Duda pytany o to, dlaczego na cztery dni tegorocznych posiedzeń Parlamentu Europejskiego opuścił dwa, odpowiada: "tam, gdzie jestem potrzebny, tam jestem". - W europarlamencie będę się starał realizować te obowiązki, które są na biegu. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że w takiej sytuacji trzeba wybrać walkę o fotel prezydenta RP - komentuje. - Daję sobie szansę na 51 proc. w pierwszej turze wyborów prezydenckich - mówi Andrzej Duda. - Nie mam poczucia przypadkowości mojej kandydatury w tych wyborach. To jest dla mnie zaszczyt - ocenia gość RMF FM. - Jest duży atak na Magdalenę Ogórek, ale życzę jej jak najlepiej - dodaje.Konrad Piasecki: Pan ma pewność, że ta kandydatura padła na właściwego Dudę? Andrzej Duda: - Tak, mam pewność, że na właściwego. Bo teraz na fali raczej Piotr niż Andrzej. - Piotr ma swoje zajęcie, w końcu jakby nie było jest szefem największego związku zawodowego "Solidarność". Nie boi się pan, że trochę pana przyćmi, przysłoni, że trochę zdominuje, że ludzie będą kojarzyli Dudę z tym walecznym związkowcem, a nie spokojnym europosłem i kandydatem PiS na prezydenta? - Związkowiec ma swoje prawa i ma swoją specyfikę działania i dobrze, że Piotr Duda działa, dlatego że związek zawodowy "Solidarność" zrzesza najwięcej pracowników w Polsce i powinien być dobrze reprezentowany. OPZZ by się chyba oburzył na to, zaś OPZZ jest większym jednak związkiem cały czas. - Rozumiem tę uwagę, nie jestem pewny. Ale nie ma w panu tak czysto politycznie takiego strachu, że to nie jest dobre dla pańskiej kandydatury, że Duda tak wyrósł w ostatnich dniach? - Nie, bo to jest zupełnie inna specyfika, to jest walka o prawa pracownicze, to jest walka o prawa związkowe. Pan Piotr Duda ma absolutne prawo, ale jako przewodniczący związku ma wręcz obowiązek walczyć o prawa pracownicze, a powiedzmy sobie otwarcie - sytuacja pracowników, a zwłaszcza w ostatnim czasie górników, była i jest bardzo trudna. W związku z czym, ja doskonale to rozumiem i jest to dla mnie jasne, że w tym momencie szef związków działa. Ale też ma pan poczucie, że w takiej twardości i radykalizmie to on jednak pana przebija. - Każdy ma swoją osobowość i każdy ma swój sposób funkcjonowania w polityce. Ja jestem zwolennikiem działania bardziej spokojnego, ale też ja zajmuję się zupełnie czymś innym i mam zupełnie inną pozycję na tym rynku. A miałby pan i PiS dla niego jakąś ofertę polityczną? - Współpracy, owszem, w tych sprawach zmian, także na polskim rynku pracy. Ale to jest oferta polityczno-związkowa, a ja pytam o takie stricte polityczne miejsce - na liście do Sejmu na przykład. - To nie jest oferta związkowa, to jest oferta polityczna. Dlatego pytam o ofertę polityczną. - Pozytywne zmiany prowadzone wspólnie, czy w porozumieniu na polskim rynku pracy, poprzez zmiany prawa, poprzez wzmacnianie praw pracowniczych, bardzo osłabionych w ciągu ostatnich lat, to ja uważam, że tutaj jest absolutne pole do wspólnego działania, my też jesteśmy tego zwolennikami. Kibicuje pan całym sercem walce górników i walce Dudy? - Kibicuję, w tym zakresie, że uważam, iż pozycja pracowników powinna zostać wzmocniona, powinni być bardziej chronieni, a zwłaszcza powinien zostać przywrócony dialog, który dziś w Polsce jest potrzebny. Jestem co do tego absolutnie przekonany. I kopalni by pan nie zamykał? - Nie zamykałbym kopalni... Ludzi by pan nie zwalniał? - Na pewno nie czyniłbym tego pochopnie, na pewno nie zamykałbym takich kopalń jak Brzeszcze, które miały być zamknięte, gdzie jest węgiel na 30 lat - łatwo dostępny. To jest olbrzymi zasób, z którego chciano zrezygnować. Państwo chciało z niego zrezygnować. A górnicy i szefostwo kopani, z którymi rozmawiałem, cały czas pytali: to w czyje ręce to pójdzie, bo nie mieli wątpliwości, że kopalnia będzie działała, tylko już nie jako kopalnia Skarbu Państwa, tylko prywatna. No tak, ale jeśli z tymi przywilejami górniczymi, które są, nie da się opłacalnie wydobywać węgla, to co zrobić? Likwidować przywileje czy likwidować kopalnie? - Kwestia jest dyskusyjna, natomiast trzeba rozmawiać także o przywilejach, bo większość z nich pochodzi z bardzo starych czasów. Ale to jest kwestia dialogu, którego od lat brakuje, którego... Dla którego to Solidarność wycofała się m.in. z komisji trójstronnej. - No ale nie wycofała się, dlatego że tak jej było miło, tylko dlatego, że z nią w ogóle nie rozmawiamy, narzucono jej na siłę rozwiązania - jak się nie zgadzali, to one były na siłę przepychane w Sejmie. To pan też by takiego dialogu nie prowadził, bo to nie jest żaden dialog. Skąd słabość PiS do pani Ogórek? - Dlaczego słabość? No jakoś ta wypowiedź pańskich kolegów, że wolą taką twarz polskiej lewicy, że ma szansę, że za parę lat będzie na pewno dobrą kandydatką - jakiś nagły afekt. - Jest duży atak na kandydatkę lewicy, to jest kandydatka na urząd prezydenta, zgłoszona przez jedną z największych partii w Polsce... Ale panu powinno być to w smak, że atakują Ogórek... - Spokojnie, myślę że... I na pana przyjdzie czas oczywiście, no ale powinien pan mieć drobną satysfakcję, że skupią się na Ogórek... Natomiast Dudzie odpuszczą. - Natomiast ja chciałbym, żeby kampania była prowadzona w granicach pewnej kultury politycznej i przyzwoitości, i żebyśmy dyskutowali merytorycznie, a nie jakieś insynuacje prowadzili itd... Ja po prostu tego nie lubię... Ale też rozumiem, że liczycie, iż ona będzie urywała głosów Komorowskiemu. - To jest zawsze panie redaktorze gra wyborcza, tak? Pamiętajmy o tym. Zrozumiała. Ale rozumiem, że liczycie na to? - Z jednej strony, natomiast z drugiej strony to są wybory prezydenckie. To są wybory, na które Polacy chodzą najchętniej ze wszystkich wyborów. W związku z czym jest to jednak w Polsce święto demokracji i chyba wypada, żeby wszystkie największe ugrupowania, które są na polskiej scenie politycznej zgłosiły swoich kandydatów. A nie boi się pan, że jej pomysł na kandydowanie jest trochę taki jak pański? Że ktoś młody, że ktoś trochę z drugiego szeregu? Bez wielkiego ryzyka i że to w gruncie rzeczy ona będzie pańskich wyborców do siebie przekonywać potencjalnych? - Panie redaktorze, ja nie mam takiego poczucia jakiejś przypadkowości mojej kandydatury. Ja jestem w Prawie i Sprawiedliwości, w świecie politycznym, od lat. Ja nie mówię o przypadkowości, ja mówię, że z drugiego szeregu raczej PiS-u, przy całym szacunku to chyba nie obraża pana? Nie był pan szefem PiS-u, albo wiceszefem. - Oczywiście, że mnie nie obraża, ale mimo wszystko proszę pamiętać o tym, że tak jak z resztą słyszeliśmy od samego początku, i tak jak ja też słyszałem, kiedy ta propozycja została wobec mnie złożona, ona była rozpatrzona i zastanawiano się dosyć długi czas nad tym, kto powinien kandydować i zdecydowano się, że to ja powinienem kandydować. To jest dla mnie z jednej strony ogromny zaszczyt, z drugiej strony wielkie zobowiązanie, bo w końcu to są wybory prezydenckie. I daje pan sobie szanse na ile procent w pierwszej turze? - Na 51 proc. panie redaktorze. Już w pierwszej? - W pierwszej. O, a Ogórek ile? - A nie wiem. Życzę jej jak najlepiej, ale wierzę głęboko, że to ja wygram. Tu kampania, tam europarlament. Dużo pan zaniedbuje europoselskich obowiązków? - A dlaczego pan pyta, panie redaktorze? Pytam, jakie ma pan poczucie - czy pan zaniedbuje, czy nie? - Jest taka sytuacja, że rzeczywiście przyszedł ten czas, kiedy kampania już się rozpoczyna na urząd prezydenta Rzeczypospolitej. Myślę, że nie ma żadnego takiego drugiego urzędu w Polsce, na którym można tyle dla naszego kraju zrobić. Ja poszedłem do Parlamentu Europejskiego po to, żeby działać dla Polski i robię to. Ja jeszcze niedawno głosowałem na pana, a dzisiaj patrzę na listę obecności w europarlamencie. Jest styczeń, z 4 dni posiedzeń, pan opuszcza 2. - I robię to, panie redaktorze, tam gdzie jestem potrzebny, tam jestem, spokojnie. W Sejmie też takie są dni. Ale jest głosowana rezolucja w sprawie Ukrainy i pana nie ma. - W Sejmie też są takie dni, że człowiek musi być, bo są ważne posiedzenia, bo są jego punkty i są takie dni, kiedy nie musi być. Kampania również ma swoje prawa. Ale wie pan, że źli ludzie za chwilę napiszą: Duda opuścił połowę posiedzeń w tym roku. - Nie, Duda nie opuścił połowy posiedzeń w tym roku, Na cztery, dwa, no matematyka jest bezwzględna. - W każdym razie panie redaktorze, w rankingu europosłów jest na pierwszym miejscu wśród Polaków. I rzeczywiście, ja bardzo ciężko pracowałem w europarlamencie przez ostatnie pół roku... A teraz poświęca się pan kampanii. - A teraz będą wybory prezydenckie, taka zapadła decyzja, jaka zapadła. Będę się starał dzielić swój czas. Będę się starał realizować swoje obowiązki w europarlamencie, te, które są w tej chwili na biegu. Natomiast, wie pan, to jest wielki zaszczyt i wielkie zobowiązanie i chyba nikt nie ma wątpliwości, że w takiej sytuacji trzeba wybrać tą walkę o fotel prezydenta. Ale trochę się pan zdenerwował tym moim pytaniem. - Dlaczego? Takie mam poczucie, że pan się spodziewał że w którymś momencie to się okaże problemem w pańskiej kampanii. - Wie pan, bo jest taka bardzo specyficzna sytuacja. Co, mówiąc szczerze, z jednej strony mnie bawi, ale z drugiej strony jest śmieszne, że jest grupa dziennikarzy, którzy mówią tak: pan jest ciągle w europarlamencie, w związku z czym kampania Prawa i Sprawiedliwości jest źle prowadzona. Druga grupa dziennikarzy mówi tak: pan jest ciągle w Polsce i prowadzi pan kampanię w związku z czym zaniedbuje pan swoje obowiązki w europarlamencie. Ja mam poczucie, że dzisiaj - przy całym szacunku - ale to jednak europarlament panu płaci. I ja, jako podatnik europejski panu płacę, to bym spodziewał się, że pan w tym europarlamencie będzie. - Wie pan, można różnie. A jeśli pan chce kandydować na prezydenta i poświęcać się kampanii, no to zawsze można zrezygnować z mandatu. - No oczywiście, to poczekajmy, kiedy posłowie, którzy będą kandydować w wyborach prezydenckich, złożą swoje mandaty w polskim Sejmie, bo przecież podatnik też im płaci za to, że byli posłami. A będą prowadzili kampanię i to jeszcze bardziej im płaci niż mnie. A pan prezydent? Czy złoży urząd w związku z tym, że jest kandydatem, czy będzie kandydatem? Widzę, że na przykład 12 stycznia pan był w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Nowogardzie zamiast w europarlamencie, dyskusyjne. Ostatnie pytanie od słuchaczy - wysłałby pan, jako prezydent, polskich żołnierzy na pomoc Ukrainie, zwłaszcza w obliczu tego, co się dzisiaj rano o świecie wydarzyło w Doniecku? - To zależy od pewnych relacji międzynarodowych. Jesteśmy członkiem NATO i uważam, że powinniśmy to respektować. Jeżeli to zostanie uzgodnione w obrębie NATO i jakieś siły NATO zostaną wysłane. Nie, ale nie mówimy o siłach NATO. Wczoraj Zbigniew Bujak siedział na tym miejscu i mówiłby: fantastycznie, gdyby polscy żołnierze walczyli w Doniecku. Pan by to powtórzył czy nie? - Wie pan, pamiętajmy o tym, że jeżeli już, to Polska mogłaby udzielić wsparcia, należałoby to rozważyć, to jest bardzo poważna decyzja. Trzeba by się było nad nią dobrze zastanowić.