W poniedziałek Donald Tusk odwiedził Paryż i Berlin. Podczas spotkania z Emmanuelem Macronem nakreślił ramy nowego dialogu Polski z Francją. - Energetyka, żywność i obronność to są trzy filary naszego wspólnego bezpieczeństwa i bardzo bym chciał, żeby Polska i Francja tutaj współpracowały w sposób niezwykle intensywny - zaznaczył. Z kolei na konferencji prasowej z Olafem Scholzem wskazał na potrzebę nadania "nowego impetu Trójkątowi Weimarskiemu". Pytamy ekspertów, czy to ewolucja strategii dyplomatycznej w stosunku do lat rządów Prawa i Sprawiedliwości, kiedy często pozycję Polski w UE określały relacje ze Stanami Zjednoczonymi. - Na pewno ma tu miejsce zasadnicza zmiana, docenienie filaru europejskiego. PiS się tak do końca od niego nie odżegnywał, ale jednak znamy wszystkie spory czy konflikty z Unią Europejską. Zwłaszcza z takimi państwami jak Niemcy czy Francja - mówi Interii dr Piotr Śledź z Wydziału Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Zwraca również uwagę, że wzmocnienie relacji europejskich było argumentem wyborczym Donalda Tuska, choć w obecnej sytuacji to niejedyny powód zaangażowania w rozmowy ze stolicami w Europie. - Jest też kwestia konieczności. Perspektywa zwycięstwa Donalda Trumpa jesienią - podkreśla dr Śledz. "Spadochron" dla Polski Na początku listopada Amerykanie zdecydują, kto zostanie prezydentem USA. Obecnie większość sondaży ogólnokrajowych wskazuje na przewagę Donalda Trumpa nad Joe Bidenem. Czy europejska dyplomacja Tuska ma być alternatywą dla polityki obronnej Polski opartej na sojuszu z USA? - Mając perspektywę zwycięstwa Trumpa po tym, co mówił ostatnio w kontekście NATO i gotowości Stanów Zjednoczonych do obrony Europy, to jest to taki spadochron w postaci europejskiej - uważa dr Śledź. Chodzi o wypowiedź Trumpa 10 lutego, kiedy w Karolinie Południowej nawiązał do zobowiązań finansowych państw NATO. - Jeden z prezydentów dużego kraju zapytał mnie: no cóż, proszę pana, jeśli nie zapłacimy i zostaniemy zaatakowani przez Rosję, czy będzie pan nas chronił? Odpowiedziałem: Nie, nie będę was chronił. Właściwie zachęcałbym ich (Rosję - red.), żeby zrobili z wami, co chcą. Musisz zapłacić. Nie mogli uwierzyć w odpowiedź - stwierdził Trump. Nasz rozmówca wskazuje też, że wspomniany "spadochron" nie jest wyłącznie polską perspektywą. - Potwierdzają to reakcje pozostałych państw Unii Europejskiej, NATO. Zaniepokojenie jest widoczne w naszej części świata - zaznacza. Warto wspomnieć, że wypowiedź Trumpa rozbudziła obawy części opinii publicznej, mimo iż Polska realizuje wspomniane przez niego wymogi finansowe, przeznaczając odpowiedni procent produktu krajowego brutto na zbrojenia. Donald Tusk "dostał po nosie" Profesora Zbigniewa Lewickiego z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego pytamy czy zaangażowanie w rozmowy z Scholzem i Macronem należy czytać jako odwrócenie sojuszy w dotychczasowej polityce Polski i przełożenie akcentu ze współpracy z Waszyngtonem na stolice europejskie. - Nie szalejmy. To, że premier Polski spotyka się z innymi politykami europejskimi i mówią o wspólnym bezpieczeństwie to odwrócenie sojuszy? To niestosowny termin - mówi krótko profesor. Zatem jakie znacznie w kontekście relacji transatlantyckich ma bliższa współpraca Polski, Francji i Niemiec? - Wszyscy na świecie przygotowują swój kraj na jeden czy drugi wynik wyborów. Polityk byłby nieodpowiedzialny, gdyby jako premier rządu jakiegokolwiek państwa nie byłby gotowy na tego typu prawdopodobne rozwiązania. To jest normalne - podkreśla prof. Lewicki. Kolejną kwestią w perspektywie ewentualnego zwycięstwa Trumpa jest relacja Donalda Tuska z byłym prezydentem USA i jego środowiskiem - republikanami. - Tusk wystosował niedawno tweeta do kongresu i dostał za to po nosie - zauważa Lewicki. W tym przypadku sprawa dotyczy wpisu, w którym premier Polski napisał: "Ronald Reagan, który pomógł milionom z nas odzyskać wolność i niepodległość, musi dziś przewracać się w grobie. Wstydźcie się". W ten sposób Tusk odniósł się do głosowania w amerykańskim Senacie, gdzie głównie głosami republikanów odrzucono projekt ustawy łączącej pomoc dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu z restrykcjami imigracyjnymi. Wpis premiera wywołał krytykę ze strony środowiska republikanów. Jednak prof. Lewicki studzi emocje związane z relacjami premiera z republikanami, szczególnie Donaldem Trumpem. Zwraca uwagę na dotychczasowe kontakty obu polityków. - Oni się spotykali kiedy Tusk był przewodniczącym Rady Europejskiej. Nie ma żadnych zgrzytów poza tym, że Trump jest w ogóle osobą dość emocjonalnie reagującą na innych polityków, ale nie jest mi znany żaden konkrety punkt zwarcia pomiędzy nimi - podkreśla. Jak ma się bronić Europa? Amunicja to nie wszystko - Dbałość o jedność Europy w konfrontacji z agresywną polityką Rosji. W każdym wymiarze. Bezpośredniego wsparcia Ukrainy w wojnie, odbudowa realnej siły militarnej Europy, wspólna polityka energetyczna, bezpieczeństwo żywnościowe - podkreślał Tusk podczas konferencji z Scholzem, wskazując priorytety współpracy. Mówiąc o polityce obronnej wskazał na znacznie zdolności produkcyjnych amunicji oraz zdolność obrony powietrznej. Czy to wystarczy, by Europa odstraszyła Rosję, a w najgorszym przypadku poradziła sobie z obroną terytorium? - Te kwestie prawdopodobnie pojawiły się dlatego, że są na ten moment najbardziej osiągalne. Mieliśmy porozumienie państw Unii Europejskiej dotyczące produkcji amunicji i zwiększania jej skali. Na razie nie poszły za tym czyny w takim zakresie w jakim być może powinny, ale zgoda polityczna w tej kwestii już zapadła - zaznacza dr Piotr Śledź. Wspomniane porozumienie Parlament Europejski i Rada UE osiągnęły w lipcu 2023 roku. Dr Śledź dodaje, że część państwa Wspólnoty zmaga się brakami amunicji po tym, jak wiele takich środków zostało przekazanych broniącej się przed Rosją Ukrainie. - Drugą sprawą jest obrona powietrzna. Propozycja niemiecka została odrzucona przez rząd PiS, więc tutaj być może kontekst wewnętrzny też ma znaczenie - wskazuje. Chodzi o European Sky Shield Initiative, czyli europejski program współpracy na rzecz wspólnego zakupu systemu obrony powietrznej. - Być może Polska zadeklaruje uczestnictwo w tym programie. Pojawiały się takie głosy, po stronie obecnego obozu rządzącego, jeszcze w kampanii - dodaje nasz rozmówca. Nawet jeśli problemy amunicji i obrony powietrznej zostaną przezwyciężone, to wyzwań jest zdecydowanie więcej. - W tym momencie współpraca obronna w Unii Europejskiej jest bardzo mocno zekonomizowana. To są bardziej inicjatywy związane z rozwojem przemysłu obronnego, też Komisja Europejska próbuje się w to aktywnie włączać, niż konkretnych zdolności obronnych osiąganych w kilkuletniej perspektywie - mówi dr Śledz. Zaznacza, że jest co najmniej kilkadziesiąt projektów, które powinny być realizowane, ale ich zakres to debata, która czeka nas po jesiennych rozstrzygnięciach wyborczych w USA. - To, co jest z naszej perspektywy ważne, to kwestia mobilności wojskowej. Jest duży program realizowany przez Unię Europejską razem z NATO, żeby wojska, które stacjonują w Europie, mogły w miarę sprawnie przemieszczać się tam, gdzie akurat będą potrzebne - podkreśla. - To kwestie Host Nation Support, a więc możliwość w ogóle przyjęcia pomocy sojuszniczej przez państwa np. wschodniej flanki NATO, które nie są tak bardzo silne militarnie, jak państwa, które taką pomoc mogłyby zapewnić. Myślę głównie o Stanach Zjednoczonych - wyjaśnia dr Piotr Śledź. Zatem jeśli Trump wygra wybory, polskie władze najpewniej i tak będą musiały szukać porozumienia z administracją Białego Domu. Jak sam wskazał Tusk w Paryżu, nie ma alternatywy dla Unii Europejskiej, ale też "nie ma alternatywy dla współpracy transatlantyckiej, NATO". Jakub Krzywiecki *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!