Ewelina Karpińska-Morek, Interia: Jak się broni w Polsce lekarzy, którzy się powołują na klauzulę sumienia? Adw. Jerzy Kwaśniewski: - To, czy potrzebują obrony, zależne jest od tego, czy pracodawca uwzględnił powołanie się na klauzulę sumienia i zezwolił pracownikowi na niewykonanie pewnych świadczeń z uwagi na to, że pracownik uznał je - w świetle swej wiedzy i przekonań - jako obiektywnie złe i odmówił ich realizacji, czy też pracodawca nie uznał racji pracownika, nie uznał jego sprzeciwu sumienia. Mamy tu do czynienia z lekarzami, farmaceutami, pielęgniarkami, bardzo często też z położnymi. Jeśli więc pracodawca nie uznał sprzeciwu sumienia? - Taka sprawa może skończyć się w sądzie pracy, jeżeli pracodawca postanowi nałożyć np. karę nagany na pracownika, albo pójdzie dalej i rozwiąże umowę o pracę za wypowiedzeniem lub dyscyplinarnie, czyli bez wypowiedzenia. - W takich sytuacjach pracownik ma możliwość odwołania się do sądu pracy, gdzie będzie wykazywał, iż zarzut niewykonania lub nienależytego wykonania obowiązków pracowniczych jest niezasadny, ponieważ powołał się na klauzulę sumienia. Profesor Chazan - w chwili, gdy odmówił wykonania aborcji - pełnił funkcję dyrektora Szpitala Świętej Rodziny. - W tej konkretnej sytuacji z ubiegłego roku pacjentka pojawiła się u pana profesora jako u lekarza. Poprosiła go, jako lekarza, o wykonanie aborcji. - Z późniejszych decyzji pracowników szpitala, którzy umówili pacjentkę na dalsze badania w Szpitalu Bielańskim, jasno wynika że nie potraktowali decyzji prof. Chazana jako wiążącego polecenia przełożonego, a jedynie jako indywidualny sprzeciw lekarza. Występował zatem - w tym konkretnym przypadku - w roli szeregowego pracownika? - Tak, w roli lekarza postawionego w niezwykle trudnej sytuacji. Proszę pamiętać, że nie był przecież lekarzem prowadzącym ciążę, a jedynie konsultował niektóre aspekty jej prowadzenia. Odpowiednia procedura została jednak zastosowana. Pisemnie powiadomił pacjentkę, że odmawia wykonania żądanego świadczenia korzystając z tzw. klauzuli sumienia. - Prof. Chazan mógł pracować jako lekarz m.in. dzięki aneksowi do umowy o pracę, podpisanemu przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. Tym aneksem do obowiązków pracowniczych dyrektora szpitala wprowadzono bowiem obowiązek udzielania świadczeń zdrowotnych w szpitalu, czyli obowiązek leczenia na równi z innymi lekarzami. Finał tej sprawy znamy. Profesor został najpierw odwołany ze stanowiska, a następnie oczyszczony z zarzutów. - Należy rozdzielić pewne wątki. Najpierw prezydent Stołecznego Miasta Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz odwołała prof. Bogdana Chazana ze stanowiska dyrektora szpitala. Ta sprawa wciąż nie jest zakończona, ponieważ profesor odwołał się od tej decyzji do sądu pracy. Jednocześnie wszczęte zostało postępowanie prokuratorskie, zakończone niedawno umorzeniem. Prokuratura słusznie umorzyła postępowanie, nie stwierdzając, by doszło tutaj do jakichkolwiek nieprawidłowości, chociażby właśnie poprzez odmowę wykonania obowiązków dyrektora szpitala. Podobnie zakończono już długotrwałe postępowanie z zakresu odpowiedzialności zawodowej, prowadzone przez organy dyscyplinarne samorządu lekarskiego. Czy prof. Chazan spotkał się z jakimś zadośćuczynieniem moralnym ze strony prezydent Warszawy po oczyszczeniu go z zarzutów? - Ze strony miasta spotkał się przede wszystkim z zarzutami. Spotkał się również z milczeniem w odpowiedzi na formalne zarzuty, które złożył jeszcze jako dyrektor szpitala do bezzasadnych i niesłusznych zarzutów sformułowanych w tzw. wstępnym protokole pokontrolnym. - Nie udało mu się też - pomimo prywatnego listu skierowanego do Prezydent m.st. Warszawy - uzyskać "audiencji" u pani prof. Hanny Gronkiewicz Waltz. Nie spotkała się z nim. Posłużyła się swoim zastępcą do wręczenia wypowiedzenia, pomimo tego, że wcześniej wielokrotnie w towarzystwie prof. Chazana i w świetle jupiterów, przy dziennikarzach, występowała, chwaląc się, jak doskonale jest prowadzony Szpital Świętej Rodziny. - Niestety do dzisiaj, pomimo wyników postępowania prokuratorskiego i lekarskiego, przeprosiny ze strony miasta nie padły. Nie wykluczam, że gdyby ta sytuacja została inaczej poprowadzona, gdyby politycy nie uczynili z niej narzędzia ataku na na wolność sumienia pracowników służby zdrowia, do tego sporu by nie było. - Pan profesor nie jest człowiekiem, który prze do konfliktu. I gdyby nie to, że ta sprawa już nie jego dotyczyła, ale wolności sumienia wszystkich lekarzy, to prawdopodobnie skończyłaby się polubownie. Czy w Polsce często się broni pracowników służby zdrowia, którzy powołują się na sprzeciw sumienia, czy jest to stosunkowo rzadkie, ponieważ boją się utraty pracy? - Trafiamy tutaj w sedno problemu. Prawa człowieka, w tym prawa wolności wyznania czy sumienia, powinny mieć stosowne ustawowe narzędzia służące ich realizacji, w tym tzw. klauzulę sumienia. Ale z drugiej, strony klauzula sumienia w takim kształcie, w jakim jest zapisana w ustawie o wykonywaniu zawodu lekarza i lekarza dentysty, zmusza pracownika do każdorazowego wchodzenia w bardzo trudny konflikt z pracodawcą. To oczywiście może oznaczać, że pracownik, obawiając się tego konfliktu, podda się, a jego sumienie zostanie łamane. W szczególności sytuacja pracownika jest trudna, jeżeli jest sam, a presja wywierana jest nie tylko ze strony pracodawcy, ale także organów państwa, NFZ-u, kolegów, koleżanek, którzy nie widzą problemu w dokonywaniu takich świadczeń i naciskają, by klauzulą sumienia się nie zasłaniał. - O ile w wypadku pana profesora Chazana mówimy o lekarzu cieszącym się międzynarodowym uznaniem, którego pozycja i autorytet zawodowy i naukowy są niekwestionowane, i któremu relatywnie łatwo było wejść w konflikt z miastem i pracodawcą, to jednak pamiętajmy, że większość łamanych sumień nie należy do profesorów zapraszanych na międzynarodowe konferencje medyczne. Są to szeregowe położne, pielęgniarki, farmaceuci bojący się o swoje stanowisko, którzy chcą działać zgodnie ze swoim sumieniem, ale panicznie obawiają się konsekwencji. - Dzięki programowi interwencji procesowej Instytutu Ordo Iuris ci ludzie wiedzą, gdzie się zwrócić. Ale nie mam złudzeń, to jest promil tych konfliktowych sytuacji, które naprawdę występują i dlatego postulujemy stworzenie pewnych systemowych rozwiązań. Ja osobiście upatruję tych systemowych rozwiązań - 35 lat po powstaniu Solidarności - w ruchu związkowym. W mojej opinii to związki zawodowe są tym ruchem społecznym, który jest wyposażony przez prawo krajowe i międzynarodowe we właściwe narzędzia, żeby wymusić na pracodawcach i na organach państwa respektowanie wolności sumienia. Klauzula sumienia nie dotyczy jednak wszystkich grup zawodowych... - Klauzula sumienia w niektórych ustawach zawodowych - takich jak lekarska czy pielęgniarek i położnych - istnieje. W innych ustawach zawodowych może jej nie być, ponieważ najważniejszym źródłem prawa do wyrażania sprzeciwu sumienia jest Konstytucja. Prawo do posłużenia się tzw. klauzulą sumienia jest wywodzone przez Trybunał Konstytucyjny po pierwsze z zasady wolności sumienia, która oznacza nie tylko wolność do robienia rzeczy, które nam sumienie dyktuje, ale również wolność od czynienia rzeczy, przed którymi sumienie nas powstrzymuje. Ograniczenie tego prawa oznaczałoby, jako nadmierna ingerencja w sferę konstytucyjnych wolności i praw, również naruszenie zasady państwa prawa. Jeżeli państwo nie pozwala swoim obywatelom na obiektywne, oparte w ich najlepszej wiedzy, samodzielne dokonywanie ocen tego, co jest słuszne, a co nie, jest po prostu państwem totalitarnym. Czy klauzula sumienia powinna obowiązywać? Trwa dyskusja na forum!