W raporcie przedstawiono, ilu uczniów przypada na jeden komputer w szkole w danym kraju. Na szczycie rankingu znalazły się Australia (0,9 ucznia na komputer) i Nowa Zelandia (1,2 ucznia na komputer). Jak podano, w Polsce na jeden komputer przypada czterech uczniów. W wielu przypadkach, gdy nowe technologie na zajęciach edukacyjnych były wykorzystywane nadmiernie, zaobserwowano pogorszenie osiągnięć dzieci. Jednak uczniowie, którzy z komputerów korzystali w sposób umiarkowany, uzyskiwali wyniki lepsze, niż ci, którzy bardzo rzadko korzystali z nowych technologii. Jak uzasadniają autorzy raportu, w wielu przypadkach wykorzystywanie internetu do odrabiania zadań zabija kreatywność. Dziecko znajduje w sieci gotowe treści, które często po prostu kopiuje przy rozwiązywaniu zadań. Koniec z nauką pisania?! Zamiast pióra - klawiatura! - Szkoła służy temu, by przenieść człowieka na nieco wyższy poziom dojrzałości intelektualnej, społecznej, emocjonalnej - życiowej. Spełnia rolę niesłychanie złożoną. Kiedy zaczynamy nadmiernie stosować elektroniczne rozwiązana, to dziecko nie uczy się pożyczać gumki, nie uczy się wyrabiać koordynacji oko-dłoń, ponieważ nie pisze, bo ma klawiaturę - komentuje wykorzystywanie nowych technologii w edukacji psycholog Ewa Woydyłło-Osiatyńska. Jak dodaje, kiedy uczeń w szkole wchodzi w kulturę obrazkową, a wszelkiego rodzaju elektroniczne udogodnienia są oparte na mameach - obrazkach, wtedy zanika werbalna sfera. - Wręcz się nie rozwija - dodaje. Ekspertka podkreśla, że najważniejszy jest rozwój osobowy dziecka, a jest on możliwy tylko w relacji człowiek-człowiek, a nie człowiek-komputer. - Dziecko powinno uczyć się w szkole pokonywania trudności, a w przypadku częstego korzystania z nowych technologii, wiele możliwości zostaje mu odebranych, np. uczeń nie ma okazji poddawać wątpliwości pewnych twierdzeń, kiedy mówię - otwieram dyskusję, ale kiedy wyświetlam coś na ekranie lub klikam przycisk, i dany tekst ląduje na tablicach wielu osób - to nie stanowi to zaproszenia do dyskusji nad danym zagadnieniem. Uczeń czeka na to, co będzie dalej - tłumaczy Woydyłło-Osiatyńska. Wyjaśnia, że nauczyciel ma z uczniem nawiązać taki rodzaj relacji, w której dziecko będzie uważać pedagoga za przewodnika. - Natomiast, kiedy będzie uznawać komputer za przewodnika, a nauczyciela za osobę, która wie, kiedy dany guzik wcisnąć, zatracimy relację, gdzie nauczyciel staje się mentorem, pocieszycielem, doradcą - wskazuje. - Rozbudzić zamiłowania, zainteresowania może w dziecku drugi człowiek, żadna maszyna tego nie zastąpi - podkreśla.