Konrad Piasecki: Panie pośle, widzi pan w Napieralskim Mojżesza lewicy?Ryszard Kalisz: Ja nie przywiązuję wagi do tego rodzaju... Do starotestamentowych postaci. ...nazwy czy określeń osób. Ale bezsporne jest, że ma bardzo duże zaufanie społeczne, te 51 procent. Osiągnął dobry wynik - pomimo słabych przewidywań - w wyborach prezydenckich. A teraz lewica ustabilizowała się, SLD ustabilizowało się na poziomie pomiędzy 16 a 20 procent. I widzi pan dzisiaj w SLD szanse na to, żeby wyprowadzić Sojusz Lewicy Demokratycznej z takiego okresu wielkiej smuty i wprowadzić do rządzenia? Dużo pracy jeszcze. Ja w ogóle jestem przeciwnikiem jakiejkolwiek koalicji po wyborach. Pod warunkiem, że SLD miałoby gdzieś na poziomie 30 procent albo byłoby większościowym partnerem koalicyjnym, albo nie wchodzić do koalicji, dlatego że mniejszościowy partner z inną partią - a wszystkie inne są prawicowe przecież - spowoduje, że ta istota, podstawa funkcjonowania lewicowego, będzie zatracona. A SLD wytrzyma jeszcze cztery lata w opozycji? To jest problem, dlatego że ja mam świadomość, że wśród młodych kolegów, w szczególności w zapleczu Napieralskiego, jest wiele osób, które już widzą się w roli ministrów. I to jest olbrzymi problem. Ale ja jeszcze raz powtórzę: dzisiaj w zakresie znaczenia politycznego i w parlamencie jest jedna partia lewicowa. I jeżeli ta partia chciałaby ustabilizować się, okrzepnąć, mimo swojej długiej historii już przecież, bo to 1999 rok, 12 lat, to nie powinna wchodzić w koalicję jako mniejszościowy partner. Ale widzi pan dzisiaj w SLD taką gotowość na wszystko, żeby rządzić? Są zaprzeczenia ze strony Napieralskiego... Ale jak pan diagnozuje stan wewnętrzny? Właśnie ja dlatego często powtarzam, że gdyby chociaż SLD miało zawrzeć koalicję z PiS-em... To po pańskim politycznym trupie. Dokładnie. To ja w tym dniu odchodzę. Dlatego mówię to tak wyraźnie, że chcę przestrzec moich kolegów przed takim krokiem. A widzi pan choćby cień gotowości do takiej koalicji? Ja nie mówię o takiej koalicji, ja mówię o tym, że widzę to coś, gdzie u ludzi, którzy mają w okolicach 40 lat, jest ta chęć objęcia stanowisk rządowych. Jest ta chęć prestiżu, również sprawdzenia się, również tej lancii. To jest z drugiej strony naturalne. Ale w Napieralskim pan też to widzi, że on marzy o jakiejś funkcji rządowej? Ja nie mówię tego personalnie, bo on jest szefem partii, bo on trochę stara się tworzyć fakty dokonane, mówiąc o sobie jako wicepremierze, czy że "mogę być premierem". Ale to zjawisko występuje. I powiem panu, wczoraj rozmawiałem na ten temat wieczorem z Aleksandrem Kwaśniewskim. I kiedy na ten temat dyskutowaliśmy, to on powiedział bardzo ważne słowa: "Ale wiesz, my jak mieliśmy tyle lat, też tacy trochę byliśmy". Bo rządy kuszą... I rządzenie kusi, i władza kusi. Wie pan, ja zostałem po raz pierwszy ministrem, mając 39 lat. Wiceprzewodniczącym Trybunału Stanu, mając 36 lat. To jest ten wiek. Pan był zawsze wobec Grzegorza Napieralskiego sceptyczny. Uważa pan, że przez te ostatnie lata zyskał na sile i na charyzmie? On jest bezspornie osobą sprawną. Sprawność techniczna to nie wszystko. Osiąga wynik, ma wokół siebie ludzi, którzy go wspierają. Dużo jeździ, dużo pracuje. Dzisiaj - na 8 miesięcy przed wyborami - bardzo ważne jest, by do tych wyborów lewica szła bez żadnych sporów wewnętrznych. Dlatego poczekajmy na wynik i na to, co będzie po wyborach. A czy przy liderze Napieralskim jest szansa na polityczny rozkwit Ryszarda Kalisza? Szczerze mówiąc, to nie jest moja sprawa. Mnie interesuje, czy pan będzie rozkwitał w SLD i czy pan w ogóle będzie startował? Ale to nie jest moja sprawa. Czyli chce pan, żeby naród poprosił. Nie. Chcę, żeby partia uznała, że jestem wartością dodatnią. Czytałem gdzieś sondaż, kto ma być wicepremierem ze strony SLD, gdyby powstała koalicja. Ja zajmuję tam bardzo dobre trzecie miejsce, po Napieralskim i Kwaśniewskim, kilka pozycji wyżej niż Leszek Miller. Jeżeli kierownictwo partii - z którego zostałem usunięty w październiku - uzna, że jestem niepotrzebny, to wyborcy rozliczą. A jeżeli uzna, że jestem potrzebny, to oczywiście wtedy podejmę decyzję. A SLD dziś i jutro to powinna być partia Kalisza, Arłukowicza, Napieralskiego czy raczej Millera, Czarzastego i Napieralskiego? SLD powinien być partią otwartą. Również na te stare wilki SLD? Nie chcę robić rozgraniczenia wiekowego, czy stare, czy młode. Ja mówię o pewnej formacji politycznej, środowiskowej. Wie pan, czasami ludzie młodzi są podobni do tych dużo starszych. Natomiast uważam, że SLD powinien być partią otwartą. To znaczy struktura partyjna i organizacyjna powinna być partycypacyjna. Ja to mówiłem już wielokrotnie. Nie może być takiej hierarchii wojskowej, jaka jest w PO czy w PiS-ie, że jest wódz, generałowie, oficerowie i żołnierze, którzy mają wykonywać rozkazy. A dzisiaj w SLD jest wódz. I struktura wodzowska. Jeszcze raz powtarzam: dopóki ja jestem i z panem rozmawiam, to widzi pan, że tak nie jest, że w SLD jest dyskusja. Niech pan powie, czy gdyby nie było mnie w SLD przez te ostatnie kilka lat, to czy byłaby dyskusja? Pewnie dużo mniejsza. Ale czy w ramach tej dyskusji powie pan: SLD powinno być też otwarte na takie postaci jak Leszek Miller i Włodzimierz Czarzasty? Partia polityczna musi być otwarta na różne postawy ludzi pod warunkiem, że te postawy mieszczą się w kształcie ideowym partii i nie ma takich elementów prawnych czy moralnych skreślałyby tych ludzi. Ale tych ludzi nie skreśla nic? Nie. Leszek Miller ma niezwykle interesującą historię, przecież był w Samoobronie, nie tyle jako członek, co jako wspierający partię. Włodzimierz Czarzasty także jest postacią znaną. Znaną. I to niekoniecznie z najlepszej strony. Był sekretarzem w KRRiTV. Także wie pan, są różne segmenty w elektoracie lewicowym, więc zobaczymy. Niech próbują panowie. Uważam, że to wszystko zależy od nich, natomiast lewica musi być bardzo otwarta. Są pewne progi prawne, moralne itd., ale musimy być otwarci.