaczego dobry prezydent, kochający świat i Polaków, każe podatnikowi płacić za swe porachunki z Palikotem? Nie wiem, o co panu chodzi. Adwokat, który reprezentuje Lecha Kaczyńskiego, mówi tak: "Płaci mi Kancelaria Prezydenta". Dlaczego ja jako podatnik mam płacić za to, że prezydent postanawia poprocesować się trochę z Januszem Palikotem? Jeśli to jest prawdą, o czym pan mówi, to dlatego proszę pana, że Lech Kaczyński jest prezydentem i stoi na straży godności majestatu Rzeczpospolitej.