Jad kiełbasiany kontra Fidel Castro
Próby zabicia Fidela Castro, jakich dokonywać miała na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat CIA, z boku przypominają wytężone zmagania Sprytnego Kojota ze Strusiem Pędziwiatrem. Jak wiemy - nic z nich nie wyszło. Fidel zrezygnował sam.
"Gdyby wychodzenie cało z zamachów było dyscypliną olimpijską, miałbym w niej złoty medal" - powiedział kiedyś Castro i miał rację.
W filmie dokumentalnym wyemitowanym w brytyjskim kanale telewizyjnym Channel 4, były szef kubańskiego wywiadu - Fabian Escalante - wyliczył, że od czasu obalenia Batisty doszło do 638 zamachów na życie Fidela Castro. Nikt, oczywiście, do zamachów się nie przyznaje, jednak część z nich zaaranżowała - jak wielu podejrzewa - CIA.
A w jaki sposób próbowano się go pozbyć?
Na przykład za pomocą cygar jego ulubionej marki - "Cohiba Esplendidos". Cała ich paczka, dostarczona kubańskiemu prezydentowi, naładowana była materiałami wybuchowymi. Po odpaleniu, cygaro miało wybuchnąć w ustach Fidela urywając mu głowę. Kiedy z pomysłu tego nic nie wyszło, podesłano Castro inne cygara. Tym razem nasączone jadem kiełbasianym.
Innym interesującym sposobem na uwolnienie Karaibów od brodatej ikony socjalizmu było zainfekowanie trującym grzybem należącego do Fidela podwodnego skafandra. Castro uwielbiał nurkowanie, o czym CIA doskonale wiedziała. Kiedy nie udało się z zagrzybionym kombinezonem, pojawił się inny projekt. W miejscu, gdzie Fidel Castro najbardziej lubił nurkować, planowano podłożyć jaskrawo malowane muszle wypełnione wybuchową substancją. Planu tego jednak nigdy nie zrealizowano.
Dodać trzeba, że John F. Kennedy - według krążącej pogłoski - o radę, jak zabić Fidela prosił nawet autora książek o agencie 007 - Iana Fleminga.
zorientował, w czym rzecz. Jak prawdziwy latynoski macho podał wtedy Maricie swój pistolet.
- Proszę bardzo, zastrzel mnie - miał powiedzieć. Marita rozpłakała się, nie potrafiąc pociągnąć za spust.
CIA próbowało także posłużyć się mafijnymi "cynglami", którzy - jak uznawano - mieli bezsprzecznie największe doświadczenie w wykonywaniu egzekucji na ludziach.
Podsunięto mu również zatrute pióro, z którego podczas pisania wystrzelić miała nasączona trucizną igła.
Próbowano nie tylko zabić Castro, ale także - skompromitować go. Również te próby wydają się groteskowe i wydumane. Jedna z nich obejmowała plan, zgodnie z którym do butów Fidela wsypać miano substancję zawierającą tal. Substancja ta spowodować miała wypadanie włosów z głowy i brody Castro. W ten sposób, nawiązując zapewne do biblijnej opowieści o Samsonie, próbowano pozbawić Fidela godności i powagi.
Inny pomysł był jeszcze ciekawszy. Podczas emitowanej na żywo rozmowy w studiu radiowym planowano wpuszczenie do środka gazu zawierającego LSD. Fidel miał "odlecieć" i zrobić z siebie idiotę na antenie.
Mimo tego, że CIA chwytało się bardzo nietuzinkowych i często groteskowych sposobów na zgładzenie kubańskiego prezydenta, ten wyszedł bez szwanku ze wszystkich prób zamachu, dożył 86 lat i sam zrezygnował z funkcji prezydenta, przekazując ją swojemu bratu, Raulowi.
Oddając władzę bratu, Fidel rozładował napięcie, z jakim świat oczekiwał na jego śmierć i spowodowane nią - jak oczekiwano - zmiany na Kubie. Po pierwsze, niewiele się zmieni. W początkach "rewolucji brodaczy" w wyniku której obalona została dyktatura Batisty, a na Kubie wprowadzony "komunistyczny raj", - Raul uważany był za ekstremistę, osobę o wiele bardziej radykalną, niż Fidel. Trudno więc oczekiwać w związku z tym gwałtownych zmian. Po drugie - Fidel może teraz chorować w spokoju. Jego śmierć nic już nie zmieni.
Ziemowit Szczerek