Wsiada do samochodu od strony fotelu pasażera. Rozsiada się wygodnie, ma na sobie luźną koszulkę i krótkie spodenki. Szybko przechodzi do sedna sprawy. - Wziąć na pusty żołądek. Popić wodą - wyjaśnia. Ma bardzo dużo klientek. - Przychodzą biedni, przychodzą bogaci. Kupują ode mnie nawet pielęgniarki. - Na pewno jest wyrachowanym handlarzem. Nie miałem wrażenia, że przejmuje się kobietami - mówi Jacek Smaruj, reporter Polsat News, który spotkał się z poznanym w internecie sprzedawcą tabletek poronnych. - Powiedział, że jedna z jego klientek dzwoniła - to znaczy, że żyje. Kontrowersyjny rynek w Polsce W internecie nie brakuje ofert sprzedaży tabletek poronnych. Wysyłka paczkomatem, całkowicie bezpiecznie, dyskrecja gwarantowana - przekonują handlarze. Są oni częścią podziemia aborcyjnego, o którym opowiada reportaż Jacka Smaruja pt. "Podziemie Europy". - Ten handlarz jest samozwańczym lekarzem. Prowadzi kobiety przez kolejne etapy procesu - opowiada o kulisach powstania reportażu Smaruj. - Zaczyna się od założenia fejkowego numeru telefonu. Gdy kobiety dzwonią i mówią, że mają skurcze - on je uspokaja, mówi, czy tak powinno być czy nie, jak powinny się zachować. To sprzeczne moralnie i niezgodne z prawem. Ten człowiek nie ma prawa do wykonywania zawodu lekarza. Nie ma wątpliwości, że poznany w internecie handlarz zarabia duże pieniądze. Za zestaw tabletek poronnych chce tysiąca złotych. Mówi, że sprowadza je z Indii. Przyznaje, że zdarzały mu się sytuacje, gdy kobiety po zażyciu tych tabletek miały problemy zdrowotne, nie mówi jednak jakie, ani ile było takich sytuacji. - Nie mam żadnych złudzeń, że dla niego to czysty biznes. Bardzo często kosztem zdrowia kobiet - podkreśla Jacek Smaruj. Nagranie z ukrytej kamery z rozmową reportera z handlarzem pokazano prof. Marzenie Dębskiej, uznanej ginekolożce. Lekarka wydawała się być zaniepokojona tym, co słyszy. - Przerażające jest to, że państwo polskie spycha kobiety do podziemia aborcyjnego. To obrazuje dramat polskich kobiet - mówi w reportażu Polsat News. Wyjazdy na zabiegi w Europie - Większość kobiet wyjeżdżających po aborcję do Holandii robi to z naszą pomocą. To około pięć osób dziennie - przyznaje w rozmowie z Interią Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu. Dużo kobiet jeździ do Czech, by tam przerywać ciążę. Aktywistka podaje, że jest to nawet około 20-30 osób tygodniowo. - Tam jest bardzo dobra infrastruktura dla Polek, pielęgniarki często uczą się polskiego. Popularnym kierunkiem jest także Słowacja - wymienia aktywistka. Według Broniarczyk wyjazdy kobiet za granicę w celu dokonania aborcji, nazywane często "turystyką aborcyjną", to obarczenie innych państw naszym polskim problemem. - Eksportujemy nasz problem. Mówimy: my tu mamy czyste sumienia. Wy sobie z tym radźcie - podkreśla w reportażu Polsat News. Czytaj także: ONZ wskazał na polskie przepisy. "Poważne naruszenia praw człowieka" W Polsce najpopularniejszym sposobem przerwania niechcianej ciąży są nadal tabletki - za ich pomocą wykonuje się 99 proc. aborcji w Polsce - podkreśla w rozmowie z nami. Aktywistka dodaje jednak, że około 2/3 całego zapotrzebowania w Polsce na tabletki zapewniają handlarze. Oferowane przez nich tabletki można dostać wręcz od ręki. - Handlarze często otwierają różne strony internetowe, oferując sprzedaż leków. Kilka czy kilkanaście lat temu nie pisali wprost, co sprzedają. Pisali o przerywaniu ciąży, przywracaniu miesiączki, farmakologii. Teraz wręcz pozują na strony feministyczne. Czasem kopiują nasze treści na temat tabletek - opowiada. Popularna tabletka zastępuje lek Zdarzają się sytuacje, gdy kobiety po przesłaniu zapłaty tracą kontakt z handlarzem. Zostają wówczas bez pieniędzy i tabletek. Zdarza się też, że sprzedawcy wysyłają kobietom panadol, wmawiając, że to mizoprostol (lek o szerokim zastosowaniu, m.in. w terminacji ciąży). - Monitorujemy oferty handlarzy. Staramy się cały czas informować i apelujemy do kobiet, które zdecydowały się na zakup leków u handlarzy, by dały nam znać, co to za leki, wysłały zdjęcie, byśmy mogły ocenić, czy jest ryzyko - mówi Broniarczyk. Nie wie, czy skalę podziemia aborcyjnego można zmierzyć. - W całej Europie jest dostęp do tabletek poza formalnym systemem ochrony zdrowia. Nie zawsze ten dostęp jest prosty, na przykład dla migrantek. A leki do wywołania poronienia są dostępne w każdym kraju, mają bardzo szeroki zakres użyteczności medycznej. W Polsce aborcja legalna jest jedynie w dwóch przypadkach - gdy zagraża życiu kobiety i gdy jest wynikiem gwałtu. Problem pojawia się, gdy lekarze w obawie przed możliwymi konsekwencjami nie chcą wykonać terminacji ciąży w tych przypadkach. Na mapie Polski są dwa województwa, w których w zeszłym roku nie wykonano żadnej legalnej aborcji: warmińsko-mazurskie i podkarpackie. Pod koniec sierpnia premier Donald Tusk, minister zdrowia Izabela Leszczyna oraz minister sprawiedliwości Adam Bodnar przedstawili wytyczne dotyczące dostępu do możliwości przerwania ciąży. Leszczyna podkreśliła, że "opracowane wytyczne mają zapewnić bezpieczeństwo zdrowotne kobietom w ciąży oraz kobietom, które ze względów zdrowotnych nie chcą donosić ciąży i oczekują jej terminacji". Anna Nicz Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: anna.nicz@firma.interia.pl ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!