Violetta Villas (w szpitalu zarejestrowana jako Czesława Gospodarek) leży w maleńkim szpitalnym pokoiku na żelaznym łóżku, przy którym stoi żelazna szafka. Nielicznych gości (syn, adwokat) przyjmuje w pokoju widzeń podobnym jak w więzieniu. Wtedy jest ucharakteryzowana, ubrana w czarną pelerynę, która skutecznie kryje to, co ma na sobie. W niej wystąpiła przed sądem rodzinnym, który posiedzenie w jej sprawie zwołał w szpitalu psychiatrycznym. Fani przysyłają jej czekoladki, ale ona poprosiła syna, żeby kupił jej kawałek kiełbasy i musztardę. Są już wyniki badań psychiatrycznych i jest decyzja chorej, że nadal pozostanie w szpitalu. Jednak, jak mówią wtajemniczeni, do specjalistycznego szpitala trafiła bardzo późno (tuż przed 70. rokiem życia!), więc leczenie może być bardzo długie i mało efektywne. Rozmawiam z jej najbliższymi (jedynym synem i synową), z ponoć wierną pokojówką i garderobianą, z muzykiem z jej dwuosobowego zespołu. Rysuje się nieznany ogółowi obraz Violetty Villas vel Czesławy Gospodarek, osoby o dwoistej naturze, bardzo skomplikowanej osobowości i talencie, jaki zdarza się raz na 100 lat. "Pomoc nadeszła w ostatniej chwili" - mówi Krzysztof Gospodarek (syn Violetty Villas) Bohdan Gadomski: Podobno był pan dzieckiem niechcianym? K.G.: Skąd pan to wie? Ja nic na ten temat nie wiem. Violetta Villas nie traktowała pana tak jak inne kochające matki swoje dzieci... Była bardzo zajęta swoją krajową i amerykańską karierą, ale były okresy, w których bardzo się mną interesowała, dużo dla mnie robiła. Była między nami silna więź, która pewnego dnia przestała istnieć. Aż w końcu wyrzekła się pana? Doszło nawet i do tego. Siedem lat temu pojechałem do niej z synem. Były święta wielkanocne. Mieliśmy ze sobą koszyczek ze święconką, chcieliśmy złożyć życzenia. Ale przed dom wyszła jej pomoc domowa Elżbieta Budzyńska i poinformowała, że matka nie chce mnie znać i nie życzy sobie żadnych kontaktów. Spojrzałem w okno i zauważyłem, że stała za firanką i zimnym wzrokiem oglądała tę scenę przed furtką. Wyobrażam sobie, jak musiał się pan wtedy czuć... Czułem się potwornie, zostawiłem koszyczek i zgodnie z życzeniem matki, nie kontaktowałem się z nią więcej. Czy pan domyślał się, dlaczego to zrobiła? Miała do mnie pretensje, że nie zgadzam się na jej pomysły, że nie wierzę we wszystko, co mówi, że mam swoje zdanie i pragnę mieć swój własny świat. Matka żądała ode mnie bezwzględnego podporządkowania się we wszystkich jej szaleństwach, a ja nie mogłem się na to zgodzić. Zapewne nadal trwalibyście w zacietrzewieniu, gdyby nie dramat, który rozegrał się 29 grudnia? Kiedy dowiedziałem się, że matkę zabrało pogotowie ratunkowe, natychmiast postanowiłem działać. Pojechałem do Lewina i tam dowiedziałem się, jak wyglądało jej życie, bo moje dotychczasowe informacje były zbyt powierzchowne. To, co zastałem na miejscu, było czymś nie do opisania. Gdyby pomoc nie nadeszła, to zostałby pan sierotą, tym bardziej że z ojcem nie miał pan żadnego kontaktu? Pomoc nadeszła w ostatniej chwili od wujka, na widok którego matka wpadała we wściekłość, bo nie znosiła męża swojej siostry Wandy. To paradoksalne, że pomoc przyszła nie od tych, którzy uważają się za jej przyjaciół, lecz od tych, których ona uważa za swoich wrogów. Czy pan wie, co było przyczyną załamania psychicznego matki? Domyślam się, że sytuacja, w jakiej się znalazła. Matka miała obok bliską rodzinę, ale nie chciała od niej pomocy, nie utrzymywała z nią żadnych kontaktów. Jej współpracownicy-przyjaciele mówią, że niejasne są okoliczności historii, która wydarzyła się w jej domu. Dla pana też są niejasne? Dla mnie i lekarzy są one jasne, więcej powiedzieć nie mogę. Tylko kilka osób zna wyniki przeprowadzonych badań i ekspertyzę lekarzy, pan też ją zna. Tak, i mogę powiedzieć tylko tyle, że jeszcze przez jakiś czas powinna pozostać pod ich opieką. Dlatego bardzo mnie dziwi, że ludzie nazywający się jej przyjaciółmi chcą moją matkę na siłę wyciągnąć ze szpitala i umieścić z powrotem w domu, w którym nie da się już mieszkać. Przyjaciele Violetty Villas mówią, że ona nie chciała z panem rozmawiać? To nieprawda. Wyraziła życzenie spotkania się ze mną i nasze przywitanie się po latach było miłe i serdeczne. Nie doszło później do słownych utarczek między wami? Doszło podczas drugiego spotkania. Jaki był powód? Mama miała pretensje, że nie wierzę w podaną przez nią wersję zdarzeń, że uwierzyłem w to, że ona się mnie wyrzekła i tym podobne sprawy sprzed lat. Gdy matka wyjdzie ze szpitala, zaopiekuje się pan nią? Chcę się nią zaopiekować, bo widzę, że nie ma nikogo, kto by się nią zajął. Sytuacja w jej domu jest krytyczna. To zdewastowana ruina. Mama nie ma pieniędzy na remont i na to, żeby żyć godnie. Emerytura, którą dla niej uzyskałem, jest tak niska, że nie byłaby w stanie utrzymać siebie, gdyby powróciła do tego domu. Współpracownicy planują wysłać pana mamę na długi, relaksujący wypoczynek. Nie wiedział pan o tym? Nic na ten temat nie wiem, mama też o tym nie wspominała. Mamie obecnie nie jest potrzebny wypoczynek, tylko lekarz i spokój. Podobno matka nie chce, żeby to pan się nią zajmował w jakimkolwiek kontekście? Myślę, że mama po przemyśleniu sprawy dojdzie do wniosku, że pobyt w szpitalu był dla jej dobra, a nie przeciwko niej. Jej pomoc domowa prosiła, żebym zapytał pana, co matka powiedziała do pana w szpitalu? Były to słowa przykre, więc nie będę ich publicznie powtarzał. Powiem tylko, że dotyczyły mojej osoby i mojej postawy w szpitalu. ? Z tego, co zobaczyłem, co dowiedziałem się z rozmowy z mamą, doszedłem do wniosku, że ona w tym szpitalu jeszcze powinna być. Co więc może powstać? Błędne koło. Spróbuję odwołać się do jej licznych fanów, żeby pomogli. Zastanawiam się - czy ona rzeczywiście kochała swoje zwierzęta, bo przecież stworzyła dla nich obóz koncentracyjny? Miłość może być również krzywdząca i może powodować nieszczęście. Myślę, że ona nie miała świadomości, że zwierzęta strasznie się męczą, bo wtedy pozwoliłaby na ich przeniesienie dwa lata temu do innych schronisk. Akcję wywożenia zwierząt przerwała wtedy Elżbieta Budzyńska. Kim była w życiu pana matki Elżbieta Budzyńska? Była jej złym duchem, pochlebiała jej fałszywie, zgadzała się na wszystko, co potęgowało to, co się teraz stało. Przy okazji dowiedziałem się w Lewinie, że odsuwała całą rodzinę od mojej matki.