Robert Mazurek, RMF FM: Panie marszałku, dzisiaj expose pańskiego syna. Myślę, że ojciec, który tego będzie słuchał i to w ławach poselskich, będzie musiał odczuwać jakąś szczególną dumę. Kornel Morawiecki: - I odpowiedzialność. Bo to jest bardzo ważna chwila i dla niego, i dla nas. Dla mnie, jako jego ojca i dla Polski, bo to jest nowe spojrzenie na politykę. To jest człowiek, który przyszedł z podziemia, pokazał że rzucił swoje możliwości finansowe, awansowe w świecie biznesu i poszedł do polityki. On pokazuje przez to, że polityka jest czymś ważnym, że to jest jakaś służba, że to jest coś, co warto robić. Ja wierzę w jego intencje, wierzę w to, co pan mówi, ale wie pan, że inni mogą powiedzieć: pieniądze już ma, to teraz chce sobie jeszcze porządzić. - Nie, nie. Oczywiście, można wszystko, ale ja myślę, że lepiej będzie, jakbyśmy my Polacy większym takim zaufaniem do siebie podchodzili, bo tego nam brakuje. Zwłaszcza tego zaufania do tych, którzy rządzą. Pokory rządzących, ale też zaufania do tych rządzących. A nie boi się pan, jeżeli mówimy o polityce, że syn zostanie wykorzystany? Że będzie takim PiS-owskim zderzakiem? - No chciałbym, by był wykorzystany. Niech go wykorzystają, niech Polacy go wykorzystają - jego wiedzę, jego talenty, jego pracowitość. Niech będzie jak najbardziej wykorzystany, to byłoby bardzo dobrze. Wie pan o co pytam. Pytam o to, czy będzie zderzakiem, czy zostanie porzucony za jakiś czas. - Jak go dobrze wykorzystamy, to jak będzie porzucony, to nie będziemy płakać. Poradzi sobie? - Tak, nie będziemy płakać. To jest jego cel. Każdy z nas jest wykorzystany, a potem ma być porzucony i mają przyjść lepsi od nas. Przeczytałem wczoraj w gazecie, że siostra Mateusza mówiła na niego "dziki". Mamy się bać pańskiego syna? - On był taki narowisty, był taki bardzo uparty. Trudnym był chłopakiem, jako młody. Pamiętam taką historię, jak przegrywał ze mną w szachy, miał 7-8 lat... Z fizykiem przegrać w szachy to oczywiste. - Ja tam byłem nie najgorszy, kiedyś w szachach miałem mistrzostwo szkoły. On przegrywał, a ja mu mówię: "syneczku, ty jesteś małym chłopcem, ty nie możesz wygrać z tatusiem w szachy". Zacząłem mu tam kupować książki i powiedziałem mu: "jak wygrasz ze mną w szachy, to ci konia kupię", bo mieliśmy taki domek. No i wyobraźmy sobie, że on za rok wygrał ze mną. Naprawdę? - No tak. Ale kupił pan konia? - No, niestety, to jest właśnie ten dług, który mu cały czas wiszę. Proszę państwa, Kornel Morawiecki kupi wreszcie synowi konia. To straszne. Tutaj chciałbym wszystkich rodziców przestrzec - nie składajmy obietnic, których nie spełniamy. - Myślę, że jakoś mi wybaczy. Jak to mówiłem, to mój ojciec, jego dziadek, był kawalerzystą. Myśleliśmy, że nauczy nas - jego i mnie - jeździć na koniu... Konia nie miał, ale był "dziki" i tak? - No, był taki dosyć trudny. Podobno posłaliście państwo syna do szkoły muzycznej. Zamiast zostać skrzypkiem, został gitarzystą. - No i tutaj bardzo szczęśliwie się znarowił. Żona chciała zrobić z niego muzyka, ale myślę, że ma talenty większe, inne niż muzyczne. Znarowił się. Ciekawa naprawdę rekomendacja dla przyszłego premiera. Premier się nam "znarowił", proszę państwa. - Myślę, że Polacy w ogóle są takim narowistym narodem. Czyli jest krew z krwi i kość z kości. - Tak uważam. A proszę mi powiedzieć, w takim razie: co chciałby pan dzisiaj usłyszeć od syna? Przypominają mi się pańskie, bardzo poruszające słowa i takie, które chyba wielu ludziom zostały w pamięci z pańskiego wystąpienia w Sejmie: "Niosłem ciebie Polsko jak żagiew, jak płomienie. Gdzie cię doniosę - nie wiem. Po latach 80. donieśliśmy Polskę do naszych dni. Jesteśmy dumnym i wielkim narodem". To pan mówił. - Ja bym chciał usłyszeć od niego takie słowa nadziei, takiego wyzwania. Chciałbym, żeby powiedział na przykład, że zbudujemy Polskę naszych marzeń, że zbudujemy taką Polskę, o której marzymy. Polskę solidarną i uczciwą, i w jakimś sensie prawą Polskę. Bo to przecież nie tylko od niego zależy, nie tylko od jego sprawności, ale od tego, jacy będziemy pod przywództwem tego nowego premiera, to od nas zależy. To jest też nasze zadanie, żeby mieć tę świadomość. A myśli pan, że to jest w ogóle możliwe, żeby to było potraktowane trochę szerzej, niż jako stricte partyjny pomysł? - Myślę.... Wie pan, że w Polsce podział w tej chwili jest tak silny, że... - Nie, ja oczekuję od niego, że to jego expose wzniesie się ponad te partyjne podziały, bo to jest też jego rola. To, że on jest premierem wskazanym przez jedną partię, to jest jedna sprawa, ale druga, premier to jest ten co ma przewodzić rządowi, ma przewodzić też w jakimś sensie narodowi i to jest też takie oczekiwanie z jego strony. Pan powiedział w swoim wystąpieniu, że na co dzień widzimy bezprawie, draństwo i rozpacz. Rządzą ci, co mają pieniądze i siłę. Pański syn ma pieniądze, ma teraz siłę. Jak ma to draństwo, rozpacz i bezprawie... - Ale chciałbym, żeby rządził w imieniu tych, którzy są słabi i pieniędzy nie mają. To, że on odbiera pieniądze tym, którzy mają, bo to widać było po jego urzędowaniu w charakterze ministra finansów. Polepszyły się wyraźnie te wskaźniki ściągalności podatków, dzięki temu biedniejsi ludzie poczuli to, że jak państwo jest silniejsze, to biedni ludzie też są silniejsi. A to draństwo jest wtedy słabsze. Draństwo jest słabsze. Zobaczymy jak zostanie przyjęte przez opozycję to expose. Myślę że może się pan trochę zawieść. - Nie, myślę że nie. Zresztą wczoraj powiedział już parę takich słów, że chciałby być premierem nie tylko tego odłamu, ale chciałby być nad tym wszystkim. Ale sam pan widzi, jaki ma rząd. To nie jest jego rząd. Rozumie pan coś z tego, że mamy teraz nowego premiera, ale stary rząd? - Tak, ja to rozumiem. To świadczy o jego takiej pewnej pokorze. A nie świadczy to przypadkiem o jego słabości? O tym, że ktoś mu umebluje gabinet? - Nie, no nie wiem, zobaczymy. Ja myślę, że świadczy o tym, że on każdemu swojemu koledze, z którym był w rządzie daje szansę. Wykorzystajmy chwilę, że pański syn być może nas teraz słucha. Co by pan mu powiedział teraz, parę godzin przed wystąpieniem? - Chciałbym, żeby zwrócił się do nas wszystkich, do całego narodu, żeby się nie ograniczał, tylko żeby pokazał, że tak jak ta partia, którą budują Wolni i Solidarni, że on też powinien łączyć nas. Pomimo tego, że jest w PiS-ie, jego rolą nie jest reprezentowanie interesów tylko tej grupy, tylko tych, którzy go desygnowali, ale wszystkich. Nominacja pańskiego syna została przyjęta z zainteresowaniem i życzliwością na świecie. Żydowskie pismo Haaretz napisało, że "chrześcijanin z żydowskimi korzeniami Mateusz Morawiecki będzie premierem Polski". - Żydowskich korzeni to ja nie znam jego, ale myślę, że wszyscy Polacy... Opowiadał o tym, że ciotka Irena została uratowana w Holokauście, ciotka Roma mieszka w Izraelu, tak? - Ciotka Roma to jest przyjaciółka matki. Rzeczywiście historia była taka w rodzinie mojej żony, że wuj, czyli brat ojca mojej żony, miał przyjaciółkę Żydówkę, którą uratował w czasie wojny. Kornel Morawiecki o synu: To nie jest taki zimny bankster, jak go przedstawiają "Najważniejsze wyzwanie, które bym postawił przed rządem, to jest to, żeby jednak scalić społeczeństwo bardziej. (...) To jest takie zasadnicze wyzwanie, bo jeżeli naród jest podzielony, to bardzo trudno być wielkim narodem, bardzo trudno być narodem, z którym inni będą musieli się liczyć" - mówił w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Kornel Morawiecki. "(My, Polacy - red.) mówimy tym samym językiem. Jesteśmy wyjątkowo głęboko zakorzenieni w historii i kulturze. Najwyższy czas, żebyśmy docenili ten swój olbrzymi potencjał" - dodał poseł Wolnych i Solidarnych, a prywatnie ojciec nowego premiera. "On ma taką otwartą głowę, która nie boi się tego, że ją ktoś potraktuje trochę ostrzej. On się nie boi zwarcia" - mówił o Mateuszu Morawieckim. "Jego działania są nakierowane społecznie - to nie jest taki zimny bankster, jak go przedstawiają" - podkreślił również Kornel Morawiecki.