Najbardziej obawiam się, co będzie, kiedy wszyscy cudzoziemcy stąd wyjadą. W telewizji i w internecie widzę tysiące ludzi opuszczających kraj. Gdzie wy wszyscy jedziecie? Muszę się wam przyznać, że przeżyłam dziś totalne załamanie. Płakałam cały dzień. I nie wstydzę się tym z wami podzielić. Pomagałam obcokrajowcom się ewakuować. Dwoje już wyjechało, kolejna moja znajoma ma jechać jutro. Ale odkłada to. Nie chce nigdzie jechać. Jej rodzice ją o to błagają, ale ona kocha Bejrut. Tak samo jak ja. Co się stanie, kiedy oni wszyscy wyjadą? Bejrut jest niczym bez cudzoziemców. Proszę, zostańcie! Płakałam i płakałam. Czułam, jak opanowują mnie strach i smutek. Nie spałam. A połączenie strachu z bezsennością to gotowe załamanie. Dzwony kościelne mówią mi, że jest już trzecia nad ranem. Za jakąś godzinę usłyszę śpiewy z meczetów. To jest możliwe tylko w Bejrucie. Kocham Bejrut! Wow, właśnie zdałam sobie sprawę, że nie mam pojęcia, jaki dziś dzień. Czy ta wielka eksplozja gazu była wczoraj, czy przedwczoraj? Jakie to zresztą ma znaczenie: wciąż przecież coś wybucha. A ja ciągle nie nauczyłam się nienawidzić... Mój mąż mówi, że jeśli nie zabije nas wojna, to globalne ocieplenie. He, he. Dałam dziś też radę się śmiać. Oczy mnie pieką i ekran komputera staje się coraz bardziej zamazany. Gdybym tylko mogła spać... Gdybym tylko mogła spać... Zena el-Khalil specjalnie dla INTERIA.PL z Bejrutu