Konrad Piasecki: Naciśnie pani na kolegów-senatorów, żeby zaostrzyli ustawę antynikotynową? Ewa Kopacz: Ja w ogóle na nikogo nie naciskam. Subtelnie zwróci pani im uwagę, żeby coś z nią zrobili, bo to co wyszło z Sejmu, to potworek a nie ustawa? To jest izba wyższa. Oni mają swój rozum, doświadczenie. Będą pracować zgodnie z tym, co im nakaże sumienie i wiedza. A pani się ten potworek, który wyszedł z Sejmu, podoba? Nie sądzę, żeby to było coś, co mogłoby mi się podobać. Zastanawiam się, na ile byłoby to prawo, które jest wykonalne. Co to znaczy: "Nie sądzę, żeby mogłoby mi się podobać"? Nie podoba się pani, czy pani się podoba? Nie podoba mi się, dlatego że ta ustawa jest niekonsekwentna w wielu zapisach. Miano zaostrzyć przepisy, miano zeuropeizować polskie prawo, miano uwolnić niepalących od konieczności wdychania dymu... Ale ja myślę, że intencja została zachowana, natomiast przepisy trzeba doprecyzować. Gdzie została zachowana, jeśli w małej knajpie, restauracji czy pubie właściciel będzie mógł zdecydować, czy palić czy nie? Jest tak jak dzisiaj. Nieprawda. Tam, gdzie będzie można palić, tam właściciel będzie musiał mimo wszystko zainstalować wyciąg, kabinę, w której będzie siedział palacz. To będzie to miejsce, w którym będzie to dozwolone. Popierasz zakaz palenia w miejscach publicznych? Dołącz do dyskusji I pani uważa, że to wystarczy? Uważam, że jest to dużo lepsze niż to, kiedy się wychodzi przed budynek i zaśmieca się ulicę. A uważa pani, że decyzja restauratora, czy można palić w małej restauracji, to dobry kierunek? Restaurator decyduje o tym, jakich gości chce u siebie podejmować. I dzisiaj decyduje, że chce, żeby palili, i będzie decydował dalej, że chce, żeby palili. No tak, ale do tej knajpy wejdą tylko ci, którzy chcą również przebywać w towarzystwie palących. Nie, bo nie będą mieli innego wyjścia. Nieprawda, w końcu nie jest to jedyna knajpa czy restauracja w danym mieście. Większość z nich będzie właśnie dla niepalących. Natomiast tam, gdzie będzie karteczka, że jest dla palących, wejdą tylko ci, którym to nie przeszkadza. Pani minister, kto jak kto, ale minister zdrowia powinien stać w pierwszym rzędzie tych, którzy krzyczą: "Ograniczać palenie! Zrobić strefy bezdymne! Zaostrzać!" I dokładnie tak robię. Nie, bo pani jest przeciwniczką zaostrzania przepisów. Nie. Ja uważam, że przepisy powinny być rozsądne i wykonalne. Natomiast zapisanie czegoś na papierze nie znaczy wcale, że będzie u nas lepiej. Mamy przykłady wielu takich ustaw, w których przepisy są martwe, awykonalne i spokojne sumienie mają tylko ci, którzy tworzą to prawo. Skoro papierowe przepisy są bez sensu, to po co na papierkach i każdej paczce papierosów ostrzega pani przed paleniem tytoniu - przed impotencją, niepłodnością, nowotworami? To jest jeden z elementów uświadamiania. Uważam, że wszelkiego rodzaju walki, które podejmuje się ze złymi nawykami - i nie tylko o papierosach mówimy - polegają przede wszystkim na docieraniu do świadomości obywateli. Kończąc wątek ustawy - ona powinna zostać zaostrzona w Senacie czy nie? Jako minister zdrowia mówię - powinna zostać zaostrzona. A jako Ewa Kopacz? Jako Ewa Kopacz nie chciałabym się czuć w Polsce obywatelem drugiej kategorii tylko dlatego, że od czasu do czasu palę. Bo pali pani cały czas? Chciałabym, żeby tylko byli ludzie, którzy mają tylko takie wady. W Polsce bylibyśmy krajem szczęśliwości. PiS da pani książkę z kilkudziesięcioma przepisami na temat tego, jak zwalczyć palenie. A ja im dam ulotkę, jak bardzo szkodzi alkohol. Charakteropatia alkoholowa jest dużo gorsza niż palenie. Sugeruje pani, że oni piją? Nie sugeruję, ale myślę, że nie ma ludzi bez nałogów. Ściga się pani z prezydentem na reformy zdrowia? Absolutnie nie. Ledwo Lech Kaczyński powiedział, że zgłosi projekt reform zdrowotnych, natychmiast pani zrobiła to samo. Kto był pierwszy? Nie pisze się reform natychmiast. Pracujemy nad nowym otwarciem co najmniej od roku - od czasu, kiedy pan prezydent zawetował nasz pierwszy pakiet. W związku z tym doszliśmy do wniosku, że kontynuacja tego i konsekwencja jest w polityce rzeczą świętą. A więc kontynuując to, co zawarliśmy w pierwszych ustawach, zmodyfikowaliśmy mądrzejsi o rok. Będziemy to przedstawiać w pakiecie. A cieszy panią ta aktywność głowy państwa, czy pani uważa, że to jest wsadzanie pani kija w szprychy? Czy mnie cieszy na koniec kadencji... Pewnie wszyscy byśmy oczekiwali, nie tylko ja, że ta aktywność miała szanse się rozwinąć przez 4 lata. Jakoś nie widziałam tego. A pani uważa, że pani reformy, czy pani ustawy reformujące zostaną złożone na biurku tego prezydenta, czy już pani liczy na następcę? A to trudne pytanie. Ale chciałabym mieć takiego prezydenta, który nie blokuje dobrych rzeczy. A ten blokuje. No zablokował. A na razie bada szpitale także i mówi... Biuro Bezpieczeństwa Narodowego zbiera ankiety, że w szpitalach - wbrew temu, co pani mówi - jest mniej pieniędzy na leczenie. Tak? No to ciekawa jestem, gdzie się podziało te 8 miliardów, które do tych szpitali trafiło. To jest właśnie dobre pytanie. Ale skoro szpitale twierdzą, że mają mniej... Dobre pytanie, ale ja myślę, że wtedy... Nie mogą mieć mniej, skoro 8 miliardów trafiło do tych szpitali w ciągu dwóch lat. Ale mówią, że mają mniej! Może jest jakaś czarna dziura w służbie zdrowia? Panie redaktorze, to ja myślę, że po to zbiera pan prezydent te ankiety, żeby odpowiedzieć, co się stało z 8 miliardami. Może będziemy mieli następną komisję śledczą. A pani myśli, że co się stało? A ja myślę, że zostały spożytkowane w tych szpitalach. To dlaczego szpitale twierdzą, że tak nie jest? Jeśli pan dyrektor się podpisze - a mam takich dyrektorów, którzy są również w polityce i mówią, mniej dostali nawet w dobie kryzysu, czyli w tym roku - to chciałabym zobaczyć ich kontrakty. A pan powinien zaproponować, żeby panu na papierze przynieśli te umowy, które podpisali z narodowym funduszem. I okazałoby się, że wcale tak źle nie jest. Czyli oni oszukują prezydenta? Ja nie wiem, czy oni oszukują. Nie wiem, co tam napisali. Pan tylko przekazuje, co mówią z otoczenia prezydenta. A w tych pani reformatorskich ustawach znajdzie się dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne? Znajdzie się wiele dobrych rzeczy dla pacjentów, w tym również dodatkowe dobrowolne ubezpieczenie. Czyli będzie tak, że każdy będzie mógł zapłacić pieniądze... Kto będzie chciał. I w zamian za to nie będzie stał w kolejkach, będzie miał szybszy dostęp do badań, będzie miał lepsze warunki w szpitalu. Co do tych kolejek również są rozwiązania dla pacjentów, wreszcie będą PESEL-e , wreszcie będzie numerek w tej kolejce, wreszcie to będzie poprzez system informatyczny regulowane, wreszcie nikt nie będzie oszukiwał. Nie będzie w 10 miejscach rejestracji do danej procedury. A ile trzeba będzie dopłacić, żeby być takim pacjentem specjalnej kategorii? To nie mnie pytać. To proszę pytać firmy ubezpieczeniowe, które oczywiście będą doubezpieczać i wykorzystają ten potencjał sprzętu i potencjał ludzki niewykorzystany w godzinach popołudniowych. Ale to będą firmy prywatne? Tego nie wiem. Te, które znajdą produkt dla pacjentów. Ja na pewno nie będę im tego podpowiadać. Czyli będę mógł się zgłosić do jakiejś firmy, zapłacić 100 złotych miesięcznie i ona mi zagwarantuje, że nie będę czekał na operację. Ja nie wiem, co panu zagwarantuje, w zależności od tego, jaką ofertę złoży i za co pan zapłaci. Natomiast jedno jest pewne: że w sytuacji, w której będzie to szpital, który będzie miał kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia, przede wszystkim będzie musiał zadbać o tych, którzy stoją w kolejce w ramach kontraktu. A nie jest tak, że to jest nierówne traktowanie pacjentów i sprzeczne z konstytucją? A pan sądzi, że dzisiaj pacjenci nie wchodzą bokiem? Myślę, że wchodzą, ale robią to bezprawnie. A wtedy to będą robili lega artis. Nie, nie. Ci, którzy będą w ramach kontraktu, będą sprawozdawani codziennie w ilości procedur wykonanych w ramach kontraktu. A więc nikt ich wreszcie nie pominie. Czyli ten, który będzie miał więcej pieniędzy, nie ominie tych, którzy stoją w kolejce. Ci, którzy będą z dodatkowych dobrowolnych ubezpieczeń, będą tylko i wyłącznie wtedy, kiedy kontrakt jest wykonany. A więc po południu, w godzinach wolnych od pracy, przez tych lekarzy którzy w ramach kontraktu pracują.