Gosiewski wciąż liczy na LPR i PSL
Jeszcze otwarta jest możliwość włączenia do koalicji Ligi Polskich Rodzin i Polskiego Stronnictwa Ludowego - uważa Przemysław Gosiewski, szef klubu parlamentarnego PiS, gość Kontrwywiadu Kamila Durczoka w RMF FM.
Posłuchaj wywiadu:
Kamil Durczok: Czym się różni ta koalicja od paktu stabilizacyjnego?
Przemysław Gosiewski: Dwoma istotnymi różnicami. Po pierwsze, pakt stabilizacyjny powodował, że jedna tylko partia była odpowiedzialna za sprawy rządowe - była nim PiS. Teraz wszyscy partnerzy, z racji tego, że jest to koalicja rządowo-parlamentarna taką odpowiedzialność będą ponosili i będzie to stabilizowało sytuację, bo łatwo, jeżeli się nie ponosi odpowiedzialności, podejmować bardzo często nieprzemyślane decyzje. Drugi element jest taki, że politycy, którzy wcześniej byli poza sferą rządową będą mieli okazję w niej uczestniczyć. Będą też mogli skonfrontować własne doświadczenia i wizje z tym, jak w Polsce się rządzi.
Pytanie, do czego to doprowadzi. Pakt też nie miał większości, za to wszystkie ministerstwa - jak pan mówi - były obsadzone przez PiS.
Bo rząd miał charakter mniejszościowy.
Ale pakt stabilizacyjny miał mu gwarantować większe poparcie niż gdyby to był rząd tylko PiS-u.
Ale na tym to polegało - konstrukcja parlamentarna i rządowa, a teraz jest łączna konstrukcja.
Teraz trzeba się po prostu podzielić władzą.
W każdej koalicji rządowej, w której uczestniczy kilka podmiotów, przedstawiciele partnerów uczestniczą w sferze rządowej. To jest normalny mechanizm demokracji.
A czy pan się nie obawia, że to podzielenie władzą oznacza także podzielenie odpowiedzialnością i że Andrzej Lepper pociągnie za sobą PiS w dół?
Uważam, że ten rząd będzie rządem stabilnym, bo - po pierwsze - jego konstrukcja wewnętrzna, czyli przewaga ministrów po stronie PiS-u. Po drugie, jasno określone zasady współpracy między partnerami. Po trzecie, bardzo jasny cel programowy będzie sprzyjał, że będzie to stabilny rząd.
Pan nie boi się Leppera jako wicepremiera?
Jeśli pan pyta mnie jako Przemysława Gosiewskiego, to ja w życiu niewielu rzeczy się boję.
A Andrzeja Leppera z całą pewnością.
Tym bardziej w polityce nie mam lęków. Nie sądzę bym musiał się bać, natomiast uważam, po dwutygodniowych doświadczeniach rozmów z panem Lepperem, że te rozmowy były konstruktywne.
A które z dotychczasowych doświadczeń z uczestnictwa Andrzeja Leppera w życiu publicznym każą panu wierzyć, że będzie dobrym ministrem rolnictwa i będzie jeszcze lepszym wicepremierem?
Pan mnie zapytał wcześniej o stabilność, czy słowo można wprowadzić w czyn. W związku z tym całe doświadczenie paktu stabilizacyjnego jest takie, że jeśli z panem Lepperem uzyskaliśmy porozumienie w danej sprawie, to ono zostało obopólnie dotrzymane. Niestety, z tą trzecią partią był pewien problem - nie zawsze tak się zdarzało, że kierownictwo LPR dotrzymywało ustaleń. To jest niezmiernie ważne w polityce.
A czy pan nie sądzi, że jak tylko te notowania poszłyby w dół, to jak powiedział jeden z gości Kontrwywiadu dwa dni temu, Andrzej Lepper malowniczo trzaśnie drzwiami i opuści koalicję?
Oczywiście pan Andrzej Lepper jest człowiekiem, który ma wolną wolę i może zrobić wszystko. Ale sądzę, że z punktu widzenia jego wizerunku, będzie to najgorszy ruch.
Gdzie PiS będzie szukał tej pechowej na razie 13?
Dlaczego 13?
A może 20, 25?
A może 50? Bo to także jest możliwe.
To co, SLD zaprosić do współpracy?
Nie, proszę pana. Ja myślę, że jest jeszcze otwarta możliwość włączenia do koalicji LPR-u i PSL-u.
Na czym opiera pan swój optymizm?
Proszę zobaczyć na głosowanie nad wotum nieufności dla ministra Jurgiela.
Zaskoczenia nie było. Rano Jarosław Kalinowski powiedział, że nie będą głosowali przeciwko ministrowi.
Właśnie, to jest otwarcie do dalszych rozmów.
Myśli pan, że ludowcy się wycofają ze swojego, jasnego, zdecydowanego stanowiska?
Nie muszą się wycofywać, bo PSL powiedziało tak: "na tym etapie". Prezes Pawlak posłużył się tym stwierdzeniem chyba z dziesięciokrotnie.
Pan jest niepoważnym optymistą. "Na tym etapie". A następny będzie już za tydzień?
To stwierdzenie, że PSL jest otwarte na dalsze negocjacje.
A Bogusław Kowalski będzie ministrem?
Będzie sekretarzem stanu.
I liczy pan, że przyciągnie jeszcze kogoś z LPR-u?
Chcemy prowadzić rozmowy z klubem Ligii Polskich Rodzin, w związku z tym, że wiemy, że pan Kowalski jest w innej grupie - w Kole Narodowym. Sądzę, że te rozmowy będziemy prowadzili z władzami LPR-u.
Mamy jeszcze tydzień, żeby zobaczyć, jak się te rozmowy zakończą. Panie pośle, dzisiejsza "Gazeta Wyborcza" pisze, że dyrektor Świętokrzyskiego Parku Narodowego stracił stanowisko, bo nie chciał nielegalnie przekazać budynku Muzeum Przyrodniczego zakonowi Oblatów. A na tym właśnie miało zależeć panu. Co pan na to?
Jestem zaskoczony tym komentarzem. Owszem jest spór dotyczący zwrotu majątku dla diecezji sandomierskiej, chociaż chodzi o to, żeby był jeden właściciel ważnego zabytku w Polsce - klasztoru, który obchodzi w tym roku 1000-lecie.
Pan zabiegał o to, aby dyrektor parku został odwołany?
Nie, natomiast rzeczywiście spór był na tyle ostry, że w ubiegłym roku pan dyrektor wbrew prawu zabronił wjazdu pielgrzymom do sanktuarium. Interweniował poseł Miodowicz, ja interweniowałem. Wojewoda świętokrzyski (wtedy z SLD) wymusił na dyrektorze zmianę. To pokazuje, że był bardzo poważny konflikt. Konflikt w miejscu, gdzie nie powinien być. Sadzę, że ten konflikt wokół Świętego Krzyża był niepotrzebny.
Przypomnijmy, że w 2002 roku komisja majątkowa, w skład której wchodzili przedstawiciele MSWiA i Kościoła, uznała, że nie ma podstaw do tego.
To nie jest tak, to jest nieprawda. Komisja uznała się za niewładną, dlatego że komisja dotyczyła zwrotu majątku zabranego po 1945 roku. A to był majątek skonfiskowany przez rząd carski i dlatego komisja z przyczyn formalnych nie mogła rozpatrzyć tego wniosku.
Dziękuję za rozmowę.