W czwartek w Oświęcimiu rozpoczęła się dwudniowa IV Międzynarodowa konferencja "Europa wobec wyzwań XXI wieku. Bohaterowie i antybohaterowie". Pierwszego dnia imprezy w gościnnych progach miejskiej Biblioteki Galeria Książki zaproszeni paneliści dyskutowali m.in. na temat znaczenia polityki historycznej. Czy służy ona edukacji, czy też jest narzędziem manipulacji w rękach cyników? Czy historię mogą opisywać wykluczające się narracje? I kiedy historycy porzucają swoją misję bezstronnych analityków, stając się sługami polityków? Polityka WF-u - Słyszał ktoś z państwa o polityce matematycznej albo polityce WF-u? Nie. Mamy natomiast politykę historyczną. To nie jest nic nowego, zjawisko znane jest od setek lat. Problem w tym, że polityka, w odróżnieniu od historii, nie jest dyscypliną naukową - podkreśla prof. Jacek Chrobaczyński. W ocenie eksperta z Instytutu Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie rządzący obecnie politycy "grillują dwie dyscypliny naukowe". - Pierwsze poszło prawo, zaraz za nim historia. Dokonuje się nieprawdopodobnych przewartościowań. Jak króliczki wyskoczyli żołnierze wyklęci, obchodzimy ich święta nawet tam, gdzie ich nigdy nie było, a głos zabierają i decydują w tej sprawie politycy. Polityka dobrała się również do ławki szkolnej, zmienia się narracja, a za politycznym przyzwoleniem narasta pokolenie domorosłych historyków, tworzących zjawiska historyczne - wyjaśnia prof. Jacek Chrobaczyński. I dodaje: - To także jest kwestia idealizowania procesu historycznego, obecność kontekstu historycznego na tych wszystkich koszulkach, symbolu Polski walczącej, chociaż połowa noszących je osób nie wie, skąd i kiedy się wziął. To jest upraszczanie historii i tworzenie kultu. O problemie mitologizacji historii, budowania kultu jednostek zamiast promowania rzetelnej wiedzy historycznej mówi również dr hab Jean-Yves Potel, francuski pisarz i historyk. Według byłego radcy kulturalnego ambasady Francji w Warszawie współczesny świat nie potrzebuje kreowanych przez polityków bohaterów, tylko odważnych i mądrych ludzi, a także rzetelnej nauki. Edukacja, głupcze Władysław Frasyniuk, czołowy działacz antykomunistycznej opozycji w czasach PRL, zwraca uwagę na nieco inną kwestię w podejściu do polskiej historii, mianowicie na nadmierny pesymizm. - Ten kompleks wiecznie przegranego społeczeństwa, wiecznych porażek, jest tak nieprawdopodobnie silny, że nie mamy w sobie umiejętności obchodzenia radosnych świąt. W myśl obowiązujących przepisów powinienem wystąpić do IPN o przyznanie statusu pokrzywdzonego. Ale tego nie zrobię, bo ja czuję się zwycięzcą - podkreśla Władysław Frasyniuk. - Cały przekaz polskiej historii to tylko nieszczęście. Brakuje nam pozytywnego myślenia. Kiedy włączam telewizor 13 grudnia i 4 czerwca, zastanawiam się, kiedy będzie taka narracja, że to "my wygraliśmy", a nie "zostaliśmy zbici"; że to my jesteśmy ludźmi sukcesu - dodaje. Przyczyny takiego stanu rzeczy Władysław Frasyniuk upatruje m.in. w błędach popełnionych przez jego środowisko polityczne. - Największym błędem Unii Demokratycznej nie był konflikt z Lechem Wałęsą, tylko niedocenienie istoty edukacji. Mam głębokie przekonanie, że najważniejsza nie jest gospodarka, ale edukacja. I my polegliśmy w czymś, co było oczywiste. Edukacja na wszelkich poziomach, zmiana mentalności i budowanie w młodym człowieku pozytywnego myślenia - wylicza. Flirt z polityką Optymizm czy pesymizm to jedno, ale kluczem do zrozumienia własnej tożsamości i losów narodu jest rzetelne traktowanie jego historii i nauka oparta nie na zmieniającej się, w zależności od kierunku wiejącego wiatru politycznych zmian, narracji. - Jako historycy mamy zawodowe obowiązki i odpowiedzialność. Nikt nas z tego nie zwolnił, chociaż niektórzy zwolnili się na własne życzenie. Bądźmy rzetelni i przyzwoici - apeluje prof. Jacek Chrobaczyński. Dr hab. Jean-Yves Potel potwierdza, że historycy powinni odgraniczać się od polityki, chociaż zdaje sobie sprawę, że politycy - zarówno wielcy demokraci, jak i dyktatorzy - potrzebują historii. Historyk musi oprzeć się pokusie flirtu z polityką; musi stać z boku, analizować i krytykować. - Nie będę adwokatem mojego prezydenta, nawet jak go lubię - kwituje. A Władysław Frasyniuk raz jeszcze przypomina o roli edukacji, bo umiejętność logicznego myślenia, wyciągania wniosków i analizy faktów jest najlepszą receptą na próbujących wmusić w nas swoją narrację polityków, niezależnie od tego, czy dotyczy ona historii, czy populistycznych wizji i obietnic wyborczych.