We wtorek 30 lipca, po zarządzie krajowym Platformy Obywatelskiej i konsultacjach z partnerami z Koalicji Obywatelskiej, ponad dwa tygodnie po tym, jak swoją "czołówkę" przedstawiło Prawo i Sprawiedliwość, Grzegorz Schetyna ogłosił "jedynki" na wybory parlamentarne. I tak na czele listy Koalicji Obywatelskiej w Gdańsku znalazł się Sławomir Neumann, w Gdyni Barbara Nowacka, w Krakowie Paweł Kowal, w Łodzi Tomasz Zimoch, w Katowicach Borys Budka, a we Wrocławiu Małgorzata Kidawa-Błońska. Z Warszawy startować będzie sam Schetyna, obok którego stanie liderka Nowoczesnej, Katarzyna Lubnauer (więcej na temat kandydatów Koalicji Obywatelskiej TUTAJ) Co prawda, dotychczas tylko te dwie siły zaprezentowały swoich kandydatów, ale już teraz śmiało można powiedzieć, że jesienią walka o miejsca w Sejmie zapowiada się bardzo ciekawie. Pojedynek najcięższej wagi - Kaczyński i Schetyna w Warszawie Oczy wielu zwrócone są przede wszystkim w stronę stolicy. To tu Grzegorz Schetyna stanie w szranki z liderem PiS, Jarosławem Kaczyńskim. - Niewątpliwie lider Platformy Obywatelskiej podjął ryzyko, dlatego że od lat był kojarzony ze swoimi macierzystymi terenami - woj. dolnośląskim i woj. opolskim. Ryzykuje, kandydując spoza swojego okręgu, nie będąc znanym stricte warszawskiej, liberalnej części z bezpośredniego zaangażowania i będąc liderem partii, która ustępuje bardzo mocno PiS w sondażach. Jak sądzę, kryje się za tym kalkulacja, że główna partia obozu opozycyjnego i zarówno partia liberalna wybory w Warszawie wygra i to wygra bez względu na skład swojej listy - mówi w rozmowie z Interią prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Zdaniem eksperta, pojedynek w Warszawie będzie znacznie ważniejszy dla PO niż PiS. Dlaczego? To bowiem w dużej mierze być albo nie być dla Grzegorza Schetyny. - Liderzy każdej partii opozycyjnej, czy to Włodzimierz Czarzasty, czy Władysław Kosiniak-Kamysz, nie mogą się czuć pewni tego, co będzie jesienią. To dotyczy także Grzegorza Schetyny. Lider PO chce w symboliczny sposób przeciwstawić siebie liderowi PiS. W istocie argument, że lider partii wypadł dobrze w wyborczym starciu z Jarosławem Kaczyńskim pewnie ma być argumentem naprzeciw próbom zmiany na stanowisku szefa partii - twierdzi politolog UW. W takim razie, jeśli Schetyna zwycięży, co porażka będzie oznaczała dla Jarosława Kaczyńskiego? - Absolutnie nic - zaznacza prof. Chwedoruk. - Pozycja Jarosława Kaczyńskiego we własnej partii i w polskiej polityce w ogóle jest tak mocna, że na dobrą sprawę mógłby nie prowadzić indywidualnej kampanii wyborczej. Mógłby być pewny co najmniej powtórki wyniku z poprzednich wyborów, więc tutaj nie ulega dla mnie wątpliwości, że PiS bardziej będzie korzystało z postaci Jarosława Kaczyńskiego w kampanii ogólnokrajowej, aniżeli koncentrowało się na warszawskim okręgu, który z punktu widzenia partii nie jest tak istotny - tłumaczy. W Krakowie Wassermann kontra były wiceminister spraw zagranicznych w rządzie Kaczyńskiego W Krakowie naprzeciw siebie staną Małgorzata Wassermann - kandydatka PiS na prezydenta Krakowa w ostatnich wyborach samorządowych, oraz Paweł Kowal - bliski współpracownik śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a także były wiceminister spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego w latach 2006-2007, który szeregi PiS opuścił w 2010 roku. Wybór Wassermann, zdaniem prof. Chwedoruka, to "dogrywka dość udanego etapu kariery politycznej". Z kolei "jedynka" dla Pawła Kowala jest, zdaniem politologa, o wiele bardziej znacząca. - Został wystawiony polityk, którego droga do PO była drogą długą, etapową i krętą. Jest to jedna z ostatnich w Polsce, używając popularnego niegdyś języka, "sierot po POPiSie", polityków, którzy liczyli na mariaż tych partii - mówi w rozmowie z Interią. Platformę za "jedynkę" dla Kowala zdążyła już skrytykować Wassermann. W rozmowie z Radiem Kraków stwierdziła, że Kraków został potraktowany przez PO po macoszemu. - Jako krakowiance jest mi przykro, że PO w taki sposób traktuje Kraków, zsyłając kolejny raz posła z Warszawy, który w Krakowie jest tylko w okresie wyborczym. Potem w naszym mieście już go nie ma - mówiła Wassermann, nawiązując do "jedynki" w Krakowie dla Rafała Trzaskowskiego, obecnie prezydenta Warszawy, w wyborach w 2015 roku. Prof. Chwedoruk: - To, co mnie zastanawia, to mit funkcjonujący w polskim społeczeństwie dotyczący konserwatyzmu Krakowa. Otóż jest to absolutną nieprawdą. Przed wojną Kraków spośród wszystkich stolic województw był najbardziej "czerwonym" miastem, gdzie lewica miała największe wpływy, głównie wśród warstw robotniczych, natomiast po roku 1989 regularnie wygrywa tam obóz liberalny. Myślę, że tutaj ta konserwatywna kotwica nie ma sensu. Natomiast sądzę, że pewien sens ma wystawianie kogoś, kto niedawno zrobił habilitację, i wykorzystywanie sznytu akademickiego. Jednocześnie to próba wyjścia poza krąg znanych działaczy stricte partyjnych. W Łodzi Gliński i Zimoch. Poważnie niepoważna rywalizacja? Łódzką listę KO otwiera popularny dziennikarz i komentator sportowy Tomasz Zimoch. To właśnie ta kandydatura wzbudziła najwięcej kontrowersji. Zimoch w Łodzi zmierzy się z wicepremierem, ministrem kultury i dziedzictwa narodowego Piotrem Glińskim. - O ile powiedziałbym, że warszawski pojedynek jest pojedynkiem najcięższej wagi, pojedynek krakowski jest pojedynkiem wagi ciężkiej, to mam wrażenie, że w Łodzi nastąpiła asymetria. W pozostałych przypadkach obie partie potraktowały wyborców serio. W przypadku Łodzi uczynił tak tylko PiS - podkreśla prof. Chwedoruk. - Inaczej niż w przypadku Schetyny czy Kowala mamy tutaj do czynienia z pozostałościami stereotypów tkwiących w polskiej polityce. Polscy politycy mieli często poczucie deficytu społecznej legitymizacji, stąd sięgano po postacie teoretycznie spoza polityki - m.in. po nieszczęsnych celebrytów czy sportowców. I powiedzmy sobie szczerze, większość z nich szansy danej im przez zawodowych polityków nie wykorzystała. Skądinąd dotyczy to także ludzi ze świata nauki - mówi. Tuż po tym, jak Schetyna ogłosił "jedynki", z udziału w sztabie Koalicji Obywatelskiej zrezygnowała prezydent Łodzi, Hanna Zdanowska. "Nie ukrywam, że proponowałam zupełnie inną listę kandydatów. Kandydatów, którzy mogliby powtórzyć w wyborach parlamentarnych mój sukces z wyborów samorządowych. Listę, która byłaby nowym, świeżym otwarciem. Próbowałam zarazić Grzegorza Schetynę innym podejściem do polityki, bardziej otwartym i samorządowym" - napisała w krótkim oświadczeniu rozesłanym do mediów. Nieoficjalnie mówi się, że zamiast Zimocha Zdanowska na pierwszym miejscu łódzkiej listy KO widziała byłego ministra sprawiedliwości i infrastruktury, posła PO Cezarego Grabarczyka. Prócz samej kandydatury Zimocha decyzja Zdanowskiej, według eksperta, wiąże się z tym, prezydent Łodzi " w wewnętrznych liniach zróżnicowania w PO nie należała do tych, którzy byli bliżej Grzegorza Schetyny niż Donalda Tuska". - Być może przybędzie dzięki temu kilka tysięcy głosów kibiców sportowych, natomiast myślę, że tak duże i poważne partie jak PO stać na to, by wystawiać przeciwko poważnym rywalom polityków cięższej wagi, że polska demokracja, polskie partie polityczne czasy eksperymentów celebryckich mają już za sobą - mówi nam prof. Chwedoruk, i podsumowuje: - Trochę to naiwne myślenie i niekoniecznie korzystne dla samej rywalizacji wyborczej, sięgnięcie po skądinąd kontrowersyjnego z wielu powodów komentatora. W Katowicach Budka naprzeciw Morawieckiego, w Kielcach "derby dysydentów partyjnych" Mówiąc o najciekawszych pojedynkach polityków PiS z politykami z list KO, nie można nie wymienić premiera Mateusza Morawieckiego i Borysa Budki, którzy są "jedynkami" w Katowicach, czy Zbigniewa Ziobry i Bartłomieja Sienkiewicza, liderów list w Kielcach. - W przypadku pierwszego pojedynku wynik będzie bardziej istotny dla sytuacji wewnątrz obozu Zjednoczonej Prawicy niż rywalizacji w skali całego kraju, dlatego że Morawiecki był trochę człowiekiem z zewnątrz, długo i nie bez problemów walczył o zaufanie wewnątrz Zjednoczonej Prawicy. Jego osobisty wynik będzie czymś, co na pewno będzie brane pod uwagę podczas planowania przyszłych politycznych ról - uważa prof. Chwedoruk. - Samo miasto Katowice to miasto o dość wysokim poziomie poparcia dla PO. Więc na pewno Borys Budka uzyska tam wysoki wynik - dodaje. Z kolei starcie w Świętokrzyskiem politolog określa mianem "derbów dysydentów partyjnych". Dlaczego? - Zbigniew Ziobro jest liderem, jakby na to nie patrzeć, partii koalicyjnej wobec PiS, ale i konkurencyjnej wobec tej koalicji. Idąc do województwa, które bardzo dryfuje wobec prawicy od lat, nie ulega wątpliwości, że osiągnie bardzo dobry rezultat. On też walczy o to, żeby jego partia utrzymała pozycję w Zjednoczonej Prawicy. Jego osobisty wynik będzie jednym z takich czynników - zaznacza. Mówiąc o kandydaturze Bartłomieja Sienkiewicza, prof. Chwedoruk przypomina, że to polityk, którego w olbrzymim stopniu wylansował Donald Tusk. - Jeśli ktoś związany z Tuskiem trafia do województwa, w którym PO jest bardzo pod górkę, to można powiedzieć, że jest to "powtórka z rozrywki". Poprzednio do woj. świętokrzyskiego odesłano Schetynę. Sienkiewicz będzie musiał się przebijać do świadomości wyborców, gdyż dotąd nie był raczej pierwszoplanowym politykiem w Platformie - ocenia ekspert.