INTERIA.PL: Panie generale, czy Polska jest na celowniku terrorystów? gen. Stanisław Koziej: W mojej ocenie wykluczyć tego nie można i trzeba zawsze brać pod uwagę to, że Polska jest potencjalnym celem takiego strategicznego ataku. Wynika to moim zdaniem z pewnych widocznej już od dłuższego czasu strategii globalnej sieci terrorystycznej, która wyraża się w atakowaniu newralgicznych państw koalicji antyterrorystycznej, a więc państw które są aktywne w walce z terroryzmem. Zaczęło się oczywiście od USA, potem nastąpił krytyczny moment związany z Hiszpanią, kiedy okazało się, że przez taki atak terroryści mogą osiągnąć wymierny cel polityczno-strategiczny - wytrącenie ważnego elementu z koalicji antyterrorystycznej. Zauważmy, że za Hiszpanią poszły także państwa Ameryki Południowej. I dlatego spróbowali osiągnąć podobny cel atakując Wielką Brytanię? Tak. Dzisiaj takim krytycznym państwem jest Wielka Brytania, ponieważ gdyby udało się w jakiś sposób zniechęcić Brytyjczyków do udziału w koalicji antyterrorystycznej, np. zmusić ją do wycofania się z Iraku, to wówczas cała ta interwencja międzynarodowa jawiłaby się jako działanie samych Stanów Zjednoczonych - jednostronna amerykańska okupacja Iraku. A to propagandowo byłoby bardzo niedobre. W związku z tym nie jest zaskoczeniem, że stolica Wielkiej Brytanii właśnie teraz stała się celem ataków - w momencie kiedy jej rola rośnie, choćby poprzez objęcie prezydencji Unii Europejskiej. Polska jest w podobnej sytuacji... Polska oczywiście nie jest tak daleko w czołówce tej koalicji, ale jesteśmy jej dość istotnym elementem. Aktywnie w niej uczestniczymy, jesteśmy w Iraku, ale nasze władze, rząd i minister obrony - niestety moim zdaniem - zdecydowanie mówią, że do końca roku wychodzimy z Iraku, więc terroryści mogą w Polsce widzieć obiekt, na którym stosunkowo łatwo można coś wymusić. Przecież decyzja o wycofaniu polskich wojsk z Iraku została już podjęta, ogłosił to minister Szmajdziński. Co wobec tego mogliby osiągnąć terroryści atakując nasz kraj? Decyzja o wycofaniu nie jest jeszcze podjęta, choć politycznie jest to tak przedstawiane. Decyzję w tej sprawie podejmie przecież dopiero następny rząd. Wiadomo, że opinia publiczna jest niechętna naszemu zaangażowniu w Iraku, więc Polska - według mnie - jest wrażliwym punktem, który w razie ataku terrorystycznego mógłby być zmuszony do przyspieszenia decyzji o wyjściu z koalicji z USA. Dlatego uważam, że jesteśmy potencjalnym obiektem takiego ataku i musimy być na to przygotowani, musimy się z tym liczyć. A czy według Pana jesteśmy przygotowani na atak podobny do tego w Londynie? Moja ocena jest następująca - jesteśmy nawet nieźle przygotowani jeśli chodzi o poszczególne służby. Jakbyśmy każdą z nich rozpatrywali oddzielnie, czy to wywiad czy straż pożarną, to wszystkie te służby moim zdaniem są na niezłym poziomie przygotowania specjalistycznego. Natomiast to co jest u nas najsłabsze, to koordynacja tych służb na szczeblu państwowym. I to jest nasza największa słabość, która zmniejsza nasze możliwości skutecznego przeciwstawiania się temu zagrożeniu i to zarówno w fazie działań wyprzedzających, jak i w czasie likwidacji ich skutków. Zobacz raport specjalny "Sterroryzowany Londyn"