Szanowny Pan J.K.-M. stwierdził (ANGORA nr 28), że zawód pielęgniarki należy sprywatyzować (...). Miałby rację, gdyby - zgodnie z tym, co pisze - będąc w parlamencie, walczył o sprywatyzowanie posłów i senatorów, o likwidację dopłat do biur poselskich, że nie wspomnę o dofinansowywaniu partii politycznych z budżetu. Jak ktoś chce być posłem, to powinno być go na to stać. Parlament nie powinien być miejscem do dorobienia się - tylko dla ludzi, którzy mają wiele do stracenia. Miałby rację pan Korwin-Mikke, gdyby walczył z niebotycznymi odprawami i pensjami w firmach z udziałem Skarbu Państwa. Czy to nie skandal, że panowie zasiadający w obu izbach ustalają sami sobie pensje oraz korzystny dla nich sposób wyboru do parlamentu? Czy nie należałoby zacząć naprawy od sprywatyzowania parlamentu? (...) List ten jest niemal absolutnie słuszny. Oczywiście z mojego punktu widzenia - bo akurat ja bardzo usilnie walczyłem w Sejmie o (z wyjątkiem jednego) wszystkie postulaty p. Gruszewskiego! To, że PT Senatorowie i Posłowie nie powinni sami sobie określać diet, jest OCZYWISTE - wynika z zasady rzymskiego Prawa: "Nemo iudex in causa sua", czyli: "Nikt nie jest sędzią we własnej sprawie". Zwracam jednak uwagę, że na tej samej zasadzie warunków pracy maszynistów wąskotorowych nie mogą ustalać maszyniści wąskotorowi, a bramek w slalomie ustawiać sami narciarze! Domagałem się całkowitej likwidacji "firm z udziałem Skarbu Państwa" - które służą jedynie do robienia przekrętów i nagradzania "swoich" ludzi posadami w zarządach i radach nadzorczych. Co, oczywiście, zlikwidowałoby problem niebotycznych odpraw. Zgłosiliśmy do Sejmu projekt likwidacji osobnych przychodni i szpitali dla dygnitarzy - ostatecznie Parlamentarzyści mają diety i uposażenie - więc niech płacą - lub... stoją w kolejkach. Co do likwidacji uposażeń Parlamentarzystów: jestem ZA. Tyle że Lewica podnosi wtedy demagogiczny wrzask, że wtedy "biednego nie byłoby stać, by być Posłem" - i ludzie to kupują. Jak gdyby Posłowie Lewicy (i Samoobrony) nie byli akurat najbogatszymi Parlamentarzystami... Jedyna sprawa, co do której mam wątpliwości, to koszt utrzymania biur senatorskich i poselskich. Obsługują one jednak Posła jako Posła, czyli służą jego wyborcom. A to, że czasem jakiś Łyżwiński robi z zatrudnionych tam sekretarek niezbyt właściwy użytek? Cóż, w prywatnych firmach też się to często zdarza... Marszałek Sejmu też czasem robi niewłaściwy użytek ze swojej Laski - ale to nie jest powodem, by za jej wykonanie płacił... Choć, oczywiście, nawet to nie jest głupim pomysłem: każdy marszałek robi sobie laskę na obstalunek - i po kadencji zabiera sobie na pamiątkę lub odsprzedaje następnemu. Nieźle by też było, by PT Parlamentarzyści płacili za wynajęcie sali obrad; na pewno posiedzenia trwałyby znacznie krócej! A gdyby jeszcze musieli płacić za emitowanie ich przemówień w telewizjach (powiedzmy: w połowie...), to natychmiast by się okazało, że w każdej sprawie szef klubu mówiłby tylko: "Jesteśmy ZA" - i uzasadniał to w kilku prostych, żołnierskich zdaniach. Chyba że byłoby coś bardzo ważnego - wtedy koledzy klubowi robiliby ściepę. Tak - Parlamentu tak całkiem sprywatyzować się nie da - ale w dużej mierze by się to udało. Niestety: Parlamentarzyści za tym NA PEWNO nie zagłosują. Nie zgodzili się przecież poprzeć Konstytucji proponowanej przez UPR - bo ograniczała ona liczbę Senatorów do 32, a Posłów do 120 sztuk... janusz@korwin-mikke.pl