PiS zamierza zlikwidować jednomandatowe okręgi wyborcze w wyborach samorządowych - dowiedziało się RMF FM. Nie wyklucza tego Adam Lipiński, pełnomocnik rządu ds. społeczeństwa obywatelskiego i równego traktowania. - Są postulaty, żeby zlikwidować JOW-y, ale ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła - potwierdza polityk PiS w rozmowie z radiem. To już kolejne w ostatnim czasie, po możliwości ograniczenia liczby kadencji włodarzy miast, pomysły PiS na zmiany w ordynacji, które ujrzały światło dzienne. Wszystkie wywołują niemałe poruszenie w szeregach partii opozycyjnych. Jednomandatowe okręgi wyborcze w wyborach samorządowych to stosunkowo nowa praktyka w polskim systemie wyborczym. Od 2014 r. wyboru radnych w okręgach jednomandatowych dokonuje się w gminach powyżej 20 tys. mieszkańców, niebędących miastami na prawach powiatu. Mandat zdobywa w nich tylko jeden kandydat, który uzyska największą liczbę głosów, zgodnie z zasadą "zwycięzca bierze wszystko". Wcześniej JOW-y obowiązywały już w małych gminach. W Polsce istnieje łącznie 2478 gmin, w tym 66 będących miastami na prawach powiatu. Gdyby przyjęto nowe reguły wyborcze, ewentualna zmiana dotknęłaby 2412 gmin. Kolejna odsłona dyskusji Wraz z doniesieniami o dyskutowanych w Prawie i Sprawiedliwości pomysłach zmiany ordynacji, powraca trwająca od lat dyskusja nad zasadnością funkcjonowania JOW-ów. Rozwiązanie to ma równie wielu zwolenników co przeciwników. "Bardzo poważne wątpliwości" co do istnienia JOW-ów ma szef MSWiA Mariusz Błaszczak. - To jest wynaturzenie demokracji. W demokracji pieniądze nie powinny być najważniejsze. A system JOW-ów tworzy taką sytuację, że ktoś zamożny może stworzyć sytuację, która nie oddaje preferencji wyborczych obywateli - tak minister komentował "na gorąco" doniesienia medialne w czasie poniedziałkowej konferencji prasowej. Gorącym orędownikiem JOW-ów jest ruch Kukiz'15. Sam Paweł Kukiz wziął sobie to hasło na sztandary przed wyborami prezydenckimi, w których zdobył bardzo wysoką, trzecią lokatę. Potem wprowadzenie JOW-ów stało się jedną z głównych obietnic Kukiz'15 przed wyborami parlamentarnymi. Ma to być, według Kukiz'15, jedyny sposób na walkę z "partiokracją". "Bardzo zła droga" Nie jest więc zaskoczeniem, że to właśnie posłowie Kukiz'15 dziś najostrzej krytykują pomysł PiS. Zdaniem posła Pawła Grabowskiego, wycofanie się z jednomandatowych okręgów wyborczych to "fatalny, najgorszy z możliwych, krok". - Odejście od JOW-ów to jest wsypanie trochę popiołu do szklanki, żeby woda stała się w niej mętna. To bardzo zła droga - mówi poseł Kukiz'15. - JOW-y to jest odpowiedzialność polityków i samorządowców - uważa polityk. - Odejście od JOW-ów jest odejściem od transparentności i zniesieniem odpowiedzialności samorządowców, która jest czymś najlepszym, co może być - dodaje Grabowski. "Krok do sparaliżowania samorządu" Z kolei poseł PO Marcin Kierwiński dostrzega w doniesieniach o likwidacji JOW-ów chęć Prawa i Sprawiedliwości do "centralizowania wszystkiego i zabierania uprawnień wyborcom". - Do tej pory tendencja zwiększania obecności obywateli, większego wpływu obywateli na samorządy, była realizowana konsekwentnie przez wszystkie ekipy. Właśnie temu służył bezpośredni wybór wójtów, burmistrzów, prezydentów miast i bezpośredni wybór radnych w gminach poniżej 20 tys. mieszkańców - mówi Kierwiński. Pomysły PiS na zmiany w ordynacji, to według polityka PO, "cofnięcie się tak naprawdę do lat 90-tych, a tam już tylko krok, aby cofnąć się do lat 80-tych i całkowicie sparaliżować samorząd terytorialny, właściwie go zlikwidować". Problemy z JOW-ami Tymczasem dr Adam Gendźwiłł z Zakładu Rozwoju i Polityki Lokalnej na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych UW przestrzega przez wydawaniem jednoznacznych opinii na tym etapie, gdy nie zaprezentowano jeszcze całościowego projektu. - Cały czas poruszamy się w sferze plotek, pogłosek, tego, że pan prezes powie coś w jednej czy drugiej stacji telewizyjnej, czy na zjeździe swojej partii. Nie wiemy, czy JOW-y miałyby być zlikwidowane wszędzie, gdzie zostały wprowadzone, czyli we wszystkich gminach poza miastami na prawach powiatu, czy też tylko w niektórych, a przede wszystkim nie wiemy tego, co miałoby je zastąpić - mówi ekspert. Dr Gendźwiłł nie ukrywa, że krytycznie ocenia funkcjonowanie jednomandatowych okręgów wyborczych właśnie w takim wariancie, w którym zwycięzca bierze wszystko. - Jest bardzo wiele problemów z funkcjonowaniem obecnej ordynacji - ocenia. - Z badań, które prowadziłem, wynika, że JOW-y generują bardzo wiele paradoksalnych sytuacji. Takich, w których na przykład duża część głosów oddawanych przez obywateli na radnych marnuje się, albo sytuacje, w których urzędujący wójtowie, burmistrzowie gmin uzyskują bezproblemowo większość w radzie, co sprawia, że właściwie rady miast czy gmin stają się maszynkami do głosowania, bo komitety burmistrzów uzyskują łatwo większość bezwzględną - wyjaśnia dr Gendźwiłł. Zwraca też uwagę na problemy związane z samą organizacją wyborów. - Najmniejsze gminy bardzo trudno jest podzielić na 15 okręgów, bo tyle ma minimalna liczebność rady, a przecież każdego radnego trzeba wybrać w oddzielnym okręgu. To sprawia, że nawet małe miejscowości są dzielone kwartałami ulic i sąsiedzi głosują w dwóch różnych okręgach wyborczych - wylicza. Za wcześnie na ocenę? Dlaczego już teraz PiS rozważa wycofanie się z JOW-ów w samorządach? Po jednym cyklu wyborczym z nowymi regułami nie sposób jeszcze w pełni ocenić skutków tych rozwiązań. - Trzeba je oceniać zawsze w trochę dłuższej perspektywie. Nie wszystkie ujawniają się od razu za pierwszymi wyborami po zmianie - podkreśla dr Gendźwiłł. - Szczerze mówiąc, jakkolwiek byłem krytyczny wobec JOW-ów, to jako badacz czekałem na to, że będzie jeszcze co najmniej drugi cykl wyborczy powtórzony z tymi regułami w 2018 r. Wtedy moglibyśmy powiedzieć np. czy lokalni politycy wreszcie zrozumieli, jak ta ordynacja działa i jakoś dostosowali się do reguł np. bardziej się integrując, zawierając jakieś przedwyborcze porozumienia czy koalicje, i co się tutaj właściwie zmieniło - mówi. Ekspert podkreśla też, że gdy już poznamy szczegóły projektu zmiany ordynacji, istotny będzie tryb jego konsultowania. - To jest coś bardzo ważnego, to jest kwestia ustrojowa i trzeba o tym rozmawiać poważnie, szeroko konsultując. To nie jest tak, że ordynacja jest tematem tabu i nie należy go w ogóle poruszać, ale tu obowiązują szczególne reguły gry. Mogę powiedzieć tylko tyle, że trzeba to robić w sposób elegancki - podsumowuje dr Gendźwiłł.