Posłuchaj Kontrwywiadu: Konrad Piasecki: Panie ministrze czy zakamarki prezydenckiej duszy kryją przed panem jakiekolwiek tajemnice? Aleksander Szczygło: Na pewno, zawsze tak jak w relacjach międzyludzkich. A kiedy pan zamknie oczy i wejrzy w te zakamarki, to widzi pan w nich nazwisko kandydata na prezesa NBP? Trzy nazwiska kandydatów na prezesa NBP. Trzy i spośród tych trzech będzie teraz wybór? Tak. W ciągu najbliższych kilku dni. A te trzy nazwiska to? To są nazwiska, które są przede wszystkim nazwiskami osób, które są dobrze przygotowane do pełnienia tej funkcji. To są nazwiska, które wymienia prasa: Jerzy Żyrzyński, Andrzej Sławiński, Andrzej Wojtyna? Nie będą potwierdzał, nie będę zaprzeczał. Ale myślę, że należy szukać w innych nazwiskach. Czyli nie te? Dobrze. Załóżmy, że nie te. Ale czy w 38-milionowym narodzie tak trudno jest znaleźć nowego prezesa NBP, że te poszukiwania tak długo trwają? Bo trwają długo, przyzna pan. Myślę, że to jest sprawa kilku elementów. Po pierwsze tego, ażeby osoba, która ma objąć stanowisko prezesa NBP była osobą dobrze przygotowaną, czyli zarówno jeśli chodzi o doświadczenie, ale też i naukowe przygotowanie. Po drugie, żeby prezentowała zdroworozsądkowe podejście do spraw gospodarczych, do spraw związanych z kursem złotówki, do wejścia Polski do strefy euro. To jest tak, że wbrew temu co się mówi, wytworzyła się swego rodzaju koteria osób, które albo z przekonania, albo ze swego rodzaju oceny sytuacji dochodzi do wniosku, że lepiej nie przeciwstawiać się np. tej grupie osób, która jest skupiona wokół obecnego prezesa NBP. Czyli trudność poszukiwań wynika z tego, że szukacie "antybalcerowicza"? Nie "antybalcerowicza", tylko kogoś kto ma bardzo zdroworozsądkowe podejście do rzeczywistości. A nad tymi poszukiwaniami zaciążyło to hasło "Balcerowicz musi odejść"? Mówię oczywiście o haśle w sensie symbolicznym, tzn. że nowy prezes musi być różny jeśli chodzi o koncepcję, jeżeli chodzi o wizję niż ten, który jest dzisiaj. Jeżeli się zna dorobek pana profesora Leszka Balcerowicza zarówno jako prezesa NBP, ale też wcześniej jako ministra finansów, to rzeczywiste jest to przesłanka, która musi być brana pod uwagę. Czyli szukacie kogoś innego? Znaleźliśmy kogoś zupełnie innego. A kiedy on zostanie ogłoszony, ten ktoś? W ciągu kilku dni. A czy jest możliwy wakat na tym stanowisku prezesa NBP? Z formalnego punktu widzenia jest możliwy przez jeden, dwa dni, jeżeli wyboru się nie dokona. Bo doskonale pan wie, że jeżeli dzisiaj ten kandydat nie zostanie zgłoszony, to ten wakat będzie z przyczyn ustawowo-konstytucyjnych. Nie. Nie będzie, dlatego że regulamin Sejmu, który określa sposób dokonywania wyboru przez Sejm, wcześniej przesłuchania przed komisją odpowiednią sejmową, prawdopodobnie też spotkania z klubami, bo kluby wyraziły taką chęć. Nie widzę tutaj żadnych przeszkód. Ale musi minąć 7 dni między momentem zgłoszenia a momentem wyboru. Jeśli do 2 dodamy 7, to wychodzi 9, a 10 prezes odchodzi. Ale jeżeli wziąć pod uwagę szybkość prac Sejmu to nie sądzę, żeby to było jakiekolwiek zagrożenie. Dzisiaj, jutro, pojutrze to nazwisko usłyszymy wreszcie? Dzisiaj, jutro, pojutrze. A co zdecyduje ostatecznie o wyborze? Rzut monetą? Przede wszystkim kompetencje i zdrowy rozsądek. Ale jak ma się już trzech, to rozumiem, że oni są kompetentni. Kompetencje i zdrowy rozsądek. Sprawdza się teraz ich przeszłość? Bo zdaje się, że na tym potknął się poprzedni kandydat. Nic mi o tym nie wiadomo. Żeby na tym się potknął, czy żeby sprawdzać przeszłość teraz? Ani jedno ani drugie. Panie ministrze, dlaczego Polacy tak źle oceniają Lecha Kaczyńskiego? Myślę, że oceniają lepiej niż kilka miesięcy temu, bo następuje powolny, ale jednak wyraźny spadek ocen negatywnych; zwiększenie ocen pozytywnych. Nie jest to jakiś szokowy wzrost, ale jednak. Myślę też, że w Polsce po pierwsze mieliśmy do czynienia w ubiegłym roku z sytuacją, w której zmiany jakie należało przeprowadzać wywołują i wywołały ogromne emocje i konieczność opowiadania się po jednej, albo drugiej stronie. Ale może błędem było to, co pan powiedział - ta konieczność opowiadania się po jednej lub drugiej stronie? A może tej konieczności wcale nie było? Każdy inny prezydent do tej pory przyzwyczajał nas, że jest takim człowiekiem, który stoi mniej więcej po środku: jest koncyliacyjny, nie rozstrzyga żadnych sporów, nie opowiada się po stronie żadnej z partii? A tym razem Lech Kaczyński dosyć wyraźnie mówi, gdzie leżą jego emocje, gdzie leży jego serce. To nie chodzi o opowiadanie się po stronie jakiejkolwiek partii, tylko po stronie konieczności zmian w Polsce. Po stronie tych, którzy chcą rozbijać i rozbijają wszelkiego rodzaju nieprawidłowości w funkcjonowaniu państwa, w tworzeniu nowych struktur. Jeśli ktoś rozbija nieprawidłowości, to budzi złe skojarzenia i budzi złe emocje? Przekaz, jaki się z tego wyłania jest tego rodzaju, że było tak spokojnie, było tak dobrze, po co to zmieniać? Przecież wszystko dobrze funkcjonowało.? Czyli prezydent-rewolucjonista? Nie, prezydent nie jest rewolucjonistą. Jak znam go osobiście ? jest raczej ewolucjonistą, ale w wypadku niektórych rzeczy, które trzeba zrobić, należy je robić jednorazowo i bardzo zdecydowanie. Czy pan uważa, że jest to kwestia charakteru Lecha Kaczyńskiego, że on będzie zawsze budził te złe skojarzenia i złe emocje, czy też można to inną polityką jakoś zmienić? Nie. Charakter prezydenta jest bardzo łagodny. Myślę, że tu jest przede wszystkim apel do większości mediów, żeby zachowały dystans do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jak przez 10 lat zachowywały dystans do prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. I to jest takie noworoczne życzenia dla świata dziennikarskiego: żeby pamiętały, że z taką jaskrawością, czy nawet zaciekłością, nie oceniały działań Aleksandra Kwaśniewskiego, mimo że na to zasługiwały, a od roku to się zmieniło w stosunku do nowego prezydenta. To ja noworocznie przypomnę, że pierwszy rok prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego i jego stosunki z mediami po aferze magisterskiej były fatalne, a mimo to po pierwszym roku prezydentury Aleksander Kwaśniewski miał dużo lepsze oceny niż Lech Kaczyński. Dziękuję bardzo.